czwartek, 28 września 2017

855. Spoiler

Jeszcze odbija się echem
od dna czajnika głucho prababka
chórkiem dla "What I've Done"
i "Black Hole Sun".

Tłucze w plastikowe szkło
metalową kostką sześć oczek na pończochę,
od strony podwórza wyje kundlem
sąsiadki z minus czwartego piętra,

emerytowanej psorki z matmy, niech jej będzie policzone
wedle własnych ocen. W dzień zapowiadanej apokalipsy
czyniła pomiary na obwód kropli herbaty
wypoconej przez kubek, pośpiech dyktowała grawitacja

deszczom liściom kosmonautycznym przeniewiercom
skiszonym we własnym pomyślunku.
.
.
.
.
.
.
.
Gdyby nie smycz,
pewnie szybciej uciekłoby z nich powietrze.

poniedziałek, 25 września 2017

854. Notatka z nocy: Studium rodzaju żeńskiego

Pisząc ten sen upolowałam od dawna
poszukiwaną komarzycę,
nieobjętą protektoratem WWF-u
czy Międzynarodowej Rady Kobiet.

Krewka piszczka na symbiozę nie przystała,
matkowała lepiej niż niejedna na zwolnieniu
w bólach rodząca pięćset

powodów wgryzania się w żyłę,
gdzie płynie już matka, babka,
trochę dziadka - niech sobie lepi

z piasku chłopca na swój obraz i podobieństwo,
kapłana w świątyni czterech ścian mojego ciała,

varium et mutabile semper rozkruszona z niedopałków
pod stopą rozmiar 45 jeszcze drgnie skrzydełko.

Zaciągnie się malarią, nim pierwsza rzucę w nią kamieniem.

niedziela, 24 września 2017

853. Głowienie

Każdego ranka wyczesuję kołtuny
niespełnionych obietnic. Łysienie to
pierwsza oznaka demencji, więc napisy na czole
powinny mieć formę treningu

przed sprawdzianem z geometrii
przestrzennej półkuli zaocznej
studiowanej dziennie. Weekend jest od awarii systemu,
a zdarza się średnio pięć razy na dobę,
bez przerwy na nocny ustęp, gdy nie możesz przypomnieć sobie,
gdzie byłaś poprzedniej nocy. To mogła być randka z lunatykiem,
powidok pozostał jeszcze na lustrze,

zasłaniając szminkę - jedyny dowód na to, że
kiedyś warkocz sięgał do pasa.

852. Freedom is our religion

Na młodego batiuszkę przypada hrywna 
żetonów na metro. Pokłoń się ikonie
GPSu, niech palec boski prowadzi twoje
udręczone tempem ruchomych schodów 
włości tam, gdzie babki wciąż nie zabrałeś, a i tak znalazła drogę,

nie najkrótszą, bo jedyną. Chusta całuje podłogę,
nie sięga po pieniążek, choć niejeden pomyślał,
wyzwał od zachłannych. Miał na ciuchy w Zarze, ale szkoda złota
na carskie wrota, to co za nimi nie mieści mu się

w karcie pamięci. Przemawia przez niego proces,
jakiemu poddała się cała znana mi kultura przechodzenia w tryb 
całodobowego uśpienia - babka jest marszczonym snem,
a raczej ostatnią jego warstwą, jeszcze żywą przechowalnią obrazów 
uwieczniających czerwone wyzwolenie. Ma kolor bardziej bordo, 
zwłaszcza tam, gdzie rozdrapała strupek, kolejny w tym tygodniu

odcisk na pięcie pulsuje wdzięcznością
za plecy i kolana, błogosławiące
w imię ojca syna ducha podszyte historią współczesną 
fontanny na Placu Niepodległości.

piątek, 15 września 2017

851. Nieskończoność wertykalna

Ósmego proboszcz nie pamięta.
Osiemnasty dał nam kosza,
ciągnął się od osiemnastki do osiemnastki,

kobiety tylko na papierze,
od dwudziestego ósmego prawowitej
matki Joanny Kulmowej.

W trzydziestym ósmym wdech przed kichnięciem.
W czterdziestym ósmym zbieranie śliny
na potrzebę wyceny weteranów wojennych.
Pięćdziesiąty ósmy skruszony w popiół i diament,
Dejmek sześćdziesiątego ósmego tylko w popiół.

Siedem osiem jeszcze mógł być moim ojcem.
Osiem osiem nieskończenie zawieszone
między mniejszym większym gorszym.

Dziewięć osiem się zdarzyłam.
Ósmy na dwóch kołach to autopsja
skutków pierwszej komunii. Gdy miałam

osiem lat, wujek Holiday nauczył mnie pływać,
osiem później miałam wybrać, co wykończy mnie
tuż przed podwojoną nieskończonością wertykalną.

Knot dwa siedemnaście rozbiera się w ciepłej atmosferze.
Strach pomyśleć, dokąd pójdziemy po ciemku, zwłaszcza że
lasy Compiègne dawno wyszły z mody.

czwartek, 14 września 2017

850. Friday sweet Friday

Na bezludnej wyspie korek do Maca.
Amerykanizacja dziewiczych lasów nie w smak Piętaszkowi,
więc obchodzi się, oblizując podniebienie

pośrodku skrzyżowania. Trącam go w ramię zderzakiem,
a gdy pyta, od kiedy pierwszeństwo przypada
zmechanizowanej brygadzie cudzoziemców,
wytykam mu kolor oczu (bo o naskórku
wspomnieć nie wypada) i biorę za przykład

młode dziki, które przeszły mi wczoraj przez zebrę,
bo to znany im cyrk. O warcholstwie nie ma mowy,
więc po tym, jak pozbierasz z pobocza wszystkie
bratki i siostry, pomódl się do starego Benamuki,

by zstąpił ze swoich wysokości, narodził się
z panny dziewicy, a potem umarł
w dniu twojego oświecenia.

W weekend wzrośnie natężenie ruchu.

849. Dystopia

Po ostrej jeździe na kolanku Baśka wymienia opony,
groupie szofer ma napęd na cztery koła,
więc obraca swoją lady monster truck

wedle uznania, ptasie mleczka w smaku
białe w środku, czarne tylko na zewnątrz
zlizuje spod ubrania, taki mu funduje lot

zbytnie dociekanie istoty rzeczy.
W przednią szybę stuka mucha
wybija wymuszony rytm, więc nie uchylaj okna,
nie psuj syzyfówce zabawy

w bzyku bzyk. Znasz to z tylnego siedzenia,
poznałeś się na Baśce, nim wylądowała na drzewie,
do którego przywiązany dziad do dziś skanduje:


ra-tuj-my-la-sy i precz-z ko-mu-ną,

zaś częstowany skandynawuje:

skål! skål! skål! 

Gdy ucichnie, postawisz mu na grobie
nawias kwadratowy gwiazdkę nawias kwadratowy,
kazanie wygłosi batiuszka pop kultury,
wypali blanta nad życiem bandyty,
po czym zwinie interes i pójdzie jego śladami.

środa, 13 września 2017

848. Reżim wypróżniony

starzy mają wszystko gdzieś
na szydełku wydziergany mem
starannie straszy - wielki brat patrzy

okiem spod soczewki ślepy dziad
młodszy bliźniak nadzianego, ten marnotrawny
kiedy by nie przyszedł ciele skraca się o głowę

w zamian za opowieść
o tym, jak wydymali przed burdelem
to się chwali się wymusza dobry manier

zgodny z programem
jego pleśnią na suficie TV
pozwól, dziadku, że odetnę kabel
i podłączę kroplówkę

na szkodę komórek sprzed elektrorewolucji
w żyłach płyną jeszcze międzynarodówką
tym się pocisz to spłukują przed wypchaniem

wypatroszeniem szpaków ćwierkających
wciąż ten sam tren niemożności
pożegnania reglamentacji

bój to był ostatni
starzy mają wszystko gdzieś

wtorek, 12 września 2017

847. Gorzki erotyk

bolisz już nie tylko między udami
plastrem miodu zdzieranym przy żądleniu
pożądań uczulonych na ślinę

spod twojego języka
gramatycznie składnego, choć brak w nim
naturalnych roszad miękkich odgłosek


                                               (ć ń ma...)

biegniesz przez wschód porozumienia
do mężczyzny co najmniej pół dnia
a ja czekam, po drugiej stronie
sennej dawki zbudzeń

                                               (ć ń ma...)

woła brak nieborak pod przykrywką pościeli

poniedziałek, 11 września 2017

846. Cacanka

kierowca linii podmiejskiej ma koronę z zegarków
choć tron znajduje się na drugim końcu

gdzie Jasiek ze świtą kradł dziewczynom ploteczki
łamał na większe mniejsze pół dzielił między siebie
cellulit Marysi odbił się białym snem na pościeli

spłynął wraz z krwistym policzkiem
jeszcze czuje w stopach, pięta palce idą go

spocone flirtem. wpierw jednak bierze prysznic
obiecał tylko w myślach, więc zatacza łuk
wokół brzydkich ud, po raz kolejny

pomarańczę na dobranoc pocałuje cacanka

czwartek, 7 września 2017

845. Guzik wesz

przyszyty od wewnątrz swędzi pieści rozprowadza
lewą wysypkę brzydką na dekolcie
w odcisku naszyjnika bliżej sedna

tam gdzie mieszkam nie wychylam nosa
widzieli pierwsi i ostatni przy przeszczepie
przeprowadzce do M panie świeć nad jej duszą

bezdomną, niech widzi nocą jak zdzieram
tkankę z jej ścianek przy każdym niedotlenieniu

każdym nadwerężeniu bordo strun
lub zerwaniu na życzenie, co ty wiesz
o instrumentalnej regule dziedziczenia