poniedziałek, 31 października 2016

641. Sprzężenie zwrotne

Mam dostęp do tych starych ksiąg,
w których płakałeś jeszcze
pocieszany przez rogatego starca.
Kilka nudnych stron
splamionych nie moim grzechem
doprasza się
o wyzwolenie.

To moje krwawienie,
tchu nabieram przy każdej wymianie
rozgrzanych impulsów.
Nie oszczędzam na przyszłe,
moje w tym
carpe diem,
życie w kosmosie
bez oparcia
o twardy grunt.

Poranki już nie należą do mnie,
przedłużeniem są
snu o przestrzeni bez niedopowiedzeń,
myślą przewodnią
piosenki o człowieku rozsądnym,
któremu wypadło po drodze
z kieszeni za uchem
proste rozeznanie.

Z natręctwami postępuje się brutalnie,
wkłada się je choćby
do rakiety,
wysyła w przestrzeń
wolną od przyciągania.

Tak powstają
spadające gwiazdy,
zabobony,
zwarcie
w systemie wartości.

Do wyzbycia się resztki
objawów wegetacji
będę leżeć w kałuży,
pod twoimi stopami
wiązać ci sznurówki

tak, żebyś się potknął
w momencie przełomowym,
a uderzając o bruk
wybił z głowy
światy równoległe.

640. Dla wymagających

Nie dla mnie pan, panie Płaksin
Dla mnie Włas Fomycz, artysta
Z duszą poety marzącą
A pan co? - Telegrafista!

(Julian Tuwim Piotr Płaksin)

Powabnie drży w uszach melodyjna cisza -
niecodzienny koncert znaczeń

nastrajam się
całkiem układnie

Wyciągam z kieszeni
garść niespożytych jeszcze 
tabletek przeciwbólowych

nastrajam się
całkiem konwencjonalnie

A wszystko to
dla zachowania się rozważnie
w stanie bliskim obłąkania

nastrajam się
całkiem prawdomównie

A wszystko to
bajka na uśpienie 
pobudzonej świadomości

nastrajam się
całkiem beznadziejnie
.
.
.
A jednak się zdarza
niezależnie od nastrojenia
dla wymagających
koncepcja
z duszą poety marzącą
choć po prawdzie telegrafista

niedziela, 30 października 2016

639. Nadmiar

szyby popękały od nadmiaru powietrza
temperatura jest zbyt wysoka

zbyt
chwiejnie
się
uzewnętrzniam

świeży dopływ tlenu
to jak pobudka
koniec zabiegu
śpiączka miała być tylko
etapem przejściowym

od ściany do ściany
od ściany do ściany...

ciasno mi
ciepło mi
paruje od tego
cały zapas wody

nie ma czym
napoić
spragnionej odświeżenia
tkanki mózgowej

od ściany do ściany
od ściany do ściany...

nadmiar
wrażeń
kruszy mi
konstrukcję

638. (ma)Tematyka uczuć

Jeden
plus jeden
nie zawsze równa się
para
fraza
melo
dramatu

Mnożymy ilość
znaczeń,
dzielimy na poszczególne
interpretacje,
podnosimy rozchwianie
do potęgi zerowej
co i tak 
zawsze wynosi jeden

zaokrąglone do minimum.
Udajemy, że nieważne
cyfry po przecinku.

środa, 26 października 2016

637. Rozmowa mistrzyni z (ledwie) żywą śmiercią

Topnieją pozostałości zeszłej wizyty
puk! puk! żywej śmierci,
herbata była za gorzka,
bez cukru.
Od niego przybiera się na wadze.

Upomniała się o nasze przymierze,
zgodnie z którym
puk! puk! nawiedzę ją kiedyś,
napijemy się 
herbatki (tfu!) za słodkiej.
O mdłą wizytę ponownie się doprasza.

Zagramy kolejną partyjkę,
zagramy sobie na nosach,
która której
łeb odrąbie pierwsza.
Której z tym lepiej do twarzy,
której lepiej bez twarzy.

Pośpiewamy stare piosenki,
hej! która którą wybije z rytmu.
W marszu żałobnym 
nijak
doszukiwać się melodii.

A jak już osiągniemy
odpowiedni poziom upojenia
przejdziemy się nocą 
(tak, nocą!
żebyś wtopiła się w otoczenie),
romantyczny spacer
brzegiem jeziora

plum, plum
to mistrzyni
wepchnęła cię do wody

oj,
wygląda na to, że
sama sobie zaprzeczyłaś.

wtorek, 25 października 2016

636. Przejaskrawienie

Samolot spłonął w pożarze
świecy
Utonął w słonym jeziorze
łyżeczki
Pasażerowie w pył się roznieśli,
wyparowali

Płyn niepłynny
biją się cząsteczki wodoru
poza grawitacją
o lepsze miejsca
w dusznym pomieszczeniu
jakby to od nich zależało

Ich katastrofa
sprowadza się
do spożywania obiadu.

niedziela, 23 października 2016

635. Terapia

Napaskudziłam
nie posprzątałam
to niezbyt dobrze o mnie świadczy.

Tak się objawiam
nie zawsze zachęcająco,
no bo jak inaczej
w przypadku niewyleczalnego
uczulenia
na ostracyzm?

Na lek rzucam się zachłannie,
zachowuję
co najmniej niestosownie.

Założyli mi kaganiec,
bo mówiłam za dużo,
zaczepili smycz,
bo uciekałam zbyt daleko,
tak to się kończy,
jak się nie przejdzie szkolenia

z estetyki,
z subtelności,
z dystyngowania,
z prawa własności
(wbrew któremu
wszystkim należy się dzielić)

Napaskudziłam
nie posprzątałam
no i co z tego?

634. Pękanie (wiecznie ruchome)

Wielki Wybuch
to wydaje się
pęknięciem mydlanej bańki
jedno plum
pierwsze i ostatnie

znam takie
odejścia i powroty
mysz w kołowrotku
wiecznie ruchome
powstawania
a świat wciąż ten sam

pęcznieją bębenki uszne
zbyt nachalnie upomina się
materia abstrakcyjna
jakby w mózgu, a jakby nie
natręctwo
rozkosznie
wyczerpujące

krzyczy mi w środku nocy
nienakarmiony bachor
narasta w nim
i we mnie
frustracja

ile to takich
dziennie
na sekundę
wielkich wybuchów

sobota, 22 października 2016

633. Po egzaminie

Rozgałęziam się,
cztery pary rąk,
trzy pary nóg
to nie wystarcza w dalszej perspektywie.

Moja doba ma
trzydzieści dwie godziny
z czego trzydzieści
owinięta pościelą
okręcając wokół palca kosmyki
umykających chimer
obmyślam sposób
na oszczędność czasu.

Z tego rodzą się
barwne innowacje
nieznane jak dotąd
niesprawdzone ideologie
(i tak nigdy nie wejdą w życie)

Scenariusz już dawno spisany,
teraz tylko doszlifowuję
(zmieniam z dnia na dzień)

Najpierw była
nieświadomość
następnie
świadomość zbyt dająca się we znaki

potem
egzamin
a po egzaminie
urywa mi się film

potem jest życie, którego nie znam.

piątek, 21 października 2016

632. Pariasi

Serce człowieka
to marginalna część ciała
bijemy (się) dla zabawy
nogi ziemi
gliniany kolos
jak dla mnie
już za ciężki.

Ty jesteś
z kasty najniższej
(zawsze to coś)
ja jestem
spoza kasty.
Kompleksy chowam za dekoltem
ubrana w golf
ściska mi szyję
wełniana groźba powieszenia
za twoje przewinienia
pożądliwość
baśniowych awansów.

Ja nie tak planowałam
a nawet, jeśli
wypisałabym się z listy.
Mieliśmy być
anonimowi
jak kluby twórców
i alkoholików
(to ułatwia wzajemne powiązanie).

W organizmie
lub odrobinę poza
mini organizm
zbyt obarczony
troską o nie swoje.

631. Modlitwa poufna

Sprawiedliwie nie oznacza po równo ~ św. Tomasz z Akwinu

Za wiekowe wojny czekałoby Cię
kolejne ukrzyżowanie.
Krach pokoleniowy,
niedopowiedziane warunki stanowienia.
Od ust odjęcie biednemu chleba.
To nie Twoja wina, Boże.

Za pogwałcenie świętych zasad,
konstytucji praw złodzieja.
Zbawienie miało nie być na sprzedaż,
więc należy się każdemu.
Od ust odjęcie tchnienia choremu.
To nie Twoja wina, Boże.

Za Twoich anielskich posłańców,
przepasanych cnoty wstęgą.
Odmawiam posłuszeństwa bękarcim braciom,
okraszonych prowizoryczną aureolą,
nieprzejętych powierzoną im rolą.
To nie Twoja wina, Boże.

To wyznanie
zachowaj, proszę, dla Siebie
jako dowód ufności
Boskiego adwokata

To wyznanie
zachowaj, proszę, na czarną godzinę
jako przepustka,
gdyby nie chcieli mnie wpuścić.

Szykuje się
zamach stanu
włócznia wycelowana w bok
w ręku bicz
ostrzega Cię w porę
najmłodszy z uczniów.

To nie twoja wina, Boże.

czwartek, 20 października 2016

630. Randka w ciemno

premiera długo wyczekiwanej pozycji
ulubiony autor
tytuł niczego sobie

nęci mnie okładka
chciałoby się już dotknąć
powąchać
przeczytać
otworzyć

nęci mnie treść
fragment promujący uzależnił
chciałoby się więcej
i więcej
do utraty świadomości
zagłębić
w nieznanej fabule

stop! cena jest wygórowana
to jedyny egzemplarz
w zasięgu mojej ręki
czeka na półce sklepowej
a kolejki brak

pytasz, gdzie przeszkoda
książki, zwłaszcza te dobre
mają to do siebie, że
nie zawsze odwzajemniają uczucia
a dziwnym trafem
pożądamy tych kapryśnych
o otwartym zakończeniu
jakby wołały niemym zapisem
dopisz... 

literacko okraszone
pierwsze nasze spotkanie
obcowanie z papierowym ciałem
słodkimi słowami
te nie muszą przedzierać się przez usta
by dotrzeć do duszy
zauroczonej czytelniczki

co jak co
nie znam jeszcze treści
randka w ciemno

629. Wiersz, w którym autorka niegrzecznie i stanowczo uprasza liczne zastępy (nie)bliźnich, aby ją w dupę pocałowali

pamięci Juliana Tuwima,
którego dzieło pozwalam sobie parafrazować

Apolityczni ignoranci
Niedorobieni showmani
Z natury błędu cni palanci
(denerwujący, choć upośledzeni)
Choroby nieklasyfikowalne
przez NFZ - leczenia sztukę!
Obietnice niezapominalne
Całujcie mnie wszyscy w dupę

Zwierzęta w zoo parlamentarnym
Rozrzucone na prawo i lewo
Zgodnie z podziałem miarodajnym
Zielony ląd, pieniędzy drzewo
Z mównicy głoszący kazania
Kapłani dający pokutę
Za głoszenie wolności państwa
Całujcie mnie wszyscy w dupę

Item dewoci katoliccy
Walczący z Lutrem i prawosławiem
I muzułmańscy wojownicy
(kto wie, które z nich gorszym wrogiem)
Zastygłe w średniowieczu france
Tworzące całkiem zwartą grupę
By innowierców trach! kuksańcem
Całujcie mnie wszyscy w dupę

I te dzieciaki ze szkoły średniej
Co ledwie skończyły podstawówkę
(mogłyby wybrać trochę celniej
technikum, pracę, zawodówkę)
I te dorosłe pacholęta
(jak rośnie ego, tak rośnie tupet)
Zepsuci chłopcy i dziewczęta
Całujcie mnie wszyscy w dupę

I wy prawicowi fanatycy
Lewaki, trolle, socjaliści
Wyznawcy wąsa i carycy
Item niedzielni ateiści
Przedstawiciele polskiej władzy
Niezmienni ani o jotę
(wszak nie dokonali żadnej zdrady!)
Całujcie mnie wszyscy w dupę

I wy, politycy zagraniczni
Co karmią się Polaków bólem
I przeciwnicy ojczyzny liczni
(przyznanie się przychodzi z trudem)
I wy, grube gbury i prostaki
Ignorujący słów kulturę
Alkoholowych koneserów wraki
Całujcie mnie wszyscy w dupę

Modele, lalki, manekiny
Celebryci, co to pstro im w głowie
Kandydaci na wzór padliny
Najpiękniejszego trupa w grobie
Item wiecznie niekontent belfer
Co stał się uczniów wiecznym łupem
Ten, co nie nadąża za życia tempem
Całujcie mnie wszyscy w dupę

I ci, co lubią mnie zawłaszczać
Na potrzeby wyłącznie własne
Kujony, które trzeba głaskać
Aniołki nieuduchowione
I wy, pracodawcy i zboczeńcy
Co za pan brat z szatańskim duchem
I wy, nawiedzeni ideowcy
Całujcie mnie wszyscy w dupę

Item bękarty technokracji
Co z gębą wiecznie w telefonie
I zwolennicy demokracji
(oddaj kochance, zabierz żonie)
I wy, mężatek gwałciciele
Aby podkreślić swoją butę
Wy, córek, synów pedofile
Całujcie mnie wszyscy w dupę

Item jarosze i weganie
Mordercy świata mięsożerców
(zjedlibyście ich na śniadanie
dla złagodzenia natrętnych nerwów)
Najmędrsi historyczni kaci
Wielbiący poklask i ułudę
I wy, członkowie innych nacji
Całujcie mnie wszyscy w dupę

I jeszcze dodać zapomniałam
Lub pominęłam przez subtelność
Że wszystko to się wszak sprowadza
Do pretensji - niesprawiedliwość
Nie wiecie, że to pusta fraza
Co prawdą jest, jak i zarzutem
Z tego wojna, konflikt i odraza
Całujcie mnie wszyscy w dupę!

środa, 19 października 2016

628. Troglodyci

Wiara wycieka im przez dziurki w nosie,
katar dewotyczny,
chorobliwa kolejka po wirusa.
Bóg wysmarkany do płóciennej chusteczki,
wykaszlane przykazania
(żeby nie ująć tego dosłowniej,
ulatuje z nich skutek obżarstwa)

Protest w sprawie przynależności
lewego oka do prawego ucha.
TO, co widzę, niezgodne z TYM co słyszę
(w to również wpleciona jest ideologia).
Głuchy nie słyszy problemu,
a ślepy nie widzi konsekwencji.
Na rzeczy zna się najlepiej,
na braku korelacji między listem a papierem
MÓJ (bo czyj inny?)
dziadek zmarły jeszcze przed wojną.

Chcę zapytać, kto ma rację,
lecz skuteczniej będzie spytać,
kto racji sam siebie pozbawił.

Początek temu miałby dać człowiek pierwotny,
pół zwierz, pół myśliciel,
lwie serce
o mentalności trzylatka
mówiące językiem
dwa plus dwa równa się cztery

Początek temu miałby dać pierwszy w dziejach troglodyta,
archetyp jaskiniowca
malującego biografię na ścianach.
Pół myśliciel, pół zwierzę,
dziś żadne z nich.

Początek temu m i a ł b y dać,
powątpiewam,
postęp języka
równa się
inflacja postępu

wtorek, 18 października 2016

627. Turpis

Znamię na lewym policzku.
Chyba już nigdy nie wyrzeknę się.
Łzy zastygły tuż pod zaschniętą wargą,
kryształki soli, cukierki do ssania.
Do tego pejzażu trzeba się przyznawać.

Pęcznieje w płucach słowny ślinotok.
Chyba już nigdy nie wyrzeknę się.
Uzewnętrzniam się dość nieestetycznie
dla zachęty intelektualnych kloszardów.
Do tego pejzażu trzeba się przyznawać.

Jedna noga krótsza od drugiej.
Chyba już nigdy nie wyrzeknę się.
Kiedyś jedną odetnę i sprzedam w dobrej cenie,
a za pieniądze kupię sprzęt do biegania.
Do tego pejzażu trzeba się przyznawać.

Zakochana w prostytutce.
Chyba już nigdy nie wyrzeknę się.
W taki układ nijak nie wypada wplatać myśli,
wrażliwych inaczej skazuje się na banicję.
Do tego pejzażu trzeba się przyznawać.

piękna niepięknie
odrażająco pociągająca
szok estetyczny

Chyba już nigdy nie wyrzeknę się.
Do tego pejzażu trzeba się przyznawać.

poniedziałek, 17 października 2016

626. Colloquium niecodzienne w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
spotkanie w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Pan pozwoli, że się przedstawię
Bez zbędnych imion i tytułowań
Chyba nie muszę - Pan to w oczach widzi
Istota powabna, co panów się wstydzi

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
gawęda w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Czy to nie tak, że Pan zaczyna?
Krótki small talk (pozwól, że się wstrzymam
Bez ceregieli przejdę do konkretu)
Mający charakter marnego pamfletu

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
dyskurs w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Bo, widzi Pan, ja kocham ironię
Dopraszam się śmiechu, od żartu nie stronię
Popijam go chętniej niźli lampkę wina
(do kilku minut przedłużona chwila...)

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
szczebiot w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Pan (proszę ciebie!) jest do mnie podobny
Równie dystyngowany, co w łachman ozdobny
Choć ja się dopraszam, to Pan mnie rozumie
Tak trafnie rozpoznał w poetów tłumie

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
schadzka w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Jak Pan tu trafił, Panie Artysto
W dzień tak deszczowy, pogodę mglistą?
Pan tak bez windy, na pierwsze piętro
Wdrapał się, znalazł nad wyraz szybko!

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
spowiedź w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Czy Pan tak tutaj z ważną wizytą
Barwnych metafor zabawną świtą?
Choć niezgrabna, ujmuje mnie pańska pisanina
(do kilku godzin przedłużona chwila...)

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
zalotność w mieszkaniu na pierwszym piętrze

Pozwoli Pan, że to ukrócę
I po imieniu do Pana się zwrócę
Jestem Istota (błagam, nie Pani!
Nie mówią do siebie tak zakochani)

Zdarzyło mi się colloquium niecodzienne
zdarzenie w mieszkaniu na pierwszym piętrze
Zdarzyć, zdarzyło się zdarzenie niecodzienne
miłość w mieszkaniu na pierwszym piętrze

625. *** (dedykowane M.)

Weź odłamek serca.
Potwierdzam jego przynależność,
oddaję w zaufane ramiona.

Mówisz - to nie potrwa wiecznie,
zdarzy się rozstaj dróg,
gdzieś pomiędzy
może koniec świata
albo
tylko lub
wielkie migracje,

nieważne.
To medycznie udowodniona prawda,
choć bynajmniej nieistotna
z perspektywy nieskończoności.

Kwitniemy w równym tempie,
wplątane w sieć pytań bez odpowiedzi,
rozważań opartych na poszukiwaniach;

w nich tkwi istota rzeczy.

Mówię - to potrwa wiecznie.
Przestrzeń jest prowizoryczną konstrukcją
nie braną przez nas pod uwagę.
Odejdę tylko na moment,
tyle wystarczy, by poznać,
że jestem wciąż tym samym dzieckiem.

Weź odłamek serca.
Potwierdzam jego przynależność,
oddaję w zaufane ramiona.

niedziela, 16 października 2016

624. Świt marzeń

Pod pościelą miękki sen
wyczuwam wibracje powietrza
lekki zaduch
napięcie nie do zniesienia.

Jestem gotowa.
Aprobuję korelację oczekiwań
wbrew moralnym przykazaniom uchyliłam drzwi
(to przenośnia jawnych intencji).

Nie stoję w progu.
To powinno skłonić do inicjatywy
zbłąkanego w ciemnym korytarzu.

W mojej twierdzy płonie świeca
(dajmy na to, kryształowa latarnia,
dla podkreślenia istoty rzeczy),
żebyś przypadkiem nie pomylił
pozornych świetlików
malujących sen za oknem
z tym, co po przebudzeniu.

To świt marzeń
oplątany serpentyną gestów
cierpliwa wskazówka wiecznego zegara
tyka
coraz to szybciej
w rytm bicia serca

a chwila trwa.

środa, 12 października 2016

623. Słownik pojęć ryzykownych

Namiętności niszczą, rozbierając na czynniki pierwsze.

Metoda zaprzeczeń:
Kocham – nienawidzę,
pragnę – odrzucam,
angażuję się – obojętnieję. 

1. 
Ryzykowne pojęcie pierwsze:

Świętość najświętsza, tocząca zażarty bój z samym Bogiem, który powód do zazdrości ma w tym niewątpliwie i znacząco. Pochodzi ze mnie, mną jest, ode mnie się oddzielając. Duchowość przybierająca formę złożoną z alfabetu łacińskiego. Jest w tym więź najpewniejsza, jak małżeństwo błogosławione Boską ręką. Jedno ciało zmuszone jest pomieścić tę złożoność egzystencji.

2.
Ryzykowne pojęcie drugie:

Niejedno ma imię. Nie daje poczucia swobody i niezależności, skłania do wyrzeczenia się cząstki siebie. Wychodzę poza strefę ja zmuszając się do próby dopasowania w sferę ty. To cholerny akt słabości, ciche pragnienie zaufania, ryzyko spadochroniarza. Z tego rodzą się niestworzone rzeczy, niekoniecznie pożądane.

Na tym kończy się
słownik pojęć ryzykownych...

Daremne żale, próżny trud
Przyjdzie mi ulec, zgodnie z życzeniem,
choć grząski to grunt. 

622. Przeoczenie

Kurz na podłodze przymierza się do budowy wieży Babel,
na nieboskie konstrukcje miewam uczulenie.
Stopniowo umieram w tym zeszłorocznym brudzie,
środków czystości brak na składzie.

Połykam tabletkę na zerwanie tkanek nerwowych,
niech nie karmią się więcej nasiąkniętym mózgiem.
Napęczniały od doświadczeń domaga się odsączenia.

Wiosenne porządki.
Obudziła mnie spadająca gwiazda,
kupon na darmowe marzenie.
Co z tego, jak
nie ma go nawet na składzie.

To nic innego, jak zapodziana na poczcie paczka,
literówka w nazwisku,
przeoczenie,
jak niepozmiatana od roku podłoga.

wtorek, 11 października 2016

621. Moje niedoczekanie

W zeszycie w kratkę natrafiam na czystą stronę
to musi być zwrot
przewrót poprawności
żądnej wyswobodzenia
z kodeksu moralnego.

Od samego patrzenia tylko narastanie
spętanych roszczeń
o porcjowanie
codziennej dawki
hormonów zaspokajających

moje  n i e d o c z e k a n i e.
Sny maluje mi poprzekręcane
na niekorzyść
przez korzyść lub jej brak
a stan ten sam
utrata ważnych treści
spojonych w pejzaż mentalny widziany oczami dziecka.
To uwzględnia jedynie dobre strony
dziewicze fantasmagorie
o podłożu prawdopodobnym
z punktu widzenia ważki
niesionej przez lekki powiew
migracji inicjujących

moje  n i e d o c z e k a n i e.
Na czystej stronie spisany list

z a i n i c j o w a n i e

620. Letarg pożądany bynajmniej nie na miejscu

Marzanna opanowała sztukę pływania
dzieci nasuwają czapki na uszy
w południe czerwcowego dnia

To wyśniona przez nie królowa śniegu
gra im kołysankę na rozstrojonych skrzypcach
paskudny pisk przesiąkniętego wilgocią instrumentu

mamo, tej nocy będę czuwał

bo jak zasnę, to
drżę na samą myśl o tym
ugotuje mi lepką zupę-krem
zaparzy herbatę
zaleje wystudzonym wrzątkiem
z domieszką mrożonych truskawek
prosto z sadu

To związek bez przyszłości
nienawidzę widoku jej
miłości
utraty zmysłów
nienawidzę
tej symbiozy
ze zjawiskiem atmosferycznym

poniedziałek, 10 października 2016

619. NIEdziela wieczór

Niedziela wieczór
Humor co najmniej
nie
    rów
          no
   mier
ny


Flaszka
           rozbiła
                       się
                              o
                                szklaną
               konstrukcję
tygodniową


Dziecko
               nie
                       zasnęło
                                     okraszone
                          lękiem    
                        o            
            szklaną
mamusię


W
    tę
        jednodniową
                              historię
                                           wpisany
                                                        jest
                                            dramat
                                    pato
                   logicznych
 prawidłowości


NIEdziela wieczór
Nastrój co najmniej
nie
     po
           zor
      ny

618. AIDS

Higienę naszej intymności porównać można do roztworu niejednorodnego
z poróżnień rodzą się choroby

zbadali mi kanały mózgowe
przeczyścili wacikami
zdiagnozowali
nie dało się dłużej udawać

postraszyli śmiercią
jakby miało to zmienić cokolwiek
niezmywalna plama na koszulce
od kiedy polałeś mnie gorzką czekoladą

grunt, że jesteśmy w tej samej kategorii:
A-ntyzwiązkowa
I-gnorancja
D-rastycznych
S-ymptomów

nieuleczalne fiasko
ale chyba wypada podać sobie ręce
w imię tej jednej cechy wspólnej

niedziela, 9 października 2016

617. Piekłoraj

Chylę czoła przed bezpartyjnym Panem Bogiem
odpusty na kartki
zbawienie za dodatkową opłatą
bez pokwitowania.

Armia anielska
prywatnych kuratorów
świętych nad świętymi
opiekunów strat i zysków.
Tylko ubodzy przekroczą ostatnią bramę
więc odciążyć was trzeba z ciężaru,
wyzwolić grobowiec faraona
od grzechu odsunąć
prawa popytu i podaży.

Módl się i pracuj
to nasza sekretna zmowa
nie działa jedno bez drugiego
to jest, proszę ciebie,
odwieczna doktryna
niepodważalne boskie prawo
a my jesteśmy jego kapłanami
po święceniach wyborczych
nie bez waszej zgody.

Kto daje, dostaje w dwójnasób
(za waszą powszechną aprobatą
odbędzie się to nieco na odwrót -
kto dostaje, oddaje w dwójnasób)
za bezcenny żywot
liczymy sobie bezcennie
(wedle aktualnych potrzeb Nieba
a, jak powszechnie wiadomo,
jest to organizacja charytatywna)

Zgodnie z cyrografem,
którym wykiwaliśmy szatana
(pisał, jak ma się faktycznie sprawa)
ochrzcimy cię przyjacielem Pana Boga
(wiemy, komu należy się ten tytuł)
a jak już osiągniesz status świętego,
będziesz sam sobie sędzią
jest dla ciebie miejsce w chórze serafinów.

Chylę czoła przed bezpartyjnym Panem Bogiem
bo jak nie, to
wygnanie z Piekłoraju.

616. Okrężnie

Droga po okręgu
początek-koniec-początek-koniec
zbieżny
spacerowy.

W ustach jeszcze smak wczorajszej kawy
dziś już wiem,
że była za słodka.
Stopniowo zmniejszam dawkę
gorycz lepiej współgra z podniebieniem

ale to ciągle kawa
rutyna prowadzi do szaleństwa
a jednak, jak tu nie zacząć dnia
od łyżeczki wspomnień
nieusuwalnych
nawet przy odwyku.

Na ciele jeszcze znamię wczorajszego rękoczynu
dziś już wiem,
że to zostawia trwały ślad.
Słowo oddziałuje równie dotkliwie
a cisza ładuje akumulatory

więc to ciągle narastanie
rutyna prowadzi do szaleństwa
jutro mogę posunąć się o krok dalej
dać temu kres.
Zabezpiecz się zawczasu
wyleć poza atmosferę
(pamiętam bez względu na odległość)

Zawrót głowy
chcę zmienić kierunek
od przyszłości do przeszłości
początek-koniec-początek-koniec

to i tak bez znaczenia.

sobota, 8 października 2016

615. Drugorzędna

Gram ci gram nieustannie
orkiestra marzeń
charytatywny koncert
na potrzeby wasze próżne
(z pozoru tylko)
niezbędna.

Ja jestem przecież drugorzędna
na deser
na zagryzkę
raj dla podniebienia
dla smaku
nie do syta
dla finezji
wisienka
pół kalorii
pół-spełnienie

w towarzystwie
kulturalnie jest zapalić
zacytować
wspomnieć
pochwalić
w kieszeni trzymać
w portfelu obok drobnych
wyspowiadać się
(bo wstyd przed Bogiem)
odpokutować
do snu ukochać
(a rano wyjść bez słowa)

Ja jestem przecież drugorzędna
wieczna kochanka
bez zobowiązań
cicha muzyka
(tak cicha, że prawie jej nie słychać)
zmokłe kalosze
na suchych stopach
(to nie deszcz, a płacz)
głos sumienia
generalny
optymalny
mądra księga
bez okładki
nadszarpnięte kartki
(kto by pomyślał, że czytana)

Ja jestem przecież pierwszorzędna
powiedział ten od urojeń.

614. Pokolenie dwa koła

Hej, wy
pokolenie dwa koła
śmierdzicie profanacją
wyuzdaną zachcianką.
Spływa po was cały ten brud
krwią polany lunch
dla poprawy smaku.

Hej, wy
pokolenie dwa koła
miłością nazywacie ten bełkot
(co to za język?!)
twarze zamknięte w ekranach.
Słowa nie istnieją na papierze,
bo jak papier
to tylko toaletowy.

Hej, wy
pokolenie dwa koła
niezły żart wykręcił wam
w odpowiedzi na wasz żart
kolega z pierwszej b
lewitując pod gałęzią.
Nikt wam nie wytłumaczył,
że on już więcej do szkoły nie przyjdzie
no bo jak to
że on już więcej się nie rozpłacze
no bo jak to
jak to tak
koniec zabawy
kolego, zejdź z tego drzewa!

Hej, wy
pokolenie dwa koła
dwa plus dwa równa się osiem
a dwa minus dwa daje plus;

- bo mi się, rozumiesz, należy
mi się to wszystko jak psu należy
więc nie rób scen,
nie obchodzi mnie strajk sprzed trzydziestu lat
co mi z pomników pamięci
co mi z waluty sentymentalnej
skoro nie mogę mieć
mi się to wszystko jak psu należy!

Hej, wy
pokolenie dwa koła
jestem tylko dwa kroki przed wami
więc po co strzępić język
po co strzępić ojczysty język
ten kosmiczny słowotok ma już wyrok
a ja zawisnę u jego boku
zawisnę jako zdrajca
to tylko dwa kroki
to aż dwa kroki
odległość warta strzału w serce
ale gdzie serce?

Dwa koła
to pół wozu
marna konstrukcja.

613. Eteryczni

Usposobienie mamy co najmniej eteryczne
wąskie znaczenie
a synonimów multum
bez tytułu
zakotwiczeni w próżni.

Istniejemy tylko na papierze
parafka
autograf
to brzmi jak
paskudny dystans
albo paskudna
biuro-techno-fobio-kracja.

Dotyk mentalny
stosunek wyobraźni.
Z tego rodzą się jedynie urojenia
pluszowe historie
bynajmniej nie na dobranoc,
bo jeszcze zmorzy nas wieczny sen
świat absurdów.
Wiem, bo byłam tam nieraz
każdy to widzi po swojemu
nie polecam.

Panujemy nad przestrzenią.
Czemu więc nie włożymy się w jeden schemat?

piątek, 7 października 2016

612. Burek

Kocham cię! wykrzykuję w najprostszym możliwym języku
jako że innym nijak się posłużyć;
ujemne IQ
nie przeszkadza w odczuwaniu.

Nie znam definicji przeznaczenia,
a jednak jest to coś
nieświadomy, że jest
a jednak jest to coś,
dowód na uduchowienie,
bo nijak instynkty gromadzić w żołądku.

Nie uwierzysz, jak bardzo obojętne mi,
czy myłeś się dziś wieczorem
(jak i ja śmierdzisz życiem)
czy zrobiłeś to dostatecznie dobrze
(ja nie pojmuję moralności)
czy zarabiasz godnie
(ja wiecznie bez grosza)

W ogóle obojętne mi obojętnie
po prostu lubię popatrzeć, jak sobie żyjesz
a jeszcze lepiej, jak sobie ze mnie robisz pożytek,
bo mi tylko o to chodzi,
bo ja nie rozumiem ludzi,
a jak coś powiesz
głupoty najgłupsze
po prostu lubię jak do mnie mówisz.

A jeśli zechcesz odejść
to wiedz, że możesz
gdzie tam sobie umyślisz
wiedz, że możesz

ze smyczą owiniętą wokół nadgarstka.

czwartek, 6 października 2016

611. Egzystencja

Balonik
przytwierdzony do klatki piersiowej
nie ulega grawitacji

Przyciąga go sacrum
wierzy, że gdzieś tam zaciera się granica
między tym, co
pozaprzestrzenne
a tym, co
miarodajne

Ryzykowny lot
przenikanie może pozbawić istnienia.

wtorek, 4 października 2016

610. Detale

Sztuka -
próba uchwycenia chwili

To łapanie motyli
rozciągniętych w czasie
zabawa w panowanie
nad migracją treści
spojrzenie w głąb
dziura
natura nie znosi próżni

To chęć zawłaszczenia
spuszczenie ze smyczy
rozgoryczonych okiełznaniem
zachłannych pobudek
żądnych mocnego akcentu
lecz subtelnych wrażeń

tylko ja
i on/ona/ono

Kreślę okrąg
granicę przestrzeni
z nieznaczną dyfuzją
bo trudno bez dostępu powietrza
tchnąć życie w życie

tylko ja
i on/ona/ono

próba uchwycenia
wyjęcia z czasozawartości
detali, które sprawiają, że
jest, jakby nie było

jest pełniej

niedziela, 2 października 2016

609. Jeden

jedni mówią
ojciec nad ojcami
inni mówią
ten stary dzieciobójca
bezsumienny strażnik sumienia

jeszcze inni
surowy nauczyciel
tępiciel robactwa
kolejni
niewidzialny duch
taki jak człowiek bez ciała
następni
pracownik na zlecenie
przyszedł wykonał
sprzedał zostawił

są też tacy co
swoim jestestwem zakopali go pod ziemią
stawiają warunek
uwierzę jeśli wyjdziesz
w wampiry uwierzę

a ja
nie pytam Go o imię
formę i kształt
dedukuję niezmysłowo

a ja
nie stawiam kropki na końcu zdania
z tego bełkotu nie rozumiem ni słowa
nie dla pojmowania został spisany

a ja
dostrzegam w tym zgodność
wrodzy myśliciele doszli do jednego

doszli do  j e d n e g o

sobota, 1 października 2016

608. Nadwrażliwa

Uderz mnie!
Dla przywrócenia uwagi
nie roztrzaska się szklana głowa

Uderz pięścią w stół!
Dla powrotu przyziemności
by wylądował kosmiczny statek
w aktualnym temacie

Uderz
ale delikatnie
uderz, ale milcząco
krzyk to za dużo
wszystko za dużo
dla nadwrażliwej

uderz dla zachowania pozorów.

607. Błękitna flaga

Niebiańska obwoluto
księgi współczesności
święte nad świętymi
orędzie wspólnoty

filantropie pogrzebanych
na dnie snu o El Dorado
narkotyczna uwodzicielko
wzbudzająca oklepane instynkty
nakazujące wierzyć w zbawienie
przez ujednolicenie
wojnę bez żołnierzy
wojnę na argumenty
pozornie jednakie

matko starego świata
nadopiekuńcza nauczycielko
zwolenniczko linearnej edukacji
dla linearnych poglądów

kocham mego brata
tego lenia, co to mu wiecznie dokładasz
do inwestycji pro futuro
chwiejnej w swej istocie
papierowej konstrukcji
będzie z tego coś
coś jak małżeństwo,
w którym ostatnie słowo należy do ciebie.
Kocham mego brata Abla.

To pozorna kapitulacja
błękitna flaga
włożona w próżnię
od próżni chroniąca

jej miejsce na dnie kosza na pranie.