poniedziałek, 1 sierpnia 2016

549. Dorosłość

Na szyi zaciśnięte dłonie z plasteliny,
zabawka z dzieciństwa
mówi, że czas się pożegnać.

Uformowany przeze mnie kształt,
dopasowany do obwodu powietrza,
ściska tak, bym nie zemdlała.
Tylko świadomość tracę,
tę niezbędną dla dnia pobudkę.

Może bym dotrwała na terenie granicznym,
gdyby nie rwąca rzeka
dzieląca złe od gorszego.

Kiedyś do niej wskoczę,
ot tak, by sprawdzić wytrzymałość.
Nim utonę, musi wyrzucić mnie na brzeg,
zły lub gorszy.

Wtedy przywróci mi czynności życiowe
ktoś o słodkich ustach,
powie, że przeszłam najcięższą próbę.

Kolejne będą tylko formalnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz