niedziela, 31 stycznia 2016

443. Wyspa

Całkiem niedaleko mogę poczuć się obco.
Ziemia nieznana zaprasza mnie tajemnicą.
Nowy oddech, poczucie samotności,
skryte pragnienie obcowania ze sobą.

Otoczona wodą z każdej ze stron,
w zaciszu umysłu odnajduję się najwłaściwiej.
Cisza, przerywana jedynie poezją
wdzierającą się w każdą część ciała.

Mówisz do mnie językiem znajomym.
Nie uciekam od ziemi rodzimej,
lecz odnajduję na nowo,
maluję w odcieniach obcego świata.

Dusza zawędruje od krańca do krańca.
Zatrzyma się, zaczepiona w końcu o stały ląd.  

wtorek, 26 stycznia 2016

442. Waleczne serce

Przesłuchanie.
Ostrza skierowane w moją stronę.
W opresji, nie pierwszy już raz staję na wprost wyzwania.

Serce skute w kamień,
bariera przed prowokacją.
Wchodzę w zakręt, nie daję złapać się w sidła
poczucia winy.
W kropelce potu spływa ze mnie reszta obawy.

Lew skryty w zaciszu jaskini.
Ledwie słyszalny wewnętrzny ryk,
gotowość do konfrontacji.

Słowa, jakby z obcych ust,
obrazem walecznego serca.

czwartek, 21 stycznia 2016

441. Okupacja słów

Płonie klatka potwora.
Zamazałam objawy przytomności,
zamykając się w otępieniu.
Atak znienacka, spłynęła fala ognia
wypalając uczucia,
pod gruzami grzebiąc godność.

Koniec zatoczył krąg, stając się początkiem
starcia sił nierównych.
Okupacja słów - próbuje wywołać skruchę w niewinnym.
Po mojej stronie wojsko sprawiedliwości,
Generał ukojenia.

Płonie klatka potwora -
byle uległ własnym siłom.

środa, 20 stycznia 2016

440. Pojedynek na słowa

Słowa, duszone w sobie od samego początku,
wypływają w czasie sztormu.
Milczenie uległo pokusie.
Łagodne, jak dotąd, zaostrzyło zaognione.

Próba ratunku nie wyprowadziła z pojedynku
o powagę lub jej niekonieczność.
Dwadzieścia cztery godziny milczenia,
dwudziesta piąta odwraca ster we właściwym kierunku.

Gest - choćby wymuszony,
ucisza fale, przywołuje do porządku
zmąconą pogodę,
przywołuje prawidłowy rozkład dnia.

Słowa, duszone w sobie od samego początku,
wypływają wyłącznie nieme, wmieszane w powietrze.

wtorek, 19 stycznia 2016

439. Pierwszy taniec

Pierwsza zabawa,
dziecinna jeszcze,
w rytm znanych dźwięków.

Pytanie zagłusza muzykę,
przesłania myśli,
silnie wdziera się w świadomość.
Odpowiadam wbrew zamierzeniom.
Usta układają się w odmowę.

Lęk przed nieznanym odtrąca obojga,
przelewa od jednego do drugiego
falę doznań, niezapomnianych do dziś.

Pierwszy taniec jest okazją do powrotów
do dziecinnych jeszcze zabaw,
w rytm znanych dźwięków.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

438. Puste biurko

Puste biurko.
Straszy spokojem,
beztroską.

Zwolniona z biegu,
przystaję na długi odpoczynek,
by dostrzec urok niebytu,
zamknąć się w próżni.

Ozdoby sprzed zeszłego święta -
przypominają, że zatrzymałam się w przeszłości.
Puste, coraz krótsze godziny
coraz szybciej odbierają teraźniejszość.
Czas nieuchwytny, utracony wbrew staraniom,
ukradziony przez jeszcze niedokonane.

Czekam, by zmęczyć się, zatęsknić za napięciem,
gładkim snem - nieskalanym fałszywym obrazem.
Stos powołań zapełni rozkład codzienności.
Kolejne rozdroże -
rozwikła tylko chwilowa pustka.

Puste biurko.
Kojące spokojem,
chwilową beztroską.

niedziela, 17 stycznia 2016

437. Córka wiosny

Obrośnięta kwiatami
narodziła się córka wiosny.
Budzi pogrążonych w głębokim śnie,
budzi zimnym dotknięciem białej ręki.

Pamięta poprzednie.
W duszę wkradła się zamieć -
zamarznięty w organach chaos
dążący do porządku.

Narodzona z cząstką śmierci,
jakby zahaczyła o koniec
poprzedniego stulecia.
Pod skutym lodem obliczem kryje się delikatność
narażona na gorąco.

Przebiśnieg szuka ciepła jeszcze w poprzednim życiu,
szuka powoli, lecz zdecydowanie.
Nastawiony zawsze na zwycięstwo,
pozwala sobie na chwilową uległość.

Jestem dzieckiem nowego cyklu.
W kwiecie wieku roztopią się wszelkie pozostałości chłodu.

czwartek, 14 stycznia 2016

436. Królestwo pozorów

Otwarto bramy kolejnego królestwa.
Dla najmniejszych - szansa na samodzielność.
Ptaki wylatują z gniazda, w poszukiwaniu lepszego życia.
Skrzydła wciąż zaplątane w uwięzi.

Nie puści dłoni matki,
stawiając pewne ponad dowolne.
Ręce drżą, nie mogąc choć utrzymać miecza
na wysokości wzroku przeciwnika.
Ten, choć skrzywdzony, nauczył się decydować szybciej.
Jeden jego ruch odbiera poczucie schronienia.

Niewidzialny mur
na potrzeby poparcia królujących.
Kolejne gniazdo dobrobytu
do podziału między równiejszych.

Słowa odcięły ptakom skrzydła,
wskazując na ryzyko swobody.
Przykute do lądu, nie mogą obejrzeć świata z góry.
Prawda wyceniona zbyt wysoko.

Otwarto bramy kolejnego królestwa,
po cichu zamykając je za naszymi plecami.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

435. W pogoni za cichą

Zbyt cicha jesteś.
Zbyt się ukrywasz, by wydobyć cię z tłumu
myślących inaczej.

Jedno słowo musi nakierować,
jeden gest przypomnieć, kogo szukam.
Widziałem już - wystarczy choćby spojrzenie,
mówiące, że chcesz.

Niełatwo rozeznać się w nieoczywistym,
przywołać wymarzony obraz,
przenieść do życia,
wyczyścić z idealności.
Pod osłoną obojętności kryje się dłuższy korytarz
prowadzący do spełnienia.

Byle wykorzystać szansę,
gdy zaufanie otwiera bramy,
zamyka zaraz po przekroczeniu progu.
Decyzja staje się ostatecznością.
Pragnienie kojącej niewoli.

Często zbyt cichy.
Jedno słowo musi cię nakierować.
Spojrzenie - mówiące, że chcę.

niedziela, 10 stycznia 2016

434. Zabić obojętność

Zasypiam z otwartymi oczami.
Nie słyszę krzyku.
Obudziłam w sobie obojętność.

Mur zburzył się u mych stóp,
zaraz na wprost świat zatraci równowagę.
Nie słyszę, jak woła o pomoc.
Wychowałam obojętność.

W biegu nie zauważy nikt,
podświadomie znikną pod powierzchnią gruzu.
Dotyk uświadamia mnie o życiu,
że jeszcze nie czas,
jeszcze nie nadchodzi podsumowanie.

Jedyne, co zabiło we mnie obojętność.
Czuję ciepło - zakazuje mi zasnąć,
by nie przeoczyć najważniejszych
fragmentów świadczących o ciągłości bytu.

Zapach młodości, człowieka.
Tuż obok - słyszę każdy oddech,
jakby odliczał wartość każdej sekundy.
Ziarnka zbyt wolno przesypują się przez klepsydrę.
Nie czas, by oceniać decyzje sumienia.

Zasypiam z zamkniętymi oczami,
by lepiej wsłuchać się w krzyk.

piątek, 8 stycznia 2016

433. Fikcyjna śmierć

Niefizycznie
postać zamieszkała w moim umyśle.
Czarne na białym, by pobudzić wyobraźnię,
by dodać do księgi życia.

Marionetka, nieobdarzona realnym bytem,
nie postępuje wbrew woli twórcy.
Poznaję duszę nierzeczywistą,
spoglądam na wytwór myśli
niematerialnie.

Zjawia się, odchodzi, zaskakuje,
krzywdzi słowem niesłyszalnym.
Nie wyrywa się spod kontroli,
jak obraz - nie wykracza poza płótno.

Nie przebłagam artysty, by odwrócił bieg wydarzeń.
Nie przebłagam o powrót z fikcyjnej śmierci.

środa, 6 stycznia 2016

432. Pożegnanie rycerza

Przybyłem z przeciwnej strony,
miałem oddać cię w ręce wroga.
Z ognia ukazałaś zbyt młodą twarz,
zbyt skrzywdzoną.
Zbyt ważna, by powierzyć ją czarnym płomieniom.

Koszmar senny -
oprawca o mrocznych skrzydłach.
Każdej nocy w jego sidłach,
a jedyną siłą okazała się tęsknota.
Jedno spotkanie, by porzucić obowiązek,
porzucić w imię twojej sprawy.
Ucieczka od zdradzonych.
Ucieczka w ramiona śmierci.

Zaledwie raz,
sekundę przed odejściem pierwsze i ostatnie słowa,
w których nie wyjaśniłem do końca.
Odłamek uczuć zaledwie, którego nie zapamiętasz.

Chciałbym odwiedzić twój sen,
żyć choć w ten sposób,
dopełnić obowiązek do końca,
czuwać.
By zostawić o sobie odrobinę pamięci.
Błękit oczu spod skrzydlatego hełmu.

Nie zdążyłem właściwie pożegnać.