środa, 19 września 2018

909. Czarci miot

Kochać się można tylko z kimś
i nikt nie powie, że jest w tym układzie
o jedną osobę za dużo. Być podmiotem moich zdań

to nie mieć o mnie zdania
lub sprowadzać do pozycji
przecinka, tak, trzeba oddechu w twojej gonitwie
po zakamarkach mojego mieszkania, lodówki pełnej
wody i mięsa, bo czymże innym jestem dla ciebie,

seryjny kochanku, pożeraczu organicznych
drapaczy chmur? Począłeś we mnie czarci miot,
a może zrobiłam to sama, gdy wyszedłeś, nie mogąc doczekać się,
aż wyjmę palce ze wszystkich dziur, które próbowałam
nimi zapełnić. Gdy już ujdzie całe powietrze,

a skóra zwiotczeje, możesz wypchać mnie, postawić
na komodzie obok zegarka, kartki na święta
i sztucznego kwiatka. Albo przyczepić do kluczy,
ściskać w nadziei, że w końcu przyniosę ci szczęście.

czwartek, 13 września 2018

908. Heima

zużyci lądujemy na śmieciach
pozostawionych potomnym przez
ściany naszych domów sufity kiełkujące
jak grzyby po kłótni pleśń na chlebie

pieśń na śniadanie podała tylko własnej roboty
tylko z własnej kieszeni pokrywała koszty
twoich żołądków
i jelit
i przykrych tego konsekwencji

gdyby zapytać ją co chciałaby w zamian
zażądałaby sakramentu
tego gdzie geny wiesza się
na choince
na ścianach
nawet na suficie

byle z dala od grzybów

sobota, 28 lipca 2018

907. Ogród, gdzie spotkały się spojrzenia

Pośrodku ogrodzenia ciągną się hektary
małych i wielkich wysp, odłamki twardej
lecz kruchej skorupki, zanurzone we łzach

piętnastu miliardów oczu. Jakby wszystkie naraz
spojrzały w jedną przestrzeń, nie dziwię się, Boże
błogosławieństwu ślepych, widzów szczęścia
miłości i czasu, lepiących z tego

nowy glob, odporny na przeszłość
ale pusty w dotyku. Kto choć raz oddychał
niech odda człowiekowi co ludzkie
śmierci co ludzkie, ciałom co eteryczne

niech zaśnie w polu ciał bez człowieka.

piątek, 20 lipca 2018

906. Zakaźny

Którą połową szklanki czujesz się,
gdy wyjada cię łyżeczką, wyskrobując
resztki z lewej strony skóry? Czeka na więcej,

pompuje jak najęty, wymuszając transfuzję
rdzawych doświadczeń. W twoim miękkim ciele
korozja rozejdzie się świerzbem po języku (każdym,
którym się posługujesz), po powiekach, co brzmi naiwnie,
lecz pozbawi cię snu. Utkniesz w martwym punkcie 

na granicy bluźnierstwa o stanie nieważkości 
w świecie sześciennych domów i ich sześciennych mieszkańców
nazbyt twardo stąpających po ziemi. 

poniedziałek, 16 lipca 2018

905. Zaduszki

Jeśli dobry Bóg kołysze Cię do snu,
a zły Bóg każe biegać nocą
i kreślić gwiazdozbiór, możesz

wyspowiadać się babci sprzed
pierwszej drugiej światowej, głuchej,
ale tylko na dźwięk, kruchej miednicy,
wystarczająco szerokiej, by pomieścić Cię

z całym ciężarem włosów, skóry,
mięśni, kości (które warstwy rozdziela dusza?),
a potem złożyć w ofierze wysypisku, bezczeszczonemu
modlitwą dwutlenku węgla, za którą
wciąż nie podziękowałeś drzewom.

niedziela, 15 lipca 2018

904. Obrane

Czy jeśli włożę palec dostatecznie głęboko,
znajdę znajomy odcisk, jakby ktoś był tam przede mną,
głęboko w dumie i uprzedzeniu do
wtykania zazdrości w nie swoje sprawy?
Jej skóra śmierdzi śmiercią,

śmierci śmierdzą kości serca,
obrane ze słodkich krwinek
czerwonych jak miłość i agresja, jak
błękitna jest woda, a sobota szara,

choć po prawdzie najbardziej tęczowa,
jakby w hołdzie dla wolności wyboru
albo człowieka -
jedynej łzy Słońca.

czwartek, 21 czerwca 2018

903. Pamięć skór

Jeśli kochać, to tylko podmuchem
zatrutych płuc, drżeniem ciepłych krwinek

pod grubym nawarstwieniem niezrzuconych 
skór. Wiecznie w nich za zimno
albo nagość wstydzi się znających ludzkie ciało
jak swoje własne. Kiedy w końcu się pomarszczą,

pożółkną, zapachną książką czytaną
do splamienia kartek, cytowania co lepszych
zbliżeń, niepodzielnych, więc zaburzających

numerację wtórnym powrotem 
do niezdarzenia. Słowa dotyku piszą się same,
postarzając mnie przedwcześnie, zaburzając rytm

pamięci, błogosławionej, bo
nie widziała, a uwierzyła. 

środa, 6 czerwca 2018

902. Narkotyk Jurka

zabierz na plecy grób
ciężki wróg adrenaliny
Bóg wącha ci stopy
od spodu rządzi królestwem niebieskim

a ty sięgasz po biały proch
w nosie proch w oczach pustka
przed i po ślepocie istna psychodeliczny
świst i płacz Cecylii poniżej ósmego tysiąca
ginie pod zimną warstwą niespełnionych obietnic

śpij i słuchaj
Jurek newarskiej kołysanki
Jurek wiecznie niespełnionych
nie śpij
słuchaj
Cecylia
jak sięga bruku
twój zawsze drogi
zawsze drugi

nie martw się, wróci

sobota, 2 czerwca 2018

901. Sekret Wiktorii

Postaw płaską stopę
na płaskiej ziemi pod kątem prostym,
modląc się, by słońce wykonało piruet

wokół osi krzywych pleców, nierówności pod sufitem
czaszki tak trudno rozkładalnej, że mogłaby służyć
jako azyl po zgonie. Skórę zrzucasz na co dzień,
przypiekasz na brązowo, by efekty przykryć
warstwą pudrowego kurzu, odkurzyć na wiosnę,
a zimą schować pod płaszczem. Są tacy

(to nie żart), co nie wkładają jej w ogóle,
wyznaczając ten oszczędny trend, Sekret Wiktorii,
którym jest nic innego jak utkwiony między
pryszczem a kurzajką termin ważności.

sobota, 26 maja 2018

899. Daleki od plastiku

Lepiej być samemu i samotnym
niż tylko samotnym. W tłumie noszę

się gorzej obchodzę z nadmiarem siebie,
przelewaniem do butelek po czystej
w myśl zasady recyklingu.

Mętna nabiera kształtu
długoszyjnego przyjaciela człowieka
i ekoroli, w skrócie suknia z etykiety
procentuje najsilniej. Gdy wychodzę z obiegu,

ciuchy wrzucam do papieru, a ciało
w wieczny nierozkład, bo daleki od plastiku.

sobota, 12 maja 2018

898. Jest dla nas miejsce

Wracam do siebie po awarii społecznej,
skażeniu radioaktywną próbą dezercji

ze Strefy Wykluczenia, gdzie w rozsypce znajduję
porządek rzeczy, palec ludzki (Boży?)
zrobił zwrot w tył, pozwalając mi kwitnąć

bez wody i koloru, karmić się bezgłośną
kołysanką wysypiska zużytych lalek,
szmacianych mężczyzn i kobiet, nadmuchanych

wystarczająco, by wybuchnąć,
skurczyć się i na nowo zacząć oddychać.

środa, 9 maja 2018

897. baroczyzna

cóż będzie czynił jak się nie pozbiera
spod stołu bronią nas mężowie stanu

żony uchylają rąbka spódnicy
panu z tylnej ławki jak się modli
o czystkę istne całopalenie

na przebłaganie pana boga w trójcy
podzielonego (naszego, nie ich)
przepraszam ale popróżnuję sobie jeszcze

sprzedam pannę niech lgnie do mnie
dziesięciu zrobią epokę jak ta lala

czwartek, 3 maja 2018

896. Psychotropia

Myśl to metafora. Wszystko co przelewasz
do ust (od góry czy od dołu?)
smakuje niestrawionym słowotokiem, to jest na skróty

tropisz Świętą Trójcę, nieśmiertelność duszy
i ostatnią liczbę, co zatka czarną dziurę 
jak wtyczka gniazdo, pójdzie prąd
po gęsią skórkę westchnie mnie, wetknie
prowizorką w sedno. Napięcie zawiśnie

jemiołą nad moim obcowaniem
z przestrzenią, ściekającym po brodzie
ślinotokiem, to jest na około i nigdy.

wtorek, 1 maja 2018

895. Nie dawajcie psom tego, co święte [Mt 7, 6]

Szczekaninę nocną oblizawszy
łapię język franciszkański, za skórę
zębami chwytam niemowlę, wtedy mniej płacze,

a ujada i warczy na widok kobiety
o złej renomie. Nosem nie słowem
odróżnia ją od psiej matki (który samiec

skojarzył je jak gumkę do zmazywania
szkicu dziecka?), psiej surogatki
dźwigającej grzechy ludzkiej rasy.

niedziela, 15 kwietnia 2018

894. tak się rodzi

pociło się ciało nawilżając etykietę
zdzierając odzienie czysty spirytualizm

miał wejść ledwie pod naskórek, a nawadnia
kory mózgowe, już wypuścił pąki
kwitnie mi życiem pozamacicznym.

tak się rodzi, jak się idzie na całość
się zbiera na odwagę dopiero gdy
głuchną ściany, już nie stają za mną murem

tylko sędzia maluje mi czerwoną kartkę:
w 2017 wzrosła liczba urodzeń

więc rozbieraj się tylko przed lustrem
chroń skórę przed bliskim oparzeniem trzeciego stopnia

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

893. [robak trzyma w tajemnicy motyla]

robak trzyma w tajemnicy motyla
noga to nie sposób na krok równy stopę

i ćwierć sensu czemu tylko jedną czwartą
mnie pociąga zgodne z naturą
przeistoczenie na korzyść

zgodności cyklu i recenzji lepidopterologów
groupies nowej definicji piękna
starej jak matka ziemia znanej jako

kokieteria nie dla zysku, to jest miłość?

piątek, 23 marca 2018

892. [alienista mierzy mi adrenalinę]

alienista mierzy mi adrenalinę
w Fahrenheitach przekraczam trzy sześć sześć
szczęść mi święty Walenty, odłóż serduszka

i zajrzyj pod nagłówek, czy w lidzie
diagnoza jest prawidłowa. z tłustego druku
ocieka skrót myślowy, a mnie trzeba by

rozłożyć na linijki księgi opatrzyć twardą oprawą
byle nie tytułem, z tego rodzą się domysły

o przeszczepach z zasady nieprzyjętych

poniedziałek, 19 marca 2018

891. Tylko różę

jeśli GMO to szczepionka z serotoniną
Kraków to butla tlenowa, czegoś tak przeciwnego
przedziwnego naturze nie przyśniło się

ani muchom, nawet tym o maślanych oczach
(fly, butter, fly!)
zakochanym w słodkich deszczach, ani owocówkom -
zgniłej odmianie weganizmu.

jeśli kopulacja to akt twórczy
na nic modlitwa, chyba że do ikony w lustrze
świętej nieświetnej patronki siedmiu boleści

zrób mi dzień alergią na powietrze
całuj na potęgę w strefach dla palących 

tylko różę trzymaj, książę, pod kloszem

sobota, 17 marca 2018

890. Priorytet

w jaskini nie słychać twojego bólu
jest zbyt jasny zbyt oślepia mi ciemnię

studio płodzenia
i rodzenia dzieł, akuszerka poprawia już błędy
na czerwono. małe rośnie nam jak na kredowym papierze

dojrzewa szybko twarz ma po tacie
o brzuchatej głowie - właśnie przenosi jej kalorie
na chudą mamę bezradnie kreślącą

kolejny rozdział o chłopcu w drodze
scenariusz drogi chłopcze noś dumnie nazwisko
przekaż żonie bądź obwolutą jaką zauważy każdy

kto przejdzie obok witryny. uśmiechaj się
nie rób wstydu rodzicom wysławiaj się
jak przystało na bestseller.

w jaskini nie słychać
twój ból znają tylko uważni czytelnicy

sobota, 10 marca 2018

889. [mały człowiek ma dłonie z plasteliny]

mały człowiek ma dłonie z plasteliny
oczy z guzików uśmiech rysowany
koślawą linią bruzdą na policzku

dodającą lat, a ja wciąż widzę cię
w sztywnych objęciach wskazówek zegara
jak tulisz się do liczb bez pojemności
bez pokrycia w zimne noce bez waluty

wartej pocałunek w zadrę. brzmisz melodyjnie
śpiewasz Braille'em, a ja napawam się
niezrozumieniem lepieniem jeszcze ciekłej
wersji samej siebie podatnej na kształty

o których nie śniło się współczesnym filozofom

niedziela, 4 marca 2018

888. Umowa śmieciowa

Syria to biblia w obrazkach
szczypta dreszczu przed kulturą świtu

podkręconej ostrości i wady wzroku
a trzeba widzieć więcej, czuć szybciej
i kończyć zawsze za wcześnie. jakby nie starczyło

że mam objętość, skład chemiczny
kłaniam się naturze i oddaję na recykling.

będzie ze mnie więcej
plastikowych głów, smoczych płuc
i pluszowych macic - mamie miś
już nie trzeba taty misia, dzieci dzierga się hurtowo

doszywa brakujące ucho
rana goi się szybko, tylko tej pod żebrami
nikt nie zabliźnił, a od tego warto by zacząć

sobota, 24 lutego 2018

887. Amelia z domu Vujicic

gdy zabrakło rąk do pracy przypomniałam sobie
Amelię z domu Vujicic - jej gest na kształt uścisku dłoni

spocone czoło, którego nie obtarła
kilometry, które przeszła
w pamięci snu o moich spacerach
przeklętych spacerach, gdy nie było czym podjechać

Amelia nigdy nie chciała
wolała dziergać miłość i snuć plany
o kompozycjach, szarpaniu strun
albo chociaż klawiszach, byleby
nakarmić zmysły, usłyszeć ich nasycenie

tańczyć na deszczu, nabierać go do ust
pamiętam jej pocałunek, miał w sobie więcej
namiętności, niż kiedykolwiek mogły dać ramiona

886. Hydroterapia

w brzuchu wieloryba jest za ciasno
ściany mają uszy, chłoną każdy dźwięk
myśli, rosną do rozmiarów morza

usta Jonasza niezdolne do oddychania
mogą mówić, a milczą zachłyśnięte powietrzem
muszą wyschnąć, gdy woda opływa je szerokim łukiem.

więcej ich do krzyku
wracającego w dwójnasób
do przepełnionych płuc
tym, czego nie powiesz

bo nie godzi się nie wypada
a zwierzę i tak usłyszy, ogłosi światu
nową hierarchię gatunków. weźcie go

i rzućcie w otchłań, niech oczyści się przestanie
być solą w oku, niech się stanie solą ziemi

wtorek, 13 lutego 2018

885. Łania

chcę pobawić się twoim snem
obracać w palcach, choć skóra
boi się imion, szczególnie tych bliskich

duszy obcych niewinnej klatce
do której zapraszam cię, jeleniu, jak na przyjęcie
na ucztę zmysłów, zbyt głośnych w milczeniu

w przestrzeni lasu wołających mnie echem
bym znalazła sposób
tylko w twoim przypadku

tylko w tym jednym przypadku
gdy nie boję się odbicia nocy za dnia

poniedziałek, 5 lutego 2018

884. Mów mi ja

o czym szumią listy mojego lasu?
opadły tuż przed końcem roku
pisząc nagość i korzenie

jedyne co ostały się
zapadły pod ziemię (jeszcze ktoś szuka
w odbiciu nieba drugiego dna?)

drugiego dnia, po tym jak
rozpoznałam tę postać moimi rękami
rozgrzebującą ziemię, ta znalazła mnie

w łazience przed portretem
który tak bardzo lubi mnie naśladować

niedziela, 4 lutego 2018

883. Adam

turpizmu się nie kocha
turpizm się gwałci

jak zmianę butów w podstawówce
(kogo bolał paproch na podłodze?)
lat siedem to o siedem za dużo
za późno na aborcję

człowieka w człowieku, zaczyna się gładko
spływa wartko, jesteś mordercą
zanim wypowiesz słowo, bo zdążyłeś

wzbudzić w sobie zdolność wyobrażania
mojej skóry zimnej, z twojej winy
niezdolnej do kochania już na pewno, bo wcześniej
tylko być może

turpizmu się nie gwałci
turpizm obnaża się sam

ma twoje oczy i pachnie ponętnie choć brzydko

sobota, 3 lutego 2018

882. Popielec

aureola zostawi na szyi ślad
niezbyt podobny do stygmatu

niezbyt z ciebie Pio Francesco Forgione
by rościć sobie prawa do umów niebieskich
krwawić atramentem na wieczne rozpisanie
w rozpasanych tomach skrzętnie kopiowanych

przez benedyktyna z Monte Cassino, aż trafił szlag
cały dowód na istnienie, twój święty sposób na przetrwanie

czwartek, 25 stycznia 2018

881. Adoptowany

dzieci Darwina łączcie się
w bólach rodźcie, białe kobiety
czarną istotę białych chłopców

giętkich chłopców złóżcie w ofierze
nowym Aresom, lubicie mityczność
śmieszni ci Grecy antyczni (współcześni?)
śmieszniejsi niż dwa tysiące dwunasty

łączcie się parami
lub trójkami (antykreacja?)
bierzcie i jedzcie
bo kto pierwszy ten lepszy

a kto ostatni
ten tylko adoptowany

niedziela, 21 stycznia 2018

880. Na amen

na życie umarła
tasiemca w brzuchu lat
kazirodczo kochała
głodzić do rozpuku

do pęknięcia rozsypania w drobne łzy
na jej twarzy lecz
nie jej

suchych oczu zwróconych ku wewnątrz
wpatrzonych w nagi knot
przez uda do serca 
dead line na amen

ślepych na moją tęczę
którą błogosławię
dołeczki w kącikach
wypoczętych ust

sobota, 20 stycznia 2018

879. [skóra gęsieje bez względu na kolor]

skóra gęsieje bez względu na kolor
ślepy szkicuje sumienie, odtwarza w myślach detal

jakim dmuchali mu do ucha, daleko od
ust składali pocałunki na pożegnanie
choć żadnego w tym nie było rozstania

otaczali ciasnym kołem
koloryt mienił się zapachem, każdy jeden
miał pięć palców u ręki i dwoje sprawnych oczu

tylko tej woni
eugeniczny posmak
słodki jak Safona
w objęciach mężczyzny

nie dał ślepemu dokończyć krajobrazu

piątek, 12 stycznia 2018

878. Daj umrzeć na San Junipero

jeszcze oddycha ISBN płuco zapasowe
jakbyś wciąż szeptał, lecz moje uszy nie spytają
nie znają już warg zapominają języka

nawet tego, którym śpiewałam cię pod melodię
marszów pogrzebowych. papierowe żółknie
skóra pod paznokciem obnaża pozory, zostawia cię
bez okładki, nagiego na odczyt (lepiej późno niż wcale)

w końcu bez
usystematyzowanego alfabetu
ledwo biały (to brzmi dobrze)

trwasz.
niebo jest miejscem na Ziemi 

środa, 10 stycznia 2018

877. Per aspera ad astra

gdzie była noc, gdy skarżyłam się
na rozdwojenie końcówki języka?

podciąć do równej linii to kwestia retoryki
starej jak globalizacja i płeć kulturowa
nowej jak wojna o jutro, w której prędzej
czy później walczy się o wczoraj

lepsze, bo minione. pisane wpędza w oczytanie
kto ma uszy niechaj zamknie oczy, zdejmie szkła
kontaktowe i wpuści świat do wewnątrz. niewidziany pachnie różowo,

co skutecznie redukuje
poziom emisji spalin i przedsięwzięć z dawno minionym terminem ważności,
lecz nie zmienia żarówek. przez trudy

do wypalonych gwiazd zmierzam po omacku

poniedziałek, 1 stycznia 2018

876. Wann?

śniłam tasowanie na oślep i szybkie rozdanie
każdemu wedle przypadku: kto dostał przeszłość

nadążyłby, ale się nie stara. krzewi dziedzictwa
błędne koło nie na twoje nerwy, osierocona córko 
miłości czysto ruchomej. kto dostał przyszłość

podświadomie skrywa, że spodziewa się
niespodziewanego. dmuchanie na osiedla z kart
będzie hobby ziemi, która już nie chce przynależeć,
a posiadać, plewić demografię. kto dostał tu 

i teraz pierwszy wykłada talię na stół - przegrywa?