poniedziałek, 29 lutego 2016

449. Ogrodniczka

Mieszkanie w bloku
bez ogródka
wyrasta z parapetu
nowe życie
czeka, by otrzymać szansę.

Podkreślona znikomą obecnością
wzięłam ją pod opiekę,
podjęłam się wyzwania
kochania inaczej.

Nie krzyczy, nie domaga się natrętnie
kropli wody, która wystarczy.
Nie płacze, nie rozmawia, nie daje się pocieszyć.

Dlaczego więc wybrałam mieszkanie w bloku?

wtorek, 23 lutego 2016

448. Niepasująca

Czy to ja
spośród tysięcy podobnych
nie mieszczę się w obrębie koniecznej?
Siła przyciągania odpycha,
zdaje się działać przeciwko mnie.

Czy to sposób, w który oddycham,
prowadzi do utraty powietrza?
Sama skreślam się
na liście możliwych do zdobycia.

Stworzona dla idei,
nie zaspokoję głodu pomysłem.
Uciekam w ramy własnego rozeznania.
Czy wystarczy, by utrzymać się do końca?

Dusza ulatuje, gdy ziemia zbyt mocno trzyma.

niedziela, 21 lutego 2016

447. Rzemieślnik opowieści

Obudziła się druga dusza.
Cząstka nie będąca oczywistym,
nieuchwytna.
Błąka się, nie znajdując schronienia.

Widoczna jedynie w przesłaniu.
Tworzy słowa, układa w całość,
sięgającą ponad naturalne.

Twórca,
rzemieślnik opowieści.
Czerpie z niedostępnych źródeł,
nie zna pragnienia,
staje się pokarmem dla otwartych.

Istota o nieznanym pochodzeniu.
Tworzy dzieła niepojęte,
bez względu na rozsądek.

Druga dusza we wnętrzu jednego.


czwartek, 4 lutego 2016

446. Pod warstwą lodu

W sercu ciszy
zagłuszam w sobie prawdę.
Sens zamknięty pod powierzchnią wody
skutej w warstwę lodu.
Wartość zapadła w zimowy sen.
Uwaga skupiona na próżni,
w której rodzi się moje.
Byle przekazać w słowach niebanalnych,
ubarwić stonowaną zaletą,
obrać za cel najważniejsze.
Skrywam najbardziej wyraziste,
nie umiejąc ubrać w materię.
Przenośnią przystroiłam twarz,
by wyróżnić niedoskonałe.
Oddech topi warstwę lodu,
wydobywa wartość na powierzchnię.

445. Bez użycia słów

Chowam słowa pod językiem,
zamknięte usta nie zdradzają intencji.
Twarz skuta lodem, nie słychać krzyku
wołającego z głębi.
Odbijający się echem
od pustych korytarzy, z których nigdy nic ważnego.
Przemawiam językiem ducha.
Nie używa słów, nie trzyma się sensu.
Mieszka w przestrzeni niematerialnej,
znikomy ślad pozostawia na papierze.
Przekaz błądzi, nie umie jednoznacznie
nazwać celu, nie zna poznanego.
Trzyma się jednej odpowiedzi, chwieje na jednej wartości.
Odpływ porywa cząstkę, zostawia go z niczym.
Choćby o własnych siłach dopłynąć na ląd
otoczony z każdej ze stron żywiołem,
będącym na moich usługach.
Przybić do portu, jednym skinieniem wyrazić pragnienie
bycia dla samego bycia.
Świat zmusza do wypowiedzenia słów.

444. Wołanie nieskładnej

W szaleństwie porozrzucane kawałki
nieskładnej całości
o wciąż brakującym elemencie.
W obrębie ziarnka piasku, nie wykraczając ponad błękit
tonę w łyżeczce wody.

Wołanie odbicia duszy
na tyle blisko, bym słyszała coraz wyraźniej.
Uczę się języka przyszłości,
wciąż nie umiejąc wykorzystać
narzędzi do czynienia cudów.

W obrębie osiągalnego
odważna wyciąga z gruzów uprzedzoną,
szepcąc jej ustami,
czując tym samym sercem.
Nie wystarcza, nieosiągalne w obrębie jednego ciała,
wołającego o brakujący element.

Czas daje wieczną szansę na poszukiwanie.