sobota, 31 maja 2014

112. Tęsknota

Jestem.
W centralnym świecie.
Oklaski gdzieś.
Nie znam samotności.
Czuję,
Że niczego więcej nie chcę.

Tęsknota skryta
Pod uśmiechem,
Który wystarczy.

Dziwi mnie twoja twarz.
Nawet śmiech
Tylko z głębi ciebie.
Znasz to,
Czego ja nigdy nie poznam.
Szukasz wolnego kąta,
By czuć tą wolność.
A ja?
Niewolnik,
Którego niezdrowa fala
Kieruje gdzieś,
Nie zbacza.

Tęsknota za kimś,
Kto bezsprzecznie na szczycie
Trzyma się własnych zasad.
Nie boi się zmian.
Zna rzeczy ważne,
Kieruje proste słowa
I prosto przemierza świat,
Choć schowana,
Cenna
I delikatna.
Moim zadaniem jej obrona.

piątek, 30 maja 2014

111. Dusza

Tak krucha,
A przy tym trwała.
Jedyna nam dana.
Właściwie to ja.
Nieśmiertelna.
Wieczna.
Świadoma...

110. Złodziej

Mrok.
Ciemna strona życia.
W każdym z nas,
Gdzieś najgłębiej.

Gdy szczęście wydaje się nieprawdą,
Gdy w raj nie każdy wierzy,
Nie znajdziesz niczego,
Co ciemniejsze od czerni.
Każda cząstka ciebie.
Oszukują się nawzajem.

Smutek nie jest zagadką,
Droga bez zakrętów,
Najprostsza ze wszystkich,
Osiągalna dla każdego.
Jest udręką.
I jest ulgą.
Może zniszczyć
I zostawić z niczym,
Oczyszczonym z cierpienia
I wspomnień,
Uczuć dobrych,
Złych intencji,
Każdego marzenia.

Kradnie dusze,
Zostawia nas pustych.
Dusze przepełnione najbardziej,
Znające cierpienie
Czasem gorsze niż cielesne,
Wyzyskuje,
Odbiera przez łzy,
Czeka na płacz,
Czeka na krzyk.
Całe to nasze wnętrze
Chowa gdzieś dla siebie.

Widzę cię.
Tylko widzę,
Bo wewnątrz już tylko widzialne.
Brak ci słów,
Obojętny każdy gest.
Nie ma cię.
Czujesz ulgę?
Nie masz uczuć.

109. Przypadkowa myśl

Czułam
Przez ten jeden moment,
Jak przeważa
Nowa myśl,
Nowy pomysł.
Jedno dzieło stało się natchnieniem,
A wszystkie inne
Poza nurtem.

Tylko chwila,
Czy szansa na przyszłość?
Słowa,
Które zapamiętam
Albo cisza.
Do końca życia.

Szukam rzeczy pewnych,
Słucham głosów,
Co wołają
Gdzieś przy mnie.
Kieruje mnie już tylko
Przypadek.
Własne szczęście.
Myśl.
Ginie w słowach innych.
Przemija gdzieś
Lub zostaje.
Żyje we mnie.

wtorek, 27 maja 2014

108. Niespełnione dzieło

Cisza
Zdaje się nieunikniona.
Puste słowa
Próbują,
Ratują;
Nawet szum ustał.

Rozmazany obraz przyszłości,
Niespełnione dzieło,
Abstrakcyjne,
Oryginalne,
Tworzone wspólnie.
Brakuje twoich barw,
Tych wyjątkowych,
Starannie dobranych;
Coś zaburzyło delikatny ład.
Zbyt kruchy,
Zawsze na granicy.

Podobny tylko uśmiech,
Gdzieś pod nim
Niedaleko,
Niby próżnia;
Czym oddychasz?

Kolejny
Nowy etap,
We mnie wciąż ten stary,
Wieczny i trwały;
Jak zmieni cię,
Jak przeżyjesz
Bez odrobiny tchu,
Bez strat,
Gdy nie masz czego tracić?

niedziela, 25 maja 2014

107. Nasz utwór

Lubię,
Gdy wypowiadasz moje imię.
Znasz mój wzrok,
Usta ułożone w uśmiech.
Nieśmiały,
Lecz prawdziwy.
Odwzajemniony...

Za nim ciąg czyichś słów,
Coraz głębiej we mnie.
Jak miecz;
Dobry miecz wbity w serce.

Potrzeba mi tylko
Twojej akceptacji.
Tylko twoje słowa
I twoje racje.
Myśli krążą wokół twoich,
Wplątane w ciąg nietypowych zdarzeń.
Naszych zdarzeń...

Jedna droga,
Czy właściwa?
Czy dobra?
Muzyka.
Każdy klawisz,
Każda struna;
To nasz utwór...

piątek, 23 maja 2014

106. Coraz bliżej tego końca...

Przez noc próbuje przebić się
Jakaś cząstka dnia,
Wciąż uwięziona;
Coraz bliżej tego końca...

Jedno słowo,
Jeden ciąg zdarzeń,
Osoba,
Nowe pasje.
Coś odbiera mnie
Z codziennej szarości;
Coraz bliżej tego końca...

Co pozostanie?
Co zyskałam na wieki?
Spora część
Zatraca się.
Myśli
Dzielą mnie.
Silniejsze,
Niż poczucie
Samotności;
Coraz bliżej tego końca...

środa, 21 maja 2014

105. Pierwsza

Pierwsza,
Bez której nie byłoby życia.
Pierwszy oddech,
Pierwsze słowa,
Pierwsze kroki
Za rękę z Tobą...

Wszelka krzywda umocnieniem,
Każda kłótnia troską,
Zmartwienie.
Odczuwasz każdy mój ból
Jak gdybym wciąż
Połączona z Tobą
Nigdy nie odeszła...

W chwilach takich jak ta
Gdy wydaje się,
Jakby nikt nigdy nie kochał,
Jedyna
Szczera i prawdziwa,
Wręcz niezrozumiała,
Niezależna,
Bezwzględna...
Odpowiedź twoja
Na moją prośbę;
Na miłość...

104. Miłośnik cierpienia

Zmęczona życiem
Spoglądam
Jak się śmiejesz.
Ulga i ból.
Gdy leżę
Zapominam,
Jakie to miejsce.
Coraz bliżej ucieczka,
A ja
Jak gdyby
Miłośnik cierpienia.
Chcę tu zostać
Pogrążona
W nadziei,
W świadomości,
W samotności...

Dążę do nieosiągalnych,
W które często wierzę...
Nie dziś.
Przypominam sobie,
Jak z niczego
Osiągnęłam wszystko.
Jak dzieliłam smutne szczęścia,
Jak przyglądałam się
Gdy ktoś się przyjrzał,
Kiedy słońce zwiastowało poranek...
Budzę się w ciemności...

Już nawet walka ustała,
Bo nie trzeba walczyć
O prawdę.
Śmiech tylko próbuje
Zdradzać resztę sił
By nie ustała
Całkowicie.

Cały fundament
Przez chwilę tylko
Wykorzystany;
Od lat budowany
Zapomniany
Pójdzie w niepamięć...

Przez słońce przebijają się ciemne chmury,
To mój deszcz.

Zmyje smutki...

poniedziałek, 19 maja 2014

103. Noc

Noce są dla nas
Mamy wszystko.
W ten najczarniejszy czas
Najwięcej widzę barw.

Każdy największy wróg
Może stać się bratem.
Każda miłość
Przyjaźnią tylko.
Kto odszedł,
Jest najbliżej.
A kto przeżył,
Żyje lepiej.

Strzępki niepojętych zdarzeń,
Gdy odchodzę w nieświadomość
By wrócić za moment
Nigdy tam nie wrócić.
Gdzie się żyje lepiej...

Czasem przyjdzie coś,
Pozbawi chęci,
Postawi krok.
Wtedy ucieczką prawda,
Gdy noc wciąż ta sama...

102. O świcie

Dzisiejszego ranka
Jak co dzień
Gęsta mgła
Zmusza nas
By podążać
Bez pragnienia
W otchłań zapomnienia...

Myśli
To te drzewa.
Sięgają wysoko
I głęboko w ziemi.
Gdzieś w lesie
Znajduję stare przyjaźnie.
Schowane.
Nie wydostanę ich,
Nigdy nie ujrzę
Poza lasem...

A jednak słyszę
Gdzieś wewnętrznie.
Czuję
Choć nie widzę,
Jak ktoś zmienił bieg,
Mój bieg.
Ktoś na mojej ścieżce
Próbuje,
Lecz nie potrafi.
Nie wie,
Chyba nie chce.
Znów próbuje,
I znów nie potrafi...
Szczera chęć
Lub czyjeś ciche pragnienie
Zmieszane z błotem.
Czeka na słońce.
Wówczas cierpienie
Nie lubi czekać na świt.

piątek, 16 maja 2014

101. Niepojęte

Przyśniło mi się,
Że siedzisz obok mnie.
Lecz to nie sen,
A sens
Co ma inne znaczenie...

Tak niewiele
By wywołać najlepsze chwile,
Usłyszeć słowa
Twoje
We mnie.
Do samego końca...

Niepojęte
Jak samo istnienie
Wywołuje szczęście.
Wystarczy, że jesteś...

niedziela, 11 maja 2014

100. Wytrwała

To co ludzkie
Budzi odrazę.
Przyprawia o strach
Wszystko, co normalne.
Jak odpowiedzieć sobie
Na jedno proste pytanie:
Czy to wszystko moje,
Co moim się być wydaje?

Szczególną troską
Otoczyć innych...
Czy dać im własne zdanie?
Gdy niechęć do sporów
Osiągnięta w walce;
A słowa coraz to nowe
Już jakby obce,
Nie nasze...

Czy tylko ja?
Nie sądzę...
A jednak sama
Szukam wsparcia;
Nie ufam...

Jakaś cząstka mnie
Wciąż nieujawniona.
Która?
Zostawić bez wyboru
Najgorsza sprawa.
Lecz każda droga
Jakby nie ta...

Samotna,
Ciągle wytrwała
I uparta.
Wytrzymać jeszcze,
Czy uciekać?
Strach,
Że nadejdzie lęk;
Bez tego więc
Odwaga...

sobota, 10 maja 2014

99. Moja ziemia

Wewnętrzny dylemat.
Kto ja?
Ucieczka
Albo nadzieja...

Strach,
Niepewność
A przy tym szansa.

Budzę się,
A każdej nocy inny sen.
Gdy wracam
Wtedy nie wiem,
Czy to sukces,
Czy spełnienie?
Wspólne nieszczęście,
Przypadek,
Lub myślenie
Poza marzeniem...

Czeka na mnie,
Ktoś ma dać znak,
W uszach już słychać ulubioną melodię,
To jednak ja.
A wokół wprawdzie obca,
Prawie znajoma ziemia,
Czuję, że już moja.

Czasem brak własnego kąta,
Tęsknota
Za czymś, czego nie było.
A jednak się zdarza
Niejedna dyskusja;
Często bez słów
Nawet bez spojrzenia;
Prowadzi do porozumienia.

wtorek, 6 maja 2014

98. Ulotna

Niewielki obłok
Wskazówka na niebie.
Szum i śpiew,
Wspomnienie...

Wita nas nowy świt,
Nie mogę doczekać się końca.
Świadomość odbiera marzenia,
Bez słowa pożegnania.

Dwa błękity
Jak dwa niebiosa.
Podobno tam znajdę szczęście.
Zbyt wierzę
W poskładane myśli;
Odpowiedzi...

Ulecieć,
Więcej nie słyszeć
Jak wiatr wdziera się do uszu.
Nie słyszę siebie,
Nie chcę słyszeć.
Jaką podjąć decyzję?

Ulecieć
W niebezpieczne miejsce,
W nieznaną krainę
Wiecznego szaleństwa
I wiecznej swawoli.
Cieszyć się każdym nowym dniem,
Codziennie widzieć twój cień,
Gdzie mogę skryć się
I czekać,
Aż naprawdę przyjdziesz...

niedziela, 4 maja 2014

97. Czarny deszcz

Przeszywa cię chłód,
Gdy stoisz pośrodku.
Deszcz
Z czarnej chmury;
Czarny deszcz...

Uwielbiam ten stan,
Ciepło za dnia
Odbiera to, co wewnątrz nas,
Tymczasem mrok
Nakłada cień,
Samotność
Dodaje mi sił,
A każde słowo
Każdy tekst piosenki
Wyjątkowe tylko wtedy...

Ciszę zagłuszają
Krople
Jak łzy wzruszenia,
Zawsze w ważnym momencie,
W ważnej chwili życia...
Nie słyszę ich,
Głośniej śpiewa to coś we mnie,
Ukryte najgłębiej,
Nieznane,
Piękne...

96. Wróg

Patrzę na twoją rozgoryczoną twarz,
W której ukrywasz gdzieś uśmiech;
A strach?
Zapominasz kim jesteś...

Widzę w tobie wroga;
Z każdego kąta zdajesz się spoglądać;
Wymuszam coś.
Próbujesz uciec,
Ulegasz,
Wciąż mnie słuchasz.

Nie tylko tobie nie udało się
Wyjść poza własne ramy.
Wciąż próbuję odegrać swoją rolę,
Moją złość
Najłatwiej ci zdmuchnąć.

Kojarzyć cię z największym złem,
A na ustach czuć
Jak najmilsze słowa
Wypływają
Wraz z rozsądkiem.
Co mi jest?
Jedyny słuszny wróg
Jedyną moją obroną...

95. Cisza i krzyk

Skarga i wina,
Nie wiem, czego żałować.
Złość i żal,
A wszystko to krople deszczu
Próbują,
Lecz nie są w stanie zmyć;
Zastępują łzy...

Pewne staje się obce,
Jakbym nie znała przeszłości,
Jakby kolejny dar przyprawił mnie o strach,
A każdy sen przypominał,
Jak bywało kiedyś...

Dłonie jak schronienie nadziei,
Dziś nadzieję zdeptaną
Rzucają gdzieś w kąt,
Nikt nie jest w stanie po nią sięgnąć.
Te same dłonie niegdyś skaleczone
Doznają kolejnych ran,
Zdolne do wszystkiego,
Udusić w miłosnym uścisku.

Każda sekunda
Jak tysiące filmów o tym samym,
W każdej sekundzie inny scenariusz,
Lecz wciąż te same postacie.
Coś miesza się z odrzuceniem,
Jakby ciągła więź,
Choć o innym wymiarze.

Każda porażka,
Czy każdy sukces?
Co jest oznaką zmian,
A co tylko próbą?
Próbuję usłyszeć odpowiedź,
Gdy ktoś szepcze do ucha właściwe zdanie.
Coś jednak zagłusza,
Nie rozumiem,
Niedosłyszę.
Cisza i krzyk,
Żałuję.
Czekam na jakiś znak,
Czy to inny człowiek,
Czy wciąż ja sama,
Co sekundę zmiana
Jak każda godzina,
Jedyna,
Pierwsza i ostatnia...

94. Inny

Witaj,
Nie widziałam cię od lat,
Tyle ominęło mnie twoich spraw,
Ważnych kiedyś,
Dziś obojętnych...

Nieznane mi twoje nowe imię,
Stałeś się inny,
Nie wiem, czy lepszy.

Kiedy byłeś prawdziwy?

Boję się skierować wzrok,
Odezwać choć słowem.
Czy to tylko małe wahanie,
Czy strach
Przed kolejnym powrotem...?

93. Sen o wojnie

Kolejna noc przyprawia mnie o strach,
Gdy coraz dalej w labiryncie myśli
Znów nie dają mi spać
Czyjeś wspomnienia w mej pamięci.

A wszystko to sen,
Kolejny sen o wojnie...

Budzi mnie huk strzał,
Śmierć w mojej głowie,
Budzi głos Tego, co dał,
Prawda zawarta w Jego słowie.

A wszystko to sen,
Kolejny sen o wojnie...

Czynię nad głową Jego znak,
Proszę Go choćby jednym zdaniem,
By prawda uleciała ze mnie jak ptak,
Odleciała gdzieś w nieznane.

A wszystko to sen,
Kolejny sen o wojnie...

W pocie czoła czerwony ślad.
Czy to wciąż ja?

Bezradna stoję pośrodku was.
Czy to sen?
Czy to jawa?
Już tylko dusza gotowa do walki...


A wszystko to sen,
Kolejny sen o wojnie...
Kolejny dzień...

92. Dar

Czas,
Zbiór nawet kilku chwil
Może zmienić cię
W inną postać.
Inny cel przed tobą,
Podążasz za sercem.

Bliskie z pozoru staje się tłem.
Dla ludzi jesteś tym, kim sam chcesz być.
Masz prawo myśleć,
Działać według własnych zasad.
A wystarczył ten głos,
Gdzieś w głębi ciebie.

Czy to jakiś nowy dar?
Zesłany skądś,
Gdzieś z gwiazd?
Wolność,
A bez niej strach.
Nie pamiętam go,
Jaką miał twarz...

Nie pamiętam nawet tych oczu,
A potrafiły dostrzec najskrytsze myśli.
Lekki niepokój miesza się tylko ze spełnieniem,
Czy nie ucichło piękne?

91. Twarz

Czerwona smuga wschodzącego słońca,
Na niebie każda z najpiękniejszych barw.
Mogłabym tak co dnia,
Przyglądać się,
Jak chmury tworzą swój własny obraz.

Przypomina mi pewną twarz,
Tę samą, niegdyś najlepiej znaną...
Uśmiecham się,
Choć to tylko mgła.

Ten znajomy kształt,
Przypomina mi wszystko
Czym żyłam kiedyś,
Zanim dorosłam...

90. Szarość

Szarość przemieniasz w barwy,
Nie dajesz mi
Nacieszyć się smutkiem.
Już nie pamiętam pozbawionych ciebie myśli,
Nieszczęśliwa radość,
Zwodnicza nadzieja...

Naiwnie próbuję odnaleźć coś dla siebie,
Nie potrafię odróżnić twojej maski
Od ciebie samego.

Chcę, byś wmówił mi, że wszystko to obojętne,
Że nie myślałeś już więcej,
Że twój wzrok
Tylko przypadkiem
Ociera się o mój.

Nasze spojrzenia jak iskry.
Nie potrafię już
Jak za dawnych lat
Przywitać cię uśmiechem.

Nigdy nie wiedziałam,
Ile widziałeś kiedykolwiek
W moich oczach.
Czy choć jeden moment,
Jedna myśl
Dała ci wynik
Jakim jestem ja?

Czekam, aż los rozdzieli nas.
Każda moja droga
Przeciwna do twojej.
Zapomnę, jak to było
Za dawnych lat.
Tylko zatarty obraz,
Obraz tego, co było najlepsze,
Chwile, w których znałam
Każdy szczegół;

Czekam aż ulecą...

89. Nieśmiertelny deszcz

Białe lasy wciąż przypominają mi o tobie,
Drzewa zbyt wysokie
By zasięgnąć po owoce...
Najpiękniejsze z pozoru kwiaty
Rosną najbliżej,
Łatwe do zerwania,
Łatwe do zdeptania...

Łąka pełna najróżniejszych zapachów,
Pszczoły zapylają zakwitnięte,
Zwiastują inny deszcz,
Nieśmiertelny deszcz...

Czarna chmura jak pustka
Wyleje wnet potoki łez,
Tylko burza,
Nienaturalna
Nad głową mego stróża...

Czy ktoś jeszcze słyszy
Cichy głos?
Załamany głos...

To tylko ja,
Nie odwracaj się,
Daj mi odpocząć
Od twojego widoku.
Czasem czuję na sobie twój wzrok,
Czy to ktoś
Tylko podobny do ciebie?

88. Odejście

Nadszedł wieczór podobny do tych co dnia,
Z moich myśli
Jak kropla
Popłynęła łza...

Coś rozjaśniło mi pogląd na świat,
Sprzeczność nadziei
Z rzeczywistością,
Jedno bez przenośni słowo,
By wrócił dawny ład.

Miałam poczuć wyrwanie się z objęć
Tymczasem zamknęła mnie kolejna klatka,
Kolejna zagadka rozwiązana,
Tylko pustka,
Żałość,
Mały strach...

Wrócić do dni, które wydawały się prostsze,
Choć samotne,
Pozbawione troski,
Nudne dni...

Nie spotkać cię nigdy
To byłby cud.
Lecz nie żałuję
Wyjętych z kontekstu strof,
Które wywołały uśmiech,
Potok myśli co noc...

Przypadek dał nam spotkać się,
Przypadek pozwoli mi odejść,
Gdybym mogła pożegnać cię słowem,
Rzuciłabym je
Prosto pod nogi,
Wdeptane w ziemię
Ślady na twoim bucie...

87. Nasz Cieszyn

Po dwóch stronach rzeki
Dwa państwa
Dwa języki
I jedno miasto, choć granica dzieli,
Królowa Olza złączyła na wieki.

Jak miód na uszy cieszyńska gwara,
W cieszyńskim domu
Cieszyńska mama
Wspomina swego dziadka rodaka,
Jak kochał Polskę, tak kochał Cieszyn.

Do pana, co stoi po tamtej stronie
Godom,
A nie mówię.
Jeśli nie gwarą, a po czesku powie,
Pytam zdziwiona: Kaj żeś ty je, chłopie?

Codzienny spacer na Wzgórze Zamkowe,
Na Wieżę Piastowską,
Na samą górę,
Wyciągam banknot z pierwszym polskim królem,
A na odwrocie wskazuję rotundę.

W granicach miasta leśne rezerwaty,
Gdzie Czarna Księżna jeździła na łowy;
W skalnej jaskini mieszkał Ondraszek,
Zrywał cieszynianki - zdobiące je kwiaty.

Skąd legenda o losach trzech braci?
Znają historię
Starzy cieszyniacy;
Poeci ujmują ich słowa wierszem,
A wszystko to skarb,
Darem nasz Cieszyn.

86. Przepraszam

Przepraszam,
Jestem trochę dziecinna;
Lubię wierzyć
W marzenia.

Przepraszam,
Mam wciąż tyle samo lat;
Na zewnątrz ciągle inna
Wewnątrz niezmienna.

Przepraszam,
Od lat czuję to samo;
Nie nudzi mnie jeszcze
Twoja obojętność.

Trafi się
Jedno światło
W gwiazdozbiorze dusz;
Jedno światło
Co oświetla odległy widok na przyszłość;
Przyjdź do mnie kiedyś,
Poczuj się pierwszym, przed którym się otwieram,
Jak z otwartej księgi
Odpowiedź na każde pytanie,
Odpowiedź szczera...

Przepraszam,
Nie wiem, czy lubisz czytać;
Czy ocalę cię
Tam, gdzie zaginęła wyobraźnia?

85. Wiersz

Znów,
Pod wpływem najsilniejszych emocji
Tworzę jedno z najpiękniejszych dzieł...

Krzywdzisz
I inspirujesz równocześnie...

Gdyby słowa mogły dokładnie opisać twoje wnętrze,
Wiersz straciłby sens...

84. Wody

Nowa fala wpływa na mój brzeg
Woda zalewa mi twarz.
Tracę oddech.
Czy umiem jeszcze pływać?

Woda
Od zawsze mój żywioł
Teraz przyprawia mnie o strach...

Wypłynęłam na głębię,
zagubiłam się w tym odmęcie,
Boję się,
Że nie chcę dotrzeć na ląd,
A utonąć
W objęciach fal,
Poczuć ten przyjemny chłód,
Zgasić pragnienie,
Oczyścić się...

Twoich wód coraz więcej.
Coraz zimniejsze,
Coraz mniej sił.
Do tego potok łez
Ogrzewa mi policzki,
Wyrzuca ze mnie ciężar.
Coraz mi lżej...

Woda unosi mnie coraz wyżej,
Czuję, że nie utonę,
Lecz wciąż daleko od brzegu,
Gdzie czeka inny świat,
Inne życie,
Lecz czy tego właśnie chcę?
Zamiast ponieść się falom,
Obrać konkretny kierunek?

Co kryje się na dnie?
Może tylko powietrza brakuje,
Za to jest wszystko,
Co przeszłe,
Co zesłało mnie właśnie tu,
Chce mnie wciągnąć pod powierzchnię,
Odebrać szansę na naprawę,
Odebrać ostatni wdech.

Jest szansa,
By obrać właściwy ster,
Zbudować statek
Z fundamentów własnych sił.
Na dnie mieszkają rzeczy ulotne,
Co nie uleciały.
Kryją się, by czasem wyjrzeć,
Przypomnieć mi klęskę,
Jak zgubiłam ścieżkę
I jestem pośrodku morza.

Jedyny ciężar
To serce pełne nadziei,
Której coraz więcej.
Łatwiej,
Gdy czuję pustkę
Udźwignąć siebie,
Lecz czy warto
Przegrać bez walki?
Bez wysiłku
I bez ambicji
Dopłynę bez samej siebie,
A serce zostawię
W wodnym odmęcie...

Czy ktoś przepłynie przypadkiem,
Znajdzie mnie
Na skraju świadomości,
Udźwignie więcej,
Niż twoja wodna pułapka?

Samotna w tym oceanie
Boję się,
Że zabraknie wody.
Gdzie chciałam utonąć
Uschnę...

83. O krok od śmierci...

Słyszeli tylko wybuch;
Fragment czyjegoś ciała
I innych ciał ucieczka...
Pierwsza ich rozmowa
O krok od śmierci...

Zostały tylko dwie
Spośród młodych dusz,
Przepełnione niby radością,
Gdzie dominuje smutek
O krok od śmierci...

Radość, że choć jedna dłoń
Może chwycić twoją rękę,
Odciągnąć od rozpaczy
O krok od śmierci...

Ile można ukrywać się,
Ile słuchać strzałów
Walki sprawiedliwych
O krok od śmierci...?

Nie uczył nikt zadawania cierpienia,
Nie wierzy nikt w dobre zło,
Stanąć pośrodku,
Skierowanym w tym jednym kierunku
O krok od śmierci...

Broni bezbronną bezbronny
Dłuży się czas,
Wiatr wieje wciąż w złą stronę,
Ociera się o blizny
Ślady świeżych ran
O krok od śmierci...

Przyszło stanąć twarzą w twarz,
Dwie młode dusze
Na tysiące strzałów,
Jej dłoń chwyciła jego rękę;
Jeden gest
O krok od śmierci...

Chwila, by zniknął z oczu świat
Czerwona strużka z obu ciał;
Z obu ciał,
Jak niewidzialna mgła
Odpływają dusze;
O krok od śmierci...

82. Szczere do Ciebie

Dlaczego myślę właśnie o tobie?
Co sprawia, że obok siedmiu cudów świata
Odnalazłam w tobie kolejny?

Twoja twarz przesłania mi widok na świat,
Odnajduję w tobie wszystko to, co w życiu kocham.
Jesteś jak stworzona przeze mnie postać,
Idealnie wpasowany w mój wzór...

Czy to przypadek,
Że widzę zawsze tylko ciebie?
Słyszę tylko twoje słowa,
Co jak miód zalewają mi uszy,
Zagłuszają odgłosy świata...

Tyle prawdy o tobie
Tak często nierównej mojej
Zdaje się jakby wyzwaniem...

A ja
Gdzieś jakby tło twoich wspomnień,
Wyrwany z kontekstu przypadek,
Nieodłączny przez kolejne lata,
Mieszany z powietrzem;
Masz prawo oddychać głęboko,
Wiedząc, że zawsze tam mnie znajdziesz...

Rozpocząłeś pierwszą nietypową grę,
Której żadne z nas nie potrafi przejść;
Każdy kolejny poziom wyzwaniem,
A ja wciąż nie wiem,
Ile jesteś w stanie jeszcze przebyć
A ile tak naprawdę chcesz...

Możesz liczyć na mnie, że nie zrezygnuję,
Poczekam na kolejne miejsce w kolejce,
Chcę być ostatnim twoim szczęściem,
Zajmę więc miejsce ostatnie...

81. Ile dać?

Nie potrafię wtopić cię w tłum,
Jedyna widzialna przeze mnie twarz,
Każdy twój sukces
Moim szczęściem...

Walka o choć jeden uśmiech,
Z tych samych ust
Niezapomniane słowa
Zagłuszają mój wewnętrzny głos...

Każda myśl zdaje się przelotna,
Staje się połową
Moja uwaga,
Gdy tylko stoisz obok...
Ile mam ci dać?
Żebyś zdecydował,
Przyjdzie mi czekać...

80. Sister

Jedna jedyna
w całym moim świecie,
Jesteś mostem
Gdzie zbyt wielka przepaść...

Gdybym miała samotnie przemierzyć
Wszystkie krańce ziemi,
Krańce własnych myśli
Dokąd wpuściłam tylko ciebie
I tylko ciebie wciąż tam wpuszczam,
Szukam tych najlepszych wspomnień,
Kiedy szukałyśmy najlepszego wspomnienia...

Chwile, których żadna nadzieja
Nie przysłoniła,
Oprócz tej twojej,
Która dała mi wolność
Coraz więcej szczerych słów,
A każde nas umacnia...

Pamiętasz, kiedy pierwszy raz
Zgodziłaś się dać mi jedną
Z życiowych szans?
Tyle jeszcze niepojętych słów,
A nasze myśli
Jakby jedna myśl...
Słów nie potrzebują.

79. Sprzeczność

Jak często można zmieniać zdanie?
Ten sam dylemat
Od 2 lat...
Czego trzeba
By unikać sprzeczności,
Nienawidzić szczęścia...

Kropla twojej łzy
Spływa po moim policzku...
Gdzie podział się rozum?
Prawda tak łatwo przyjmowana,
W tym jednym przypadku...

Czy podążanie tą samą drogą
Mogę uznać za znak?
Pozorny koniec stanie się początkiem,
Inny świat
Lecz jakby ten sam...

78. Piętno

Zgubiłam drogę
I choć stoję po drugiej stronie
Wznoszę się ponad przepaść
Buduję most...

Boli odpowiedź na każde pytanie,
Każde słowo staje się obojętne;
Choć nieuniknione
Wciąż w mojej głowie
Słychać, jak przemawia
Coś ponad rozsądek...

W sieci niespełnionych pragnień
Ktoś chce zatrzymać cię tylko dla siebie;
Ile znaczy zapał do walki,
Walki o nadzieje?
Czy warto wierzyć,
Że nic lepszego mnie nie spotka?

Zbyt wiele ciebie
W tej pierwszej i ostatniej szansie,
Jaką jest życie...
Piętno do samego końca
Na oczach twoich następców...

77. 10 lat

Jesteś pierwszym moim słowem;
Aniołem zesłanym
By mnie prowadził,
By wskazywał drogę...

Czasem trzeba puścić dłoń;
Choć pragniesz
To pozwalasz odejść;
Czekasz, aż przeminie płacz,
Gdy spodziewasz się,
Że przyjdzie czas,
By zrozumieć...

Cieszy mnie twoja szczęśliwa twarz,
Nie byłam w stanie
Tyle ci dać...
Mogę być
I czuć obok was,
Nadzieją twój uśmiech,
To był dobry start...

Zniknął z oczu moich blask,
Który oślepiał cię
Co dnia...
Smutna prawda
Przyjęta z podniesioną głową,
Dumna przegrana...

Dam ci tych kilka
10 lat.
Same napłyną nam słowa
W inny czas...

76. Brzoza

Pośród tych samych twarzy tylko jedna twoja,
Jedyna za oknem brzoza, nawet w lecie biała
Zwiastunka i zagadka
Nie do rozwiązania...
Gdy zagłębię się w las,
Znajdę jeszcze kilka takich jak ta,
Lecz ona tylko odważyła się rosnąć tam, gdzie ja,
Najbliżej mego okna
Od wielu lat...

Oprzeć się jej pnia,
Schować się w cieniu jej gałęzi,
A we włosach poczuć wiatr...

Przez twoje gałęzie
Mogą nie przedrzeć się promienie słońca,
Może upaść to wszystko
Pielęgnowane od lat.
Możesz zrozumieć za jakiś czas,
Kiedy uschnę
Sama...

When I'll wither
Alone...

75. Gdzie moja dusza?

Jestem pusta...

Tak się czuję...
Jakby ktoś uwolnił mnie z klatki
I wypuścił w rozległe pole,
Którego nie widać końca...

Trzymam tylko ciebie za rękę,
Bo tylko ty mnie prowadzisz
Ku ucieczce...

Twoja ręka ciepła,
Lecz nie słońce,
Które traci swój blask...

Oślepiła mnie jego władza...
Słońce rządzi,
Bez niego nie ma świata...

Otwarta brama,
Za mną dopiero pierwszy etap zmian...

Gdzie poprowadzi mnie,
I która z gwiazd?
Skąd mędrcy wiedzieli,
Że to ta właściwa,
Co zaprowadzi ich do celu?

Znowu każda obojętna twarz...
Znów świat zamyka się na fałsz...
Z twoich oczu łza współczucia...
Dla ciebie jedyna szansa...

Nie puścisz, póki sama nie będę chciała...
Przeczytasz każdą myśl...
Odbicie w moich oczach...
Zwierciadło duszy...
Gdzie moja dusza?

Czuję, że pusta...
Czuję, że to ja...
Gdy zabraknie mnie tu...
Odejdę tam...
Sam na sam...
Bez zmian...
Bez żadnych innych szans...

Spojrzę komuś prosto w twarz...
Ten ktoś wyzwoli mnie...
Z wszelkich wad...
Z wszelkich zmian...

74. Ideał

Jesteś odbiciem każdej myśli,
Każdego marzenia,
Odpowiedzią
Na najtrudniejsze pytanie;
Choć wyobraźnia cię nie stworzyła...

Widzę tylko twój ruch;
W tłumie ideałów
Twoja niedoskonałość;
Pierwsze usłyszane słowa,
Jak gdyby wskazówka...

Wejść w mury innego świata
Twoja chęć
I twoja odwaga;
Od lat niezawodna...

Już tylko czas
Wpływa na słowa,
Na które każdy czeka...
Czy warto...?

73. Gdzieś pośrodku

Czemu widzę cię wszędzie tam,
Gdzie postanie moja noga?
Nawet nie muszę się oglądać,
By poczuć,
Jak oddychasz...

O czym powiedzieć,
By cię znudzić?
Ile ukazać najgłębszych wad,
Żebyś zmienił
Lub nie zmieniał zdania?

Jestem pośrodku,
Nie należę do żadnego świata.
Co sprawia,
Że przeciętność
Rośnie ci w oczach?
Gdy każda kolejna
Obojętna twarz,
Walczy twój wzrok
O każdy szczegół...
O każde słowo,
Każde zdanie
Zdaje się grać twoja wola...
A ja zagubiona,
Nie wiem, jak się ukazać...

72. Niepewne

Wpuszczając odrobinę swobody
Możesz zagłębić się
We wszystko.'
Ciche kroki
Słychać tylko w moich uszach,
Jak dochodzi do serca
Jakaś cząstka świata
Stworzona dla nas...

Dziś kolejny raz się zastanawiam,
W pozbawionych sensu otchłaniach
Powstają nowe myśli.
Czy to, co dał nam ten ktoś
Bez nas
Będzie jak jeden spójny
Niepowtarzalny plan?
Po co inni tego chcą?
Łączyć niepewne,
A samemu znaleźć się w błędzie...

71. Zabawa

Czuję jak
Coraz bliżej
Prawdziwy cel,
Zabawa...

Dźwięki coraz to nowej melodii,
Siła wyobraźni,
Doskonały wzrok.
I sfera duchowa...

Wiara, że można dobrze żyć.
Zostać w tyle,
Lecz wskazać właściwy kierunek.
Tylko tak
Warto jeszcze trwać,
Jednym słowem
Oddać wszystko, co masz
Dla przyszłości...

To tylko jedna zabawa,
W której przyjdzie szukać ukojenia.
Odlotu od codziennych spraw,
Poświęcenia
Potrzeba...

70. Łańcuszek

Każda barwa
Oznaka życia
Podkreśla sens
Zmienia znaczenia...

W tym jednym odcieniu
Namalował nas świat,
Przypadek,
Czy wskazówka?

Podczas gdy każda łza
Opada na twój tylko znak
Drugą dłonią ocierasz twarz,
Z czyjegoś słowa płacz...

Długość łańcuszka
Niespełnienia tworzą,
Na odległość miast
Przewijają się marzenia...

Czego chce każdy z nas?
Łańcuszek najkrótszy
Zawija się,
Do początku dociera
Łączy dwa końce,
Nigdy ich nie rozdziela.

Lecz kiedy ten sam
Najkrótszy,
Tylko nasz
Zamknie się,
By nie rozdzielił go czas,
Rzemyk niespełnienia...?

69. Wspólny rozdział

Jak łatwo pogubić się
W obrębie własnych myśli.
Krzywdzić
Z dala od innych...

Nie tylko ja
Moje pragnienia,
Mój strach.

Dotąd nie widzę,
Co za tym idzie.
Każdy ruch
Może być tym najważniejszym,
Każde moje słowo
Własnym życiem...

A jeśli to tylko ja?
Świat w odosobnieniu.
Stoję na krawędzi,
Gotowa spaść.
Kilka najbliższych rąk
Pcha mnie w wątpliwą stronę.
Ku dobrej myśli,
Lecz czy ku dobrej drodze?

Próbuję wyczytać najgłębszy wątek,
Jedną z właściwych stron,
Z której wszystkie odpowiedzi
Dasz mi poznać...
Lecz jak stworzyć własny rozdział,
Połączyć z twoim,
By się zgadzał...?

68. Gdyby...

Coraz ich więcej,
Suną w moją stronę,
Lawina myśli,
Zwątpienie...

Przyjdzie wycofać się,
Nieuczciwa to gra.
Tylko stracona nadzieja,
Potok zmarnowanych słów...

A ty ze mną,
Choć niewinna
Za rękę mnie trzymasz,
Dzielimy nieszczęścia.
Moja w tym wina...

Gdyby tak unikać
Każdego zderzenia,
Nigdy nie spotkać,
Żyć bez zmartwienia...

Gdyby tylko marzenia,
Dawno i nieprawda,
Łatwiej tak przegrać,
Niż schodzić ze szczytu...

67. Wybrani

Chcę podążyć
Jedną z nieznanych dróg,
Niezmiennie niezależna,
Nic mnie nie trzyma...

Jesteście tylko wy
Kilku wybranych...
Których los poprowadzi wraz ze mną
Tam,
Gdzie już tylko to,
Gdzie już tylko my...

Kogo jeszcze przydzielono mi
W planie istnienia?
Z kim połączono
Więzem przeznaczenia?

Czuję to, co potrzebuję,
Pracuję niespiesznie,
Nie tracę tchu...

Nie skończy się,
Choć ma początek...
Nie zerwie się,
Choć odległe
Na złej drodze...
Nie pasuje,
Gdzie pasować nie ma...
Największa potrzeba...

66. Zapomniane

Błądzi we mnie,
Jak dotąd najważniejsze...
Lecz czy trwałe?
Cierpliwe?
Wieczne?

Długo niewidziane,
Niepielęgnowane,
Niedocenione...
Wydaje mi się?
Czy faktycznie tak kruche?

A może tylko zapomniane
Na tą jedną chwilę,
By wróciło podwójnie,
Nadało sens na nowo...

65. MM

Pierwsza,
Jedyna,
Niezastąpiona...

Dałaś mi życie,
Zbyt wiele...
Uniosłaś ciężar
Niezmiennej siły,
Co dopiero rosła we mnie.
Nie zawsze przy tobie,
Często wymierzona w ciebie;

Choć nieidealna
Pierwsza,
Jedyna,
Niezastąpiona...

64. Oko zwierciadeł

Czy jesteś w stanie
Choć przez chwilę pomyśleć,
Kim jestem ja?
Przez kłąb niezwykłych zdarzeń
Wpleść nasze pierwsze spotkanie...

Co czujesz,
Gdy próbuję utonąć
W twojej otchłani?
Czy widzisz?
Czy za mało ci daję?
Czy też coś,
Coś silniejszego ode mnie...

Tam, gdzie każdy widzi ciebie
Okiem zwierciadeł,
Postanawiam zajrzeć dalej,
Gdzie niewidzialne,
Głęboko schowane
Pod przykryciem sławy...

63. Kto ja?

Po raz ostatni
Przyjdzie mi oglądać
Obecny świat.
Już stoję twarzą w twarz,
Już tylko ono i ja,
Byle wygrać...

Kto uroni choć łzę,
Nie dorówna
Ogrom innych strat,
Kto zechce dać mi
Ostatnią wskazówkę,
Ostatni znak,
Temu poświęcę
Pozaziemski czas,
Wyproszę każdą z łask...

By wiedzieć,
Kto poświęcić chce swój los,
Znaleźć we mnie potrzebę,
Stawię się właśnie tego dnia
Przed obliczem końca;
Komu zabraknie
Mnie - jako części życia?

62. Gra

Wszystko to
Jedna wielka gra,
W której przyszło nam grać
O własny los...

Każdy z nas
Niczym pionek w rękach zła.
Kieruje nami gracz,
Każe przegrać.
Wygna nas w ciemny las,
Gdzie już tylko mgła
Osłania przed widokiem
Przyszłego końca...

Zamknij już oczy,
Nie patrz, jak uciekam,
Gdy już tylko poświata
W końcu korytarza...

Nie bierz mnie w ramiona,
By nie puszczać.
Ostatnie szczęście,
Jakie przyszło mi oglądać
Nosi twoją twarz...

Pomóż mi jeszcze wstać,
By choć przez chwilę
Poczuć jedyny wiatr
Jaki owieje mnie
Tego właśnie dnia
Kiedy przyszło nam grać...

61. Zewnętrznie

Ile zmienia
Jedno słowo,
Jedna szansa,
Popularna...

Gdy liczyło się,
Co wewnętrzne,
Dziś zmieniło
Się bezwzględnie...
To,
Co najcenniejsze
Cieszy już
Tylko na zewnątrz...

Gdzie to szlachetne serce?
Szlachetne słowa,
Szlachetne miejsce,
Skąd przyszedłeś?

Gdzie sumienie?
Gdzie marzenie?
Niespełnione nadzieje...

Wszystko to
Moje własne życzenie...
Pogodzić to wszystko,
Czego już nie zmienię...

60. Ostatnia melodia

Już tylko ja
I myśli moich świat...
Moja przestrzeń
Strzeżona od lat
Murem fikcyjnych obrońców...

Tylko tak
Mogę dotrzeć do sedna spraw
Nie spodziewać się braw,
Co prowadzą do dna.

Tylko tak
Przybywa zza miast
Ostatnia część dnia;

Ostatnią melodię zna,
Ostatnią melodię gra...

W ostatnią noc wypada,
W ostatni sen zapada,
Ostatnie słowo zapowiada...

Ostatni szept wymawia,
W ostatnich ustach
Ostatnie zdania.

W ostatnim rzędzie
Ostatnia sława,
Ostatnie miejsce
Dziś mi wypada...

59. Kolejna zmiana

Wystarczy jeden gest,
Bym na nowo zmieniła się
I zaczęła znów od nowa...

Choć chce się zapomnieć,
Nie będę żałować
Z pozoru zmarnowanych chwil,
Gdy marzeniami wyszłam w przód.
Wszystko to
Fundament dla nowych decyzji
Lek na kolejną chorobę
Pierwsza wskazówka.

By nie myśleć,
Że każda decyzja zła,
Każda pomyłka
Była tylko przeszłością
Bez której nas nie ma.

By nie myśleć,
Że każda decyzja zła,
Nienadużyte słowo
Nie skrzywdziło
Nawet sumienia.

By nie myśleć,
Że każda decyzja zła.
Każda intencja
Prowadzi do dobra
Każdego z nas.

58. We właściwym świetle

Kocham ten stan,
Gdy wszystko widzę
W tym jednym
Właściwym świetle.
Ten spokój,
Gdy już wszystko wiem...

Czasem trzeba wielu lat.
Wiele łudząco prawdziwych chwil,
Aż znajdzie się jeden moment,
A za nim wszystkie następne
Tak pełne
Do samego końca.
Stanę na jednej z tych dróg,
Wezmę tylko dobre wspomnienia
Co wzmocnią mnie
Na każdy kolejny dzień.

Z pozoru nic się nie zmienia.
We mnie te same pragnienia
Teraz ujrzały światło dnia.
Nic tak nie dodaje sił
Jak poczucie,
Że najważniejsza
Moja niedoskonałość...

57. Luźne refleksje

Dotarłam w jedno z najpiękniejszych miejsc.
Czuję, jak lekko
Wiatr unosi mi włosy
I gra
W rytm twoich słów...

Coraz więcej widzę siebie
Im częściej zmienia się dzień.
Przede mną
Dopiero całe istnienie
Podczas gdy myślę,
Ze już wszystko wiem.

Możesz być tylko snem
Utkanym z barwnych nici.
Myślę, że na zawsze,
A zajmiesz mi tylko chwilę
By opowiedzieć
Choć trochę
Jak to jest u ciebie,
Gdy ktoś nie widzi...

Nie jesteś jedyny na tym świecie.
Jeśli tylko tyle
Prowadzi nas koło siebie,
Znajdźmy inny cel
Lub wspólny,
Lecz oddzielnie...

A gdy przyjdzie pragnienie,
By szukać właściwie,
Tu tylko przeznaczenie
Zadziała,
Bo nikt nie wie,
Czy opłaciło się
Czekać bezczynnie...

56. Trudy

Wciągnął mnie wir niecodziennych zdarzeń.
Tak trudna droga do marzeń.
Tylko nadzieja oświeca,
A z nią bezkres zapomnienia,
Którego nie ma...

Tak trudno odwrócić się w drugą stronę.
Trudno oddać ideał innej osobie.
Gdy życie piękne jest w tym pędzie,
Nie znajdę już nigdzie
Drugiego ciebie...

Nie potrafię uwierzyć,
Że szczęście inne ma imię,
Niż to,
Którym nazywam cię codziennie...

55. Pytanie

Gdyby tak zmienić bieg,
Nie obejrzeć się,
Znaleźć nowy cel.
Wszystko to
Trapi mnie co dzień.
Rozejrzeć się,
Czy niezmiennie czekać.

Nie pragnę dostać się
Na jedno z najwyższych miejsc.
Nie chcę spodziewać się
Próżnych decyzji.
Nawet tam,
Gdzie zostawią dla mnie wiele,
Gdzie spełnią każde życzenie.
Nie będzie lepiej,
Gdy zabraknie wiary w siebie...

Gdy zabraknie Ciebie...

54. Ostatnia chwila

Czekam, co przyniesie jutro.
Jak każdego dnia
Śmieję się,
Jakbym nigdy już nie miała się śmiać...

Nie wykraczam poza przemyślenia.
Nie wykraczam poza sztukę milczenia.
Kto tylko spyta,
Odpowiem,
Że powinnam...
Od czego zacząć?
To,
Czego nie ma...

Lęk,
Że wypłyniesz z tych
Głębokich słów,
Głębokich snów...
Ogarnia mnie
Im nasuwa się więcej.
Im przybywa mi chęci
By ci je dać...
Coraz szybciej
Przebiega kolejny fakt
Fałszywy następnego dnia...
I jak tu dotrzeć
Lub wydostać się z dna?
Gdy każda minuta przemija
Jak gdyby ostatnia...

53. Co znaczy uśmiech?

Najjaśniejsza ze wszystkich gwiazd
Rozjaśnia mrok.
Nie równa się temu ciepło słońca,
Ognisty blask.
Co znaczy uśmiech?

Zapomnieć, że istnieje świat,
Gdy choć jeden promień
Znajdzie się w zasięgu wzroku.
Każda twarz.
Co znaczy uśmiech?

A ten jeden najdroższy,
O który walka trwa od lat.
Ten najcenniejszy,
Budzi mnie wkrótce
Każdego ranka.
Co znaczy uśmiech?

Każdy liczy się
W wartości wspólnoty.
Najgorszy
Staje się najlepszy.
A ten pierwszy, jedyny
Zapadnie w pamięć.
To znaczy uśmiech...

52. Pustka

Tam,
Gdzie promienie słońca
Docierają najszybciej,
Znajduję istnienie;
Wypełnia mnie,
Czuję dreszcze,
A z nimi coś
Co trudno nazywać szczęściem...

Codzienny potok słów
W rzece myśli
Opływa twój tor.
Aż przychodzi zwątpienie,
Przynosi ukojenie.
Już tylko ślad w pierwszym rzędzie...

Myśli odpływają powoli,
Wciąż tym samym torem.
Póki za horyzontem
Nie zniknie ostatni promień,
Nie zawieje chłodem,
Nie znajdę się
U bezkresu pustej nocy -
Zawsze wróci ten sam dzień;
Im dłuższy,
Tym mniej czekam na sen,
Co mógłby wyleczyć.

Wiem, że dzień nie trwa wiecznie,
Że tylko kolejne
Mogą zmieniać bieg,
Zbliżając właściwy cel.
Czekam więc,
Aż ktoś pociągnie mnie,
Wyrwie z dziennego snu,
Którego pragnę,
By zapełnić wewnętrzną pustkę.

Wtedy wiruje świat,
Choć niepewnie
Zdobywam się
Na najśmielszy gest.
Wszystko to
Wypełnia mnie,
Przesłania prawdę,
Zmierza w inny cel.
Chcę uwolnić się,
By nie poznać,
Jak szczerze boli pustka...

51. Książka

Ze sterty zakazanych ksiąg
Wyszła nasza opowieść
By czytał ją każdy z nas.

Tylko autor wie,
Co będzie dalej.
Coraz więcej naszych spraw
Łączy się w jeden spójny ład.
Czekam na kolejną część,
Kolejny dzień,
Jak gdyby ostatni...
Gotowa dotrzeć tam,
Gdzie najgłębszy sen
Widzę bezsennie...

50. Zwątpienie

W wewnętrznej walce
Ukrywam najśmielsze pragnienie.
Ujmując cię w słowa
Chcę ułożyć z tobą zdanie...

Lecz dlaczego
Wciąż oszukuje mnie
To, co czuję
I inaczej widzę?
Kto udowodni,
Że się mylę,
Jeśli kolejny twój ruch
Wskazuje prawdę?

Od początku wiem,
Jestem na złej drodze.
Nie umiem odróżnić
Pozorów i zdarzeń realnych...
Potrzeba mi tylko
Jednego obrotu sprawy,
Jednej wskazówki...
By ostatecznie
Odłączyć się
I zacząć gdzie indziej...

49. Nadzieja

Chcę zachować czyste sumienie
By nie trwać w błędzie.
Lecz jak postępować szczerze,
Dać szansę,
Czekać na szczęście?

Wierzę, że mój duch
Nie zwiedzie mnie,
Postawi krok,
Gdy będzie pewien.
Oby ideał nie był wrażeniem,
Bym zrozumiała w prostej mierze
Choć to, co najważniejsze...

Gdzie szukać początku zmian?
Było inaczej od lat.
Wystarczy tylko
Ten najpiękniejszy uśmiech,
Najgłębszy wzrok.
Potok myśli
W tajemnicy przede mną
Lub tylko przeciętność.

A gdzieś głębiej
Doszukuję się tych zmian,
Z których zagadek nie ma.
Poza wyobraźnią
Wykracza wszelkie przemyślenia,
Nie poddaje w zwątpienie
Nadzieja...

48. Natura ludzka

Wychodzi
Z kolejnego wnętrza
Natura ludzka.
Szczera,
Obficie obdarzona
Niezmierzoną ilością słów
I tym cenniejszym,
Co słowem nie jest.

Bawi się tobą.
Choć nieobca
Zawsze cię oszuka.
Czekasz na łaskawy cud,
Naturalny cud.
Gdy spod cienia myśli
Wyjdzie promień słońca
Oślepić
Lub rozjaśnić ci drogę.

Nie wiesz,
W którą stronę
Powiedzie cię
Ten jeden ludzki dar.
Jest w każdym z nas,
Gdy potrzeba
Wyciągnie do nas ciepłą dłoń.
Równie ciepły wzrok
Może przeszyć cię,
Byś nie spał co noc,
Wbrew ludzkiej naturze..

47. Jak kolejny miecz...

Jaką miarą mierzyć,
Co cię trapi?
Podczas, gdy widzę,
Jak miotają tobą
Siły niezależne,
Tylko słowa dają ukojenie,
A ty słowa nie uronisz...

Milczenie jest,
Jak kolejny miecz
Wbity w pierś
Przez wojowników,
Co w imię prawdy mieli walczyć.
Tyle, że z serca,
Jak z oczu łzy,
Cieknie strużka
Czerwonych myśli...
Gniewnych oznak bezradności.

Jestem wojownikiem,
Czy poległym?
A ty?
Samo zwątpienie
Przynosi ci zwycięstwo.
Celem jest dotrzeć do dna,
Cieniem każda twarz,
Co przegrała bez wstawania
Gdy po prostu trzeba wstać...

46. Ku sobie

Nie przekładam go
Na wszelkie nadzieje.
Postanowiłam
Właśnie z tobą odkrywać
Swoje własne wnętrze.

Lecz czy odnajdę to,
Co w snach
I zmyślonych światach?
Czy przełożyć to na prawdę,
Czekać na cud,
Który igra z cierpliwością
I siłą woli?
Czy istnieje jeszcze
Drugie istnienie,
Od którego pochodzę,
Które jest częścią mnie?

Nie potrzebuję zbyt wiele.
Chcę tylko czuć,
Że jesteś.
Daj mi choć tyle,
Ile ja jestem w stanie ci dać.
Lecz możesz zrobić coś więcej...

Ufam,
By dać ci całą siebie.
Musisz tylko chcieć
Znać mnie dłużej,
Niż tą niewinną godzinę,
Gdzie nie wszystko przekażę ci słowem.

Widzę gdzieś,
Czuję, że coraz bliżej,
Leżysz i szukasz mnie w swojej pamięci.
Gdy to jeszcze za wcześnie...
Wierzę, że także czekasz,
Aż przypadek obróci nas
We właściwe miejsce.

Zwróci nas ku sobie...

45. Lada dzień

Dziś jeszcze czuję
Ujmujące ciepło
W sercu i pod sercem...

Może zbliżyć się
Lada moment
Dzień,
W którym zmrozi mnie
Zimne powietrze.
Tylko wiatr
Przewietrzy pustkę...

Nie doszedł jeszcze
Taki właśnie wzrok
W nasze strony...

44. Zobojętnienie

Wisisz nad moim losem,
Ośmielasz się śmiać,
Nie chcesz odstąpić mnie na krok...

Zamiast gdzieś uciec
Wywołujesz burzę...
Po co?

Czy masz jeszcze na myśli
Powrót z dawnych lat?
Czy też wędrujesz
Między życiem a życiem,
Nie umiesz się zatrzymać...

Spoglądasz z każdej rzeczy,
Z każdego miejsca,
W każdej chwili jesteś...
Choć tego nie chcę...

Lecz ucieknę tam,
Gdzie nie dotknie mnie
Zimne westchnienie
Zobojętnienie...

43. W noc snów

Wybieram się tej nocy
W daleką podróż,
By znaleźć sekretne miejsce
Przedziwną krainę snów...

Wita mnie świeże powietrze,
Gdy tylko przechodzę przez próg
Zmyślonych drzwi.
Nie otworzy ich mój głos,
Aż nie odezwie się
Z zewnątrz ktoś...

Zajrzałam wgłąb,
Tam rozciąga się
Labirynt śmierci.
Przejdę niezauważona,
Nie dotkną mnie jej ręce.
Jednak czuję
Jakiś niepokój...

To tylko śmiech,
Wywołuje dreszcze,
Szeroki uśmiech,
Za którym kryje się zło.
Nie bój się podejść,
Nie będzie czego się bać.
Chwyć mnie za rękę,
Powiedz,
Jak ulżyć ci w męce.
Przy mnie dojdziesz do siebie,
Nie wrócisz jednak,
Tam, skąd przyszedłeś...

Powtarzam,
To tylko ten jeden sen,
Z którego wrócę.
Lecz czy wybawi mnie
Zewnętrzny głos?
Czy też zaufać,
Tym, co na mnie zależy?
Mimo,
Że nikt tak naprawdę nie wierzy,
Chcę zrobić pierwszy krok,
Zagłębić się
Coraz dalej od żywych...

Strach,
Co zrobi ze mnie?
Powołał naiwnych
Dla własnej siły.
Czy tylko mnie
Złapał w swe sidła?
Już chcę uciec,
A daleko do ucieczki,
Coraz dalej...

Właśnie wtedy wraca,
Jak gdyby mrugnięcie,
Dawne miejsce,
Gdzie tylko zmierzch
Podejmie decyzję,
Czy wróci sen,
Czy też wybije
Poranny zegar dnia...

42. (Nie)Potrzebne

Wciąż zdaje się,
Że nie zapomnę.
Spytać kolejny raz...

O co się boję,
Gdy inni robią
To, co ja?
Czy nie tego właśnie
Potrzebuje świat?

Widzę tylko
Dłonie wczepione w moje ręce,
By zabrać mnie w inne miejsce...
To, co potrzebne,
Nie wydaje się
Możliwe,
Gdzie co dzień
Wszystko zdaje się być inne...

41. Spełnienie

Onieśmiela mnie
Nadmiar spełnionych snów.
Moja dusza śpiewa
W rytm wymarzonej melodii.

Kto by się spodziewał-
Nadal bym śniła,
A bez bystrego spostrzeżenia
Nic nie zmieniła.
Tymczasem,
Kiedy wiatr zawieje w złą stronę,
Kiedy porwą mnie spienione fale
Życiowych nieradości,
Kiedy coś uderzy mnie
Prosto
W myślami zasnutą głowę,
Wiem, że tylko to, co zrobię
Stawi mnie
We właściwe miejsce
O właściwej porze.

Zaniesie mnie
W najodleglejsze
I najbliższe strony.
Pozwoli wykazać się
Tam, gdzie nieznane
Oraz wdzięcznym być
Że to, co nasze,
Szczere jest i zawsze
Będzie takie...

40. Spokój ducha

Zrywam z pogonią
Za straconym szczęściem;
Chcę poczuć, że jestem
Sama dla siebie.
Trafiłam na spokój ducha,
Więcej już nie ulegnę,
Będę ponad dawne cele...

Widzę,
Jak maluje się przede mną
Przyszły świat.

Widzę go co dnia;
Część już znam...

Wszystko to,
Co przeszło przez czas,
Nie jest tym,
Jak tamtego dnia,
Kiedy znało się
Prostszy świat.
Słucham głosu,
Od niego zależeć będzie
To, co się dzieje.

Pragnę już poznać
Prawdziwy wymiar wad
Każdego z nas...
Cieszy mnie własny strach,
Boję się dnia,
Gdy zdołam naprawić świat.

Przedrzeć się
Przez labirynt życia;
Nie widzieć jego ścian.
Mijać się z każdym,
Kogo z pozoru tylko znam.
Wkrótce wszyscy
Wyjrzą zza krat;
Nie wypuści ich czas...
Gdyby zmarnować
Te kilka lat,
Co dzień się śmiać,
Nie miałabym szans...

39. Pod drzewem

Czekałam każdej nocy;
Opadły mi liście,
Przysypał śnieg;
Ogarnął mnie sen...

W najgłębszych zakątkach
Chowam urazę i gniew.
Powinnam obudzić się
W cieniu innych drzew,
A wciąż śpię...

Umiera we mnie
Ostatnie wspomnienie;
Minęła jesień...

Coraz częściej
Krople żywicy na czole;
Czuję, że tonę;
Przepłynę przez las,
Pogubię drogę...

Choć zbliża się czas,
Gdy mrok panuje za dnia,
Przed oczami jawi się blask
Odsłania drogę do gwiazd...

38. Odejście duszy

W przestrzeni
Owianej mrokiem
Widzę, jak gdyby
Spoglądał na mnie
Mój wewnętrzny duch;
Już tylko jego się nie boję...

Fałsz i odraza
Błąkają się po ulicach,
Szukają kolejnych ofiar...

Wychodzę nocą na spacer
Przyjrzeć się bliżej wrogom
Nauczyć się żyć
Wśród nich...

Czuję chłód,
Przed którym chowa się życie,
A w oddali krzyk;
Zapach boleści i ran...

Tylko tak wszystko to trwa,
Blask dnia odbiera sens.
Nieskalana cisza,
By zagłuszył ją płacz...

Czekam,
Aż przyjdzie do mnie;
Obejmie delikatnie
Zimnym ramieniem śmierci.
Już czuję ten lekki oddech,
Z którym dusza ulatuje
W poszukiwanie niezbadanych miejsc...

Został tylko
Szczery grymas dawnej twarzy,
Znany mi zapach,
Puste spojrzenie;
Jednak strach...

Słodki szept,
Czuły dotyk;
Było coraz lżej,
Gdy rozstawałam się z ciałem...

37. Czego chce serce?

W ogniu wykąpane
Płoną wszystkie listy od ciebie
Nie wiem, czy do mnie kierowane;
Pomylone adresy w twojej głowie...

Słyszałam twój szept,
Że jest ktoś,
Komu poświęcić chcesz
Każdy swój dzień.
Kim ona jest?
Czym różni się ode mnie,
Skoro kolejny twój gest
Zmienia się,
Gdy potrzebuję wiedzieć,
Czego mam chcieć?

A jeśli kwiaty wpadną w moje ręce
Rozwieje je wiatr
Na życiowej ścieżce;
Niemożliwe...

A jeśli?
Jeśli serce nie chce niczego więcej?
Niemożliwe...

A jednak wierzę...

36. Do Pana

Ty, co z ukosa patrzysz
I ubolewasz
Nad dziełem, co pozbawiło się ideału,
Nie daj nam stoczyć się
W otchłań zdradliwego szczęścia.

Wdzięczni my za to,
Żeś tak łaskawy.
Dajesz nadzieję, wiarę, miłość,
Siebie
Samych i świat cały.

Tyś był zawsze
W mym sercu skruszonym.
Pomóż bliźniemu przebaczyć
I samemu zadać pokutę.

Tylko Ty wiesz,
Co czeka nas dalej.
Chwyć mnie za rękę, wskaż drogę,
Nie pozwól zawrócić.

Pamiętaj o tych, co czekają na Ciebie
W bramie niebieskiej.
Nie zamykaj jej,
Póki nie przyjdziemy,
Póki nas nie wezwiesz.

Oświeć nas wiedzą o nas samych.
Daj się poznać
Choć w migotliwym, wieczornym świetle.
Pomóż zrozumieć,
Czym różni się przyszły świat...

35. Milczenie

Skrycie patrzył, czy jesteś obok
Zapominając, co to znaczy
Być blisko
Nie zamienić słowa...
Ciche, ciepłe,
Których później żałował...

Nie wiesz, czy ten gest
Może liczyć się na każdy kolejny dzień.
Czy masz nastawić się
Na niego,
Czy żałować,
Że dałaś się mu poznać...

Co może znaczyć
Jeden uśmiech
Tylko dla ciebie?
Co może znaczyć
Powszechne milczenie...?

34. Zmienność

Nie chcę słońca,
Gdy wczoraj padał deszcz.
Niech cień ogarnie
Całą noc
I cały dzień.

Co chwilę zmienia się
We mnie pora...
Raz przestawiam się
Na zimę z lekkim deszczem;
Czekam, aż wyleje się ze mnie
Najgłębszy potok słów.

Czasem trafia się milszy płomyk,
Ogrzewa każde serce.
Twój cel, możnaby rzec,
Pokrywa się z moim.
Czy tego właśnie chcesz?

33. Dlaczego tak

Dlaczego?
Mogę powiedzieć śmiało,
Straciłam osoby, na których mi zależało...
Poskładały się wszystkie
Z pozoru ciepłe sny,
By odwrócić się do mnie
I szeptem zrezygnować...

Mało śmiechu dało mi tych kilka chwil,
W których w skupieniu,
W utrapieniu
Odnajdywałam inną siebie.
Zbyt wiele trosk,
Zbyt dużo w przyszłości widziałam,
Zbyt późno szansę dostałam...

Niewiele trzeba było, by zapomnieć,
Zagłębić się w siebie.
W życie zakrada się zwątpienie,
Czy jeszcze istnieję...

Żałuję,
Bo nie było warto
Zmarnować tyle cennych chwil.
Pożegnać się z marzeniem,
Odnaleźć się gdzie indziej,
Tam, gdzie choć sobie mogę ufać.

Czemu na tym
Opiera się moje myślenie?
Nie mam gdzie uciec...

Życie kieruje mnie
Tam, gdzie znów
Spotka mnie zwątpienie,
Przegrane nadzieje...

32. Przesilenie

Słońce lubi przyćmiewać mi twarz
Zamiast oświetlić właściwą drogę...
Uciec jak najdalej,
By się więcej nie zatrzymać.

Chcę znaleźć się we właściwym momencie
Zdążyć na swój własny występ,
Lecz z dala od tego,
Co niektórzy nazwaliby szczęściem...

Dlaczego czuję lęk,
Gdy uśmiecha się do mnie
Najważniejsze, czułe serce?
Usłyszeć przysięgę,
Poczuć ciepło w twojej ręce...
Czy to szczęście?

Jak dać wiarę,
Że to właśnie ty
Stworzony jesteś,
By polegać na mnie?
Kiedy dowiem się,
Czy odejście jest tym właściwym
Celem, który mija się z sensem?

Nie będę wołać z drugiej strony ulicy.
Przypatrzę się subtelnie,
Czy myślami też jesteś obok mnie.

Wyruszę tam, gdzie już kiedyś były
Tylko moje sny.
Owieję to wszystko wspomnieniem,
By naiwnością się nie zadręczyć.

Nadzieję znajdę z dala od ciebie,
Nie wprowadzę cię już więcej
Tam, gdzie nie miałbyś się lepiej.

Nie zniknę, póki nie nadejdzie
Czas mojej siły.
Wierzę, że poza tym coś jeszcze się dzieje,
Że ktoś czeka,
Choć jeszcze nie wie...

Zostawię cię tam, gdzie
Zaczęło się twoje życie
We mnie,
Lecz wrócę kiedyś
Żeby znaleźć cię na nowo
Jeśli takie jest nasze,
Jeśli takie ma być...

31. Lęk

Niemożliwe jest nasze spotkanie
Przez zły układ gwiazd.
Gdy z nieba każda kolejna łza
Zalewa świat,
Chcę schować się pod twój płaszcz...

Twoje słowo jest dla mnie święte,
Nie wierzę w kłamstwa innych,
By nie ufać przewrotnej sile,
Co budzi się we mnie,
Jak gdyby wiosną spadł śnieg...

Jak uniknąć zwodniczych wrażeń?
Gdzie uciec, by minąć się z celem?
Czuję lęk przed przypadkowym zbliżeniem,
Nie chcę czerpać zbyt wiele...

30. W pogoni za szczęściem

Nie wiem, gdzie dokładnie
Jest moje miejsce.
Zatraciłam się już wszędzie
W pogoni za szczęściem...

Są dni, które dają więcej...
Nie znam godziny, w której odejdę
W pogoni za szczęściem...
Chcę umrzeć owinięta chłodem.

Możesz czerpać ze mnie,
Ile chcesz.
W mojej sile
Tętni jeszcze życie.

Wspomnij kiedyś w swojej wierze,
Jak wielkie pogrzebałam
Nadzieje,
By mieć drugie życie,
By zacząć od ciebie...

29. Po zmroku

Wyrwałam się z ciężkiego snu,
Uspokoić ciszę.
Godzinę później czy wcześniej,
A wokół mnie mrok...

Wtedy zdaje się, że wszystko już wiem;
Co nurtuje mnie za dnia
Późnym świtem wydaje się inne.

Nie widzę,
Nie słyszę wtedy nic,
Tylko serce,
Gdy bije...

Powiem ci wtedy
Wszystko, co chcesz wiedzieć.
To nie ta sama ja
Co za dnia...

Nie pomylę się
Licząc każde twoje spojrzenie.
Każde wspomnienie,
Tylko w świetle duszy,
Jest inne...
Lecz czy prawdziwe?



Po zmroku
Wszystko jest inne...

28. Walka

Wyciśnij ze mnie
Ostatnią malowaną łzę,
Wyduś ze mnie siłę
Na następny etap moich dni.

Nie zawsze mam wiarę,
Często boję się zmierzyć samotnie...

W tej walce
Nikt nie powinien być sam,
Nie zostawiać ostatniego rycerza.
Przed wiekami jeden wiedział,
Że sposób, a nie brudna bitwa...
Nic nie przegrywa!

Dobry mistrz doprowadzi cię do celu,
Zaufaj...
Że sposób, a nie brudna bitwa...
Nic nie przegrywa!
Wiara, nie sztuka niszczenia...
Nic nie przegrywa!

27. Jesień

Spotkałam cię nocnym spacerem,
Gdy tylko wiatr przemawiał przeze mnie.
Miałam na głowie z liści beret
I kasztanową sukienkę.

Szept,
Czy wicher?
Nieme słowa
Słyszę
Jakby od ciebie...

Zagłusza go krzyk dzieci,
Co wychodzą,
By z boiska wezwać braci...

Zostawią ciszę,
Którą ja tylko słyszę...
Czuję, jak owiewa moją twarz
Czy to wiatr?
Nie sądzę...

Oddech to twój, a w nim słowo
Cieplejsze,
Bo inne na wietrze
Rozmazała każda kolejna łza.
Twoje jest częścią ciebie
Znam je od dziś
I nikt więcej
Nie zna
I nie wie...

26. Jak dobrze, że Cię mam

Spotkałam cię na stoku góry
Nie było nam dane spaść,
Lecz życie zdarło niewinny płaszcz
Jak dobrze, że Cię mam...

Gdy drogi nie było końca
A losy nasze w głębi dziury,
Zaś serca owiały ciemne chmury
Jak dobrze, że Cię mam...

Miło spoglądają
Czarne oczy; w każdym z nas
Mieszka ktoś taki,
Lecz szybko wychodzi...
By nam zagrozić...

Gdyby nie ten, co słucha, patrzy
Choć nie wie, że los mu szkodzi,
Prowadzi, łączy, daje pokusę.
Przypomnieć sobie, że go znam...
Jak dobrze, że Cię mam...

25. Pierwszy krok

Nie jest łatwiej niż kiedyś,
Gdy serce skrywa pragnienia.
A ty chcesz przejść innym torem,
Owijać mnie wzrokiem...
To wszystko?

Zeszłym razem przeminęło,
Gdy wyszłam z bukietem róż,
Nie wiedząc, komu darować.
Dziś jest zbyt dużo...

Kto nada swemu sercu znaczenie?
Zrobi więcej niż jeden krok?
Daj wiarę wewnętrznej sile
Przemyśl...
Posłuchaj...
Dwie drogi stoją otworem...

24. Czekam...

Myśli moje błądzą w jednym świecie...
Gdzie zacząć?
Gdzie skończyć?
Zbyt wiele dróg...

Najdalej sięga najlepsze...
Którędy tam dotrzeć?
Chcę znaleźć się blisko ciebie,
Nim wzejdzie majowe słońce.
Gdy zakwitnie we mnie nowy dzień.
Początek...

Budzi się we mnie nowe wspomnienie,
W jego barwach cię namaluję.
Pozwolę ci rozpłynąć się,
Odbić w świetle złudzeń,
Lecz nie na zawsze...

Powiedz, ile ci trzeba chwil
Ile wiosen, ile zim mam czekać
Byś się nie zmieniał?
Ile dać mam za uśmiech,
Co onieśmiela nawet drzewa
Tańczące na wietrze,
Który gra najpiękniejsze melodie,
Może dla ciebie...?
Choć w to nie wierzę...

Czy wspomnisz jeszcze kiedyś
Kto grał ci najlepiej,
Byś Ją zapamiętał,
Wspominał czule,
Gdy zabraknie ci siły w rękach?
Stoję przed tobą
I czekam...
Inna nie poczeka...
Moja wiara się chwieje
Póki jestem.
Zniknie, gdy wkrótce odejdę...

23. Przejście

Rozejrzyj się!
Kałuże wysychają,
Gdy przechodzisz przez nie...
Ziemia poi cię kropelką rosy.

Czarny kot schodzi ci z drogi,
Świat kruszy się na części;
Dla każdego znajdzie się przejście...

Nie myśl w ten sposób
Że w twym lustrze nie zawsze odbija się szczęście.
Wspomnij zawsze,
Życie w połowie jest pełne...

22. Sztuka wojny

Gdyby zdarzyło się,
Że znów staną między siebie
Dwie wrogie armie,
Zaciągną mnie do walki...

Nie wiem, czy zdołam poczuć,
O czym dotąd tylko słyszę...

Kto spyta
Powiem, że dam całego siebie.
Każdy powie...

Jak to jest,
Że było w nich tyle odwagi,
O której dzisiaj świat milczy?
Skąd biorą się ci śmiałkowie,'
Nieliczni już rycerze?

Jak przyjmowali porażkę,
Gdy przyszło wypuścić białą flagę,
Stanąć prawdzie w oczy?

Ilu z nas wyszłoby naprzeciw,
By choć kontur na mapie
Zakreślił sens walki?

21. Zagubienie

Gdzie są te wasze wielkie słowa,
W których tak wiele było przyszłości?

Nie myśl, że nie widzę
Na czym naprawdę ci zależy.
Choć niby do mnie pasujesz,
Nie jesteś gotów...

Nie masz odwagi odstąpić od nich,
Lubisz te zazdrości.
Nie licz, że się postaram...

Jeśli to coś więcej niż zwykłe "cześć"
Pomyśl, co robisz źle.
I jak tu nie myśleć o tobie, jak o innych?

Czujesz, że chcesz iść,
A z nimi, jak gdybyś się cofał...

Jest wiele dni,
Które możesz jeszcze ocalić.
I jeśli liczysz na mnie
Ja poczekam...

Dam ci te kilka chwil,
Byś poszedł za swoim głosem...

20. Próbna zamiana

Są takie momenty,
Gdy znikają ambicje.
Nowa chwila pozwala się zmienić,
Pozwala mi wejść w inne czasy,
W inne miejsce...

Zamieniam się z nim miejscami,
Spoglądam, jak on.
Widzę i wiem, czego ode mnie chce...

Szkoda, że w tym świecie tak wiele brakuje.
Nie pamiętam już siebie.
Błąkam się w tym ubogim umyśle,
Próbuję więcej...

Tak dużo widziałam w twojej głowie,
Nie chcę poznawać dalej.
Serce skrywa zbyt wiele
Wstydzisz się,
Za to cię nie szanuję...

Choć wydaje się dobrze
Nie zrobię tego więcej.
Spróbuj spojrzeć przeze mnie
Czy czasem nie jest lepiej...?

Nie jesteś w stanie zrozumieć.
Nie ten świat,
Nie ta przestrzeń.
Przyjdzie nam rozejść się dalej,
To nie nasze miejsce.

19. Twój największy skarb

Czy myślisz jeszcze czasem
Jak to było wcześniej?
Może pamiętasz ciągle
Kto cię prowadził przez życie?

Miałeś szansę pokochać siebie,
Miałeś szansę poznać swój świat,
Lecz ty wolałeś stracić
Największy skarb.

Nie zmienisz nic, choćbyś miał prosić.
Choć dotąd nie prosiłeś.
Dałeś mi swe najgłębsze nadzieje
Nigdy ich nie odbierzesz.

Szkoda, że jeszcze nie wiesz
Jak ważne straciłeś chwile.
Boisz się o swoje wnętrze,
Poznałam je tylko ja.

Nie zniesiesz więcej siebie,
Poczujesz się winny,
Lecz gdy się obudzisz
Serce będzie gdzie indziej.

Nie zdołasz odmienić się na nowo
I choć czasu jest wiele
Nie wystarczy wsłuchać się w wiatr...

(Tylko, gdy oddasz całego siebie).

18. Moja przestrzeń

Weszłam w przestrzeń,
W której nie powinnam być.
I chociaż często tu docieram,
Wciąż nie mogę się odnaleźć.

Nie umiem i nie chcę decydować,
A jednak muszę,
Jeśli chcę zbliżyć się do samej siebie.

Wiem, że światu nie potrzeba moich łez,
Że łzy to marzenie
Tam, gdzie czasem żyje się prościej...

Potrzeba mi twego dotyku
I twej ciszy.
Jednego słowa,
Żeby wszystko zmienić.

Chcę poczuć, że jesteś,
Sprowadzasz mnie na ziemię,
Dajesz mi nadzieję...

(Dziękuję, że jesteś...)

17. Zamknięty świat

To jest ten stan.
Gdy potrzebuję,
A właściwie nie chcę.
Odcinam się od świata,
Zagłębiona w nurcie własnych myśli,
Zapominam, co to życie...

To nic, że to nie zmarnowany czas
Nic, że to wszystko nie pójdzie w las
Chcę uśmiechnąć się do żywej duszy.

Wciąż myślę, że stawiam dalsze kroki,
A tak naprawdę stoję w miejscu.
Nie martwmy się o płynący czas,
Wszystko jeszcze przed nami.

Często boję się iść dalej,
Zapominam o wartości zmian.
Zdaje się, że mam szczęście,
A to tylko mój zamknięty świat.

To nic, że to nie zmarnowany czas
Nic, że to wszystko nie pójdzie w las
Chcę uśmiechnąć się do żywej duszy.

Widzę ludzi, których nie ma,
Wymarzone sytuacje.
Lecz czy choć jeden uśmiech
Nie przyniesie prawdziwego spełnienia?

Czekam więc, aż czas przyniesie ten moment,
Gdy wrócą dawne wspomnienia.
Na nowo odkryję sens życia.
Wstanę, wyjdę
I zacznę spełniać marzenia.

To nic, że to nie zmarnowany czas
Nic, że to wszystko nie pójdzie w las
Chcę uśmiechnąć się do żywej duszy.

16. Do śmiechu

Mam pewien plan.
Zostawmy to wszystko
Zacznijmy się śmiać.

Nie pomoże tutaj żadna sztuczka,
Żadna intryga mnie nie zwabi.
Zrozum, że życie to jedna wielka gra,
W której przyszło nam zwyciężać.

Mam pewien plan.
Zostawmy to wszystko
Zacznijmy się śmiać.

Wszystko to jakby bzdura
Owinięta wokół palca.
Czy nie czujesz się panem swojego świata?
Znajdź sens tam, gdzie go nie ma.

Mam pewien plan.
Zostawmy to wszystko
Zacznijmy się śmiać.

Było dwoje ludzi
Trochę już nieznanych.
Zatracili życie,
Zatracili wiarę.
Nie wpadnijmy także
W pułapkę beznadziei,
Bo nie starczy szczęścia,
By się nim podzielić.

Mam pewien plan.
Zostawmy to wszystko
Zacznijmy się śmiać.

15. Wolność

Nie umiem się odnaleźć.
Presja przeciw wolności
Dopada mnie z każdej strony.

Którą ścieżkę wybrać,
Żeby nie zaburzyć świata,
A czerpać coś dla innych?

Od czego zacząć dopełnianie życia,
Skoro przegrywam na starcie?
Muszę walczyć o dobre miejsce...

A gdzie w tym wszystkim my?
Zatraceni w trudzie
Dążenia do żałosnych korzyści?
Niszczy nas czas...

Zmora, co odbiera nam cenne chwile
I przynosi inne,
Może czasem lepsze...

To moja jedyna zewnętrzna walka.
Nie krzywdzę ludzi.
Zachowuję ważne momenty...

Ale szczęśliwi nie liczą czasu.
Będę głosić swoje szczęście,
Zajmę dobre miejsce,
Poruszę świat, by zrobić coś dla innych.
Poruszę innych, by zrobili coś dla świata.

A wolność?
Wolność to nadzieja,
A z nadzieją znajdziemy najlepsze drogi.
Nie damy się zsyłać stopnie niżej,
Bo "coś nie przystoi..."

Wolność to prawda,
A bez prawdy nie ma ludzi,
Nie ma więzi.
W prawdzie znajdziesz wszystkie swoje odpowiedzi.

W wolności szczęście,
W wolności nadzieja,
W wolności prawda,
W wolności życie.
Nie patrz na czas...

Jeden z tych skarbów,
Które można odebrać.
Siła w sercach, wiara w najlepsze
To nasza tarcza.

A czas? Czas to pieniądz,
A sam pieniądz to nie szczęście.
Lecz szanujmy wspólne chwile,
Szanujmy to, co nam dał,
Bo w czasie żyjemy,
W czasie się kierujemy.

Czas zabiera nam wolność
By ją i tak zwrócić.
Czas ma różne strony.
Naucza, by potem zabijać.

Póki masz życie, nie zapominaj...

Że w wolności szczęście,
W wolności nadzieja
W wolności prawda...
A czas nam to tylko umożliwia...

14. Sentencja

I mimo tej potwornej ciszy,
I tej pustej strofy,
I biegu,
I czasu,
Chciałabym móc więcej,
Posłać ci to w liście,
Przerobić na słowa,
Żeby zabrzmiał mój wewnętrzny głos...

13. Rozważania o Naszym istnieniu

Jak postrzegasz
W perspektywie czasu
Nasze zmagania?

Czemu nagle
Chociaż wcześniej także,
Ale nie zauważone
Myśli naszych zwoje,
Chociaż mamy w zasięgu ręki,
Zdaje się, jak gdyby
Nigdy nie zaistniały?

Szukam cię gdzieś w zaświatach,
Gdzie kiedyś znajdywałam.
Teraz widzę złotych panów świata,
Słyszę, jak wołają przez ciebie.

Nie wiem, jak odnaleźć spokój,
Myślałam, żeby usiąść obok.
Czuję chłód,
Słońce ucieka nam sprzed nosa,
Czy ktoś jeszcze chce go złapać?

Niech pada deszcz.
Niech zmyje szczątki ludzkiej przeszłości,
By coś było dalej...
Ale kogo tam znajdę?
Czy znajdę tam chociaż siebie?
Zrobi ktoś dla mnie miejsce...?

Czy też postoję pod parasolem?
Zostaną dusze, zostaną wspomnienia,
W których was już chyba nie ma...

12. Dla Pana Sapkowskiego ( wg "Róbmy swoje" W. Młynarskiego )

Pan Andrzej - młody, mądry pan
Miał pomysł na pisanie,
Lecz ślepy los mu dał sprzedawać
Futra na straganie.

Minęły lata, w głowie wciąż
Mieszkały różne światy.
Choć wszystko wokół było stąd
On brnął w fantastyczne tematy.

Więc rzucił futra, kartkę wziął,
Napisał powieść, to jest to!

Róbmy swoje,
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
Póki jeszcze ciut się chce.

Pisze szybko, tom po tomie,
Opowieści całe zwoje - fantastyczne!

Róbmy swoje,
Może to coś da? Kto wie?...

11. Co też to ja nie wolę ( wg "Możliwości" W. Szymborskiej )

Wolę psy.
Wolę kolor niebieski.
Wolę ferie i wakacje, niż godziny przespane w ławce.
Wolę żyć w zgodzie z samym sobą.
Wolę stosy kartek, niż te żałosne twarze na ekranie.
Wolę znać przeszłość, by dobrze wkroczyć w przyszłość.
Wolę długą koszulkę.
Wolę tych gorszych, bo nie rozpłyną się tam, gdzie lepsi.
Wolę rośliny na łące, niż kwiatek stojący w wazonie.
Wolę utonąć w myślach, niż w fałszywych majątkach.
Wolę beczkę Diogenesową, bo łatwiej ją posprzątać.
Wolę rybki w morzu, niż w akwarium.
Wolę sobie zaufać, niż pozornej przyjaźni.
Wolę mieć więcej na talerzu, niż w kieszeni.
Wolę czystą wodę.
Wolę w duszach znajdować spełnienie, niż w wielkich odkryciach świata.
Wolę dowiedzieć się, na czym stoję, zamiast żale wypisywać na ścianach.
Wolę magię dźwięku mowy, niż kłamstwa i niejasności.
Wolę życie, bo na życiu wszystko stoi.

10. Moja własna droga

Nie zauważam
Często kilku ważnych spraw.
Zagubiona w rozważaniach
Nie chcę myśleć o snach.

Byle tylko do przodu,
Nie odwracam się i nie cofam.
Boję się tamtych zdarzeń,
Czerpię z tego, co mam.

Przestałam wierzyć, zapomniałam,
Że teraz wszystko ma się spełnić.
To jest właśnie ten czas,
Gdy inny ma stać się świat.

Stoi przede mną otworem
I chociaż nie zaprasza,
Tęsknię, nawet nie wiem, jak pragnę
Wyjrzeć wreszcie przez okno,
Lecz tylko raz.
Pośród zgiełku, pośród ludzi,
Których wcale nie znam,
A jednak tam szukam.
Wybieram te same drogi,
Chociaż trochę inne,
Szukam trochę gdzie indziej,
A trafiam tam, gdzie wszyscy...

Może uniknę rozgłosu,
Nawet dźwięku i mowy,
Za to zobaczę, jak poprowadzi mnie
Moja własna droga
Ku ciszy.

09. Nie ma w tym Jego woli

Czasem mam ochotę
Dorwać tych, co chcą nasycić się własnym złotem.

Podsuwają mi pod nos
Własne prawa, które łamią,
Zżynają lepsze formy
Już nie przerasta je treść.

Mało wiedzy na współczesne tematy,
Brak własnej tożsamości,
Ale w prawie pierwsze miejsce
Nie ma w tym Jego woli.

08. Nie tonę tam, gdzie ludzkie dusze

Jak mam przebrnąć przez własne słabości,
Gdy słyszę swoje słowa
Jakby nieme
Pośród tego, co kręci wokół ciebie
Marnie wyłowione
Z tej brudnej rzeki

Buduję własny most
Przechylony wgłąb dziury
I chociaż upadam
Omijam mętne wody,
W których toną ludzkie dusze.

07. W przypływie próżności

Mam tak niewiele lat,
A czasem, w przypływie próżności,
Potrafię wstrzymać wiatr
Potępiam, wgłębiam się w cudze troski.

Wierzę w siłę słodkich słów
W magię dźwięku mowy
Pragnę, aby sen mój znów
Realiom stał się znajomy

Lecz czy starczy mi jeszcze tchu
Czy mogę już podnieść głowę
Czy dość powietrza nabrałam do płuc
By choć niemym zaszczycić cię słowem?

06. Dla zagubionego

Myślisz, że znasz już każdy znak
Że przeliczyłeś wszystkie zbiory gwiazd
Oczyściłeś swoją duszę
Więc ci wszystko oddać muszę
Więc ci wszystko oddać muszę.

Pomyliłeś trochę drogi
Kierowały cię obłoki,
Lecz nie umiesz czytać z nieba,
Nie wiesz, czego ci potrzeba
Nie wiesz, czego ci potrzeba.

Przecież miałeś dość radości,
Jednak w ciągłej żyjesz złości.
Czemu pytasz, co się dzieje?
Bo twój wiatr w złą stronę wieje
Bo twój wiatr w złą stronę wieje.

Marne twoje tłumaczenia
Nie dostałeś znaku z nieba.
Nie obrażaj Najwyższego,
Bo nie zbawi serca twego
Bo nie zbawi serca twego.

A choć ślepy los nie daje wiary
Kiedyś poznasz wszechświat cały
Kiedyś poznasz wszechświat cały.

05. Róża

Na moją świętą głowę!
Podleciał w moją stronę
Ptak,

Który swym śpiewnym głosem
Rozbudził cały świat
Błąka się, szuka gdzieś w oddali
Czeka, aż dasz mu znak.

Przynosi z bukietów róże
Wieje chłodny wiatr,
Martwa cisza chłonie
Ów różany sad.

Leci, pośród drzewa
Spada róży kwiat.
Nie zdążę go uchwycić
Czuję w sercu brak.

04. Odrzucona przez własny świat

Dlaczego obijasz mi twarz, a z daleka nawet nie spojrzysz?
Czemu myślisz, że wszystko masz, skoro brakuje ci cząstki mnie?

Po co przesyłasz mi listy senne?
Choćbym chciała, to ich nie wyrzucam.
Nie jestem jedną z was,
A znalazłam w tobie swój świat.

Nie tędy moja droga
Więc czemu mnie na nią pchasz?
Nie powiedziałeś mi słowa
I nie powiesz, bo go nie znasz.

A ja? Kim jestem dla ciebie
Skoro cię szukam,
A ty, jakbyś nie chciał poznać każdej twarzy,
Nie wiesz, że tam jestem.

Tonę gdzieś w swoich łzach,
Odrzucona przez własny świat.
Czy mam podważać realia, by do ciebie dotrzeć?

Marne, ciepłe słowa, jakiś chytry gest.
Nie odrzucaj nadziei, bo staniesz się jednym z nich.

03. Bieda i cnota

Biegnę naprzeciw siebie,
Spoglądam i widzę na niebie,
Jak przemijają złote lata życia.

Mieć tyle co dzisiaj lat, naiwność rzucić na wiatr.
Wolę zbliżać się ku wieczności, porzucić wszystkie swoje troski,
Co zniszczyły Złoty Wiek.

Na szczęście nie jestem tu sam,
Tamci też się zgubili, dobrze ich znam
I wiem, że nie zawsze można im ufać,
Bo bieda i cnota nie chcą się słuchać.

W mojej kieszeni - tu panuje zgoda,
Tu stała harmonia - bieda i cnota.

02. Naiwni

Nad miastem wzeszła chmura końca świata,
Nie każdy wiedział, że czeka go śmierć.
Motylek, łąka, polna trawa,
mogłeś mieć wszystko, co tylko chcesz.

Żyć w takiej nieświadomości mógł tylko jeden z nich,
W dziecięcym świecie marzeń do końca swoich dni.

Świat jest piękny i kolorowy, kochają się wszyscy nawzajem.
Takie poglądy to tylko oni, że nikt tutaj nie jest zły.

Ja się z nimi nie zbratam, bo myślę więcej i to mnie krzywdzi.
Zamykam się w sobie, współczuję i pojąć nie mogę, że niby tak piękny jest świat.

Nie toleruję, nie akceptuję, uważam na siebie i wciąż żałuję.

Dla nich nie ma celów wyższych, do których tak uparcie dążę.
Nie komplikują życia, co prowadzi do ich zguby.

Mam szacunek w mieście, nie łatwo mnie oszukać.
Taki, jak on, nie dotrwa, zabiorą wszystko, zostawią...

Naiwność wplata się w życie, u nich pozostaje,
A mi wystarczy pociecha, że idę bez niej dalej.

01. Bo tylko tam

A może by tak trzymać się tego, co dotyczy nas?

Bo tylko tam, naprzeciw siebie, bo tylko tam spotkam Ciebie.
Bo tylko tam mam wsparcie w potrzebie, tam tylko czuję, że jestem w niebie.

A że to miejsce nie istnieje, bo wiatr nie w tą stronę wieje,
Rodzą się zmącone myśli, co spać nie dają,
Bo żyją,
Łomocą
Do moich myśli poukładanych, co nie wystarczą, by nasycić się nimi,
By złapać ich oddech, by żyć nimi.

Daję się ponieść fantazji i wiele przy tym tracę, a ile zyskuję!
Masowe produkty trują mi do głowy jakieś bzdury.
Ja wolę swoje zmyślone historie, przez które zasnąć nie umiem,
A jednak żyję, nie płacę.

Zarobić to mogę na chleb, którym od dawna już pluję.
Zbrzydły mi dobra materialne, co zbijają na drugi plan uczucie
I to co człowieka najbardziej nęciło, gdy już chleba nie miał,
Gdy zabrakło mu tego, co kusi do złego
Zabrakło mu tego, co kusi do złego...

Kalina cz.3 "Ostatnia chwila"

"Pożera wszystko na szerokim świecie, ptaki, zwierzęta i drzewa, i kwiecie,
kruszy żelazo i miażdży kamienie, jasną stal łamie, wysusza strumienie,
królów zabija, burzy dumne miasta, powala górę, co w niebo wyrasta."

J.R.R. Tolkien "Hobbit" ( czas )


20 czerwca

Już miesiąc upłynął od śmierci babci Gabrieli - wciąż nie mogę uwierzyć, że już nigdy z nią nie porozmawiam.
Niewielu ludzi przyszło na pogrzeb - przynajmniej dyrektor raczył się pokazać. Jednak nie było z nim
pani Mory, która wczoraj wprowadziła się do jego domu... Z tego, co słyszałam, to na razie tylko wniosła
walizki.

Paweł i Kuba niedługo dowiedzą się, czy zostali przyjęci na ten profil wojskowy. Chcieliby chodzić do
liceum w Warszawie, ale nie wiadomo, czy starczy dla nich miejsca. Szkoda, że to tak daleko od Wrocławia,
nie będziemy mogli się widywać...
Chociaż nie jestem przekonana co do tego pomysłu, trzymam za nich kciuki! W końcu to tylko szkoła
średnia - jak im się znudzi, to zmienią zdanie.

Marcin obrał "bezpieczny" profil informatyczny. Asia jest w moim wieku, więc dopiero za rok będzie o tym
decydować. Biały chce chodzić do szkoły w Bielsku, żeby się nie rozstawać ze swoją dziewczyną. Zresztą
tam ma dom, w którym się doskonale czuje, i szczęśliwych, kochających go rodziców.

25 czerwca

Dzień zakończenia roku szkolnego! Nawet nie miałam czasu stresować się czymkolwiek, tyle się ostatnio
działo. Moje oceny może nie są najlepsze, ale za to poprawiłam się z geografii - chyba Paweł tak na mnie
wpływa. Oczywiście nie muszę martwić się polskim i angielskim  - zawsze przepadałam za tymi
przedmiotami, więc oceny są dobre.

Anecie niestety nie udało się przejść do następnej klasy. Choć właściwie to ona się tym nie bardzo
przejmuje, zawsze uważała, że nauka jest jej zbędna. A nie jest głupia i tępa, gdyby się postarała, to
by dała radę. Ale cóż, niech sobie robi, co jej się podoba, ja w to nie wnikam.

Zadzwoniłam do chłopaków, żeby się dowiedzieć, jak to wygląda w ich sytuacji:
- Paweł ledwo zdał na dwóję z fizyki! - oznajmił Kuba.
- On ma takie marne oceny???
- Nie ze wszystkiego. Tylko 2 z biologii i 3 z chemii. Pozostałe są lepsze.
- A ty jak tam?
- Jak zwykle: w większości tróje. Tyle mi wystarczy.
- Ale szkoda by było, gdybyś się nie dostał do tej szkoły...
- Nic na to nie poradzę, że nie jestem geniuszem. - zaśmiał się.
- Skoro się tym nie martwisz, to dobrze. Mora się już wprowadziła?
- Jeszcze nie, ale lada moment przyjdzie z tym swoim podręcznikiem do matematyki... ja się naprawdę
boję!
- Bądź dzielny, w końcu chcesz zostać żołnierzem! - zaśmiałam się.
- Jak się pani magister dowiedziała, gdzie chcemy iść, znów się oburzyła. Zaczęła oskarżać Pawła, że to
niby jego idiotyczny pomysł. A on oczywiście się z nią kłócił. W efekcie cieszy się, że chcemy się
wyprowadzić.
- Czyli właściwie zrobił to, co należało.
- Można tak powiedzieć.
- A co z Łukaszem?
- Mamusia mu wybrała jakieś liceum w Bielsku. Żeby nie musiał być sam, bez niej. - powiedział ze śmiechem.

Taki jest Kuba - lubi sobie pokpić z takich osób, jak Łukasz. Nie jest to miłe, ale nie zwracam na to
uwagi. Skoro musi się pośmiać, to niech się śmieje.

26 czerwca

Od wczoraj Monika przechwala się swoją szóstką z wychowania fizycznego. A to dlatego, że uczęszcza na
treningi i idzie jej całkiem dobrze. Zresztą ona od zawsze miała same piątki i szóstki. I za każdym
razem się nimi chwaliła.

Podobno od początku lipca Mora wprowadzi się do dyrektora. Akurat chłopcy planują pracować przez ten
miesiąc. Tata Marcina jest właścicielem kawiarni, więc załatwił im tam zajęcie. Chcą sobie zarobić
trochę pieniędzy, żeby się utrzymać w Warszawie. Jeżeli, oczywiście, dostaną się do liceum.

Wątpię, żeby ojciec Kuby zamierzał pokrywać jakiekolwiek koszty z tym związane. Chyba, że się mylę. Skoro
taki dyrektor niemało zarabia, mógłby zatroszczyć się o swoich podopiecznych...

2 lipca

Zachwycony sadzeniem owoców, Andrzej postanowił poczęstować nas swoimi pierwszymi zbiorami. A były to,
jak na razie, agrest i poziomki. Pomidory, truskawki i jabłka będą dojrzałe dopiero we wrześniu.

Miałam się dzisiaj spotkać z Dominikiem i Kasią, a Andrzej bardzo chciał, żeby oni też spróbowali jego
owoców. Z chęcią przyszli. Uśmiechnięty od ucha do ucha gospodarz, przyniósł dwie miski, jedną pełną
agrestu, drugą poziomek.

Poziomki jeszcze jestem w stanie zjeść, ale agrestu nienawidzę! Przeszkadza mi ten kwaskowaty smak.
Kasia wręcz przeciwnie, uwielbia. Dlatego też zjadła od razu dwie duże garści.

I nagle zrobiła przerażoną minę.
- Gdzie tu jest toaleta? - spytała, panikując.
Zaprowadziłam ją szybko. Zasłaniała ręką usta, aż, w ostatniej chwili, zdążyła dotrzeć do toalety i
zaczęła wymiotować! Chyba jednak jedzenie tego agrestu nie było najlepszym pomysłem.

Wróciłyśmy z powrotem do salonu. Andrzej spojrzał na nas ze smutkiem:
- Przepraszam cię najmocniej, Kasiu, nie wiem, co jest z tymi owocami nie tak.
- Poziomki są dobre. - odrzekł zadowolony Dominik, zjadając je garściami.
- Czy na pewno sprawdziłeś, czy z tym agrestem jest wszystko w porządku? - spytałam.
- Raczej tak. Ale muszę to jeszcze zbadać. - odrzekł i poszedł do ogródka.

Kasia bała się już cokolwiek wziąć do ust. Z kolei Dominik wręcz pożerał poziomki! Czekałam tylko, aż
jemu zrobi się niedobrze, od przejedzenia.

Po chwili wrócił Andrzej:
- Kochani, strasznie mi przykro, że tak to wyszło. Przecież on powinien być zebrany dopiero za
3 tygodnie! Pomyliło mi się to wszystko, nie panuję nad tym. A szkoda, mógł być dobry. Wiecie, ja się
chyba do tego jednak nie nadaję...
- Niech pan nie opowiada głupot. Ja mam akurat wrażliwy organizm, więc wymiotowałam. A przecież poziomki
panu wyszły. - pocieszała go Kasia.
- To były twoje pierwsze zbiory, masz prawo zrobić coś źle. Nie martw się, będzie coraz lepiej. - dodałam.

W tym momencie do domu wróciła Monika - znów była gdzieś z koleżankami. Zauważyła owoce agrestu, a że
jest ich wielbicielką, zjadła kilka, zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać.
- Nie jedz tego, one są niedojrzałe! - wystraszył się Andrzej.

Jednak Monika, po spożyciu ich, nie poczuła się źle. Nawet nie rozbolał ją brzuch! Tylko spojrzała na
nas ze zdziwieniem.
- Mówiłam panu, to przez mój organizm. - powiedziała Kasia.

3 lipca

Dopiero dzisiaj, od dłuższego czasu, zadzwonił Kuba:
- Dostaliśmy się do tej szkoły!!!
- Super!! Czemu wcześniej nie dzwoniliście?
- Byliśmy zajęci, umknęło nam to. Od dwóch dni pracujemy z Pawłem. Wszyscy się dostaliśmy, nawet Piotrek
i Michał!
- Gratuluję. Będę miała okazję ich kiedyś poznać?
- Myślę, że tak. Ale wiesz, trzeba się postarać, żeby ich naprawdę polubić...
- A czemu? Coś z nimi nie tak?
- Piotrek jest dość nadpobudliwy, delikatnie mówiąc, z kolei Michał jest bardzo zamknięty w sobie.
Musi kogoś naprawdę polubić, żeby z nim normalnie rozmawiać.
- Ale oczywiście wy się z nimi przyjaźnicie! - stwierdziłam.
- Dokładnie.
- A jak tam Łukasz?
- Siedzi w domu całymi dniami. Mamusia mu każe robić jakieś zadania z matematyki. Posłała go na profil
matematyczno - fizyczny, a ten człowiek nie ma w ogóle pojęcia o fizyce!
- Ja mu szczerze współczuję. Musi robić wszystko, co mu ona powie.
- Naiwniak. Dobrze, że na razie nie mieszka z nami w pokoju, jeszcze by liczył przez sen. - Kuba uwielbiał
się z niego wyśmiewać.
- A Mora się was nie czepia?
- Czasem lubi dogadać Pawłowi, ale on jej zawsze coś odpyskuje. Wtedy ona się już nie odzywa.
- Czyli, że świetnie sobie radzicie?
- Jest dobrze. Przez tą pracę spędzamy dużo czasu poza domem. Nie widujemy jej aż tak często.
- Całe wakacje będziecie pracować?
- Mniej więcej do połowy sierpnia. Potem chcemy jeszcze skorzystać z wolnego czasu.
- Jakby co, to zapraszam was do Wrocławia.
- Z chęcią przyjedziemy. A co słychać u Mai?
- Nie odwiedzałam jej dawno. Ale gdyby się coś poważnego działo, to bym wiedziała.
- W porządku. A u ciebie wszystko ok?
Musiałam w tym momencie opowiedzieć mu o niedojrzałym agreście. Śmialiśmy się z całej tej sytuacji.
- Andrzej ma ukryty talent ogrodnika, ale jeszcze musi go w sobie odkryć.

20 lipca

Nudne te wakacje, nic konkretnego nie robiłam przez ten cały miesiąc. Odwiedziłam Maję kilka razy,
spędziłam czas z Dominikiem i Kasią, przeczytałam trzy książki... . Za to Monika trzy razy w tygodniu
trenuje piłkę ręczną i zamierza jechać w sierpniu na obóz sportowy. Będzie spokój na 2 tygodnie.

Właśnie dziś grają z koleżankami ze szkoły mecz na sali gimnastycznej w podstawówce i chciała, żebym przyszła
pooglądać. Zaskoczył mnie bardzo widok przyszłych piątoklasistek, które były mniej więcej mojego
wzrostu! A wydawało mi się, że Monika jest wysoka, a niższa tylko o głowę.

Nie wiedziałam, że ten mecz będzie tak profesjonalnie wyglądał! Dziewczyny znały wszystkie zasady
prawidłowej gry, każdy szczegółowy błąd zauważały - dlatego oglądałam z wielkim zaciekawieniem.
Był z nimi jeden nauczyciel, który pilnował bezpieczeństwa, a poza tym tylko ja i kilku uczniów, którzy
także przyszli obejrzeć swoje koleżanki. To był mecz rozrywkowy, dla zabawy, a jednak sprawiał wrażenie
czegoś poważnego. Fajnie, że Monika znalazła w sobie taką pasję. Jestem z niej dumna.

6 sierpnia

- Nie martw się Maju, niedługo powinni nas odwiedzić.
Dziewczyna już od dawna tęskniła za chłopakami. Nawet znów próbowała się ciąć! W ogóle ostatnio rzadziej
je i wychodzi z pokoju - martwię się, że znów będzie z nią coraz gorzej.

Kuba dawno nie dzwonił, więc nie wiem, co się tam u chłopaków dzieje. W dodatku nie odbierał telefonu. Ale
po południu dowiedziałam się, czemu nie dali znać...

Maja bardzo chciała, żebym poszła z nią i Maxem na spacer. Przyłączyli się również Kasia i Dominik.
Wtedy zadzwonił na, swoją drogą, niedawno kupioną mi przez Andrzeja komórkę, Drzewo:
- Przechodzimy obok dworca. A bo co?
- Nic, nic, po prostu poczekajcie tam chwilę.
Od razu domyśliłam się, o co chodzi - jadą do Wrocławia! Poszliśmy więc na dworzec, gdzie ich oczekiwaliśmy.
Pociąg nadjechał za chwilę. Jednak wysiedli z niego tylko Kuba i Paweł.
- A gdzie Marcin? - spytałam, gdy wszyscy się przywitaliśmy.
- Został z Asią. Mieli jakieś wspólne plany. - odparł Kuba.
Przedstawiłam im Kasię i Dominika. Potem poszliśmy do naszego domu, żeby chłopcy mogli zostawić rzeczy.
Maja była zmęczona, więc Kuba zaprowadził ją do domu, a my udaliśmy się do parku - tam się zawsze miło
rozmawia.

Jednak najpierw Paweł poszedł zapalić w jakieś "nierzucające się w oczy" miejsce.
- Nie przeszkadza ci to? - spytała mnie Kasia.
- Przyzwyczaiłam się już do tego. Zresztą palenie działa na niego uspokajająco, ciężko mu poradzić sobie
bez tego.
- Hm, nie wydaje mi się, żeby to była dobra metoda... - powiedziała poważnie. Nie uznała tego
usprawiedliwienia.
- Ja też tak nie uważam, ale to akceptuję. Może kiedyś zdecyduje się przestać.
Jednak ta odpowiedź również jej nie zadowoliła.

Gdy Paweł wrócił, spojrzała na niego z powagą. Zauważyłam, że starała się omijać bezpośredniej rozmowy
z nim. Nie rozumiem, palenie aż tak jej przeszkadza???
Fakt, Kasia jest raczej grzeczną i ułożoną dziewczyną. Ale chyba odrobina tolerancji nie zaszkodzi,
kulturalny człowiek nie traktowałby tego w ten sposób.
Dominik z kolei nie zwracał na to w ogóle uwagi. Rozmawiał tak samo z Pawłem i Kubą. I to jest dobre
zachowanie!

Zaczęliśmy dyskutować o szkołach:
- My akurat wybieramy się z Pawłem na profil wojskowy. - powiedział Kuba.
- Musieliście mieć dobre oceny, żeby się tam dostać... - stwierdziła Kasia.
- Wiesz, właściwie to nie do końca. Ja skończyłem na trójach, a Paweł różnie - lepiej mu idą przedmioty
humanistyczne.
Znów spojrzała na niego niesympatycznym wzrokiem. Jednak nikt nie zwrócił na to uwagi, chyba tylko ja to
zauważyłam.
- Ja też jestem humanistą. Na przykład matmy w ogóle nie ogarniam. - Dominik uśmiechnął się do Pawła.
Nie spodobało się to Kasi.
- Ty jesteś dobry z geografii, to jest przecież nauka przyrodnicza. - stwierdziłam.
- No, niby tak, ale jednak jest humanistyczna. - odparł Paweł.
- Jesteś w tym dobry??? Może potrafiłbyś mnie trochę poduczyć. Zależy mi na tym przedmiocie, a nie jestem
orłem. - w tym momencie Kasia zabiłaby Dominika wzrokiem, gdyby tylko mogła. Jednak znów nikt tego nie
zauważał.
- Nie ma problemu, chętnie ci pomogę. - uśmiechnął się Paweł.
- Przecież ja też cię mogę poduczyć. - odezwała się urażona Kasia.
- Ale pamiętasz, jak to się skończyło zeszłym razem - nic z tego nie wiedziałem. - zaśmiał się Dominik.
Jednak ona zrobiła "grobową" minę. Tym razem nie uszło to niczyjej uwadze.
- Jesteś nie w humorze? - uśmiechnął się Dominik.
- Nieważne. - odparła naburmuszona.
- Czemu się nie pochwalisz swoimi umiejętnościami? Słuchajcie, ona została laureatką trzech
konkursów przedmiotowych: z polskiego, matematyki i chemii! Egzamin gimnazjalny będzie pisała tylko z

części językowej!
- Wow, nieźle! W takim razie ogromne gratulacje! - odparł Kuba.
Próbowała się uśmiechnąć, ale jej to nie wyszło. Wyraźnie miała zły humor.
- A ty, Kalina, czym nam się pochwalisz? - zaśmiał się Kuba.
- Eee, dwóją z fizyki i chemii, jeśli o to pytasz. - również się uśmiechnęłam. Nie ukrywam, że
to nie są moje "mocne" strony.
- Ale twoja recenzja filmu była świetna! - stwierdził Dominik.
- Jakiego filmu? - zainteresował się Paweł.
- Na lekcji wychowawczej oglądaliśmy, słabo zagrany, w ogóle nikt nigdy o nim nie słyszał. Fabuła też
niezbyt porywająca. A Ania nie bała się tego skrytykować. Wychowawczyni nie bardzo się podobało to
dzieło, bo ją ten film poruszył. Jednak klasa uprosiła ją, żeby dała Ani szóstkę i powiesiła pracę w
gablotce przed salą.
- Brawo, nabierasz odwagi. - uśmiechnął się Paweł.
- W dodatku później, gdy inne klasy obejrzały film, zgadzały się całkowicie z opinią Ani. Widzisz, świat
nie kończy się na chemii. - dodał.
Spojrzałam na Kasię - siedziała i bawiła się telefonem. Nie interesowała ją rozmowa.
- Ciebie nie ciągnie wojsko? - Paweł spytał Dominika.
- Nie myślałem o tym, ale chyba raczej nie. Właściwie to nie wiem jeszcze, gdzie pójdę po gimnazjum.
- A Kasia?
Spojrzała na nas zdezorientowana. Usłyszała swoje imię, ale nie wiedziała, o czym rozmawiamy.
- Ty się wybierasz do liceum, prawda? - spytał Dominik.
- Profil biologia - chemia. Potem pójdę na medycynę. - odparła krótko i zdecydowanie.
- Nie marnuj swojego talentu. - uśmiechnęłam się do niej.
Również się uśmiechnęła. Jednak jej humor się nie polepszył.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem rozeszliśmy się do domów. Andrzej przygotował kolację, w tym miskę
poziomek.
- A więc to są te pierwsze cuda! - zaśmiał się Paweł.
- Poziomki podobno są dobre, więc jedzcie. - odparł Andrzej.
Po chwili z naszego pokoju wybiegła Monika, żeby się przywitać z chłopakami i zjeść razem z nami.
- A gdzie jest agrest? - spytała rozczarowana.
- Wyrzuciłem. Przecież nie będziemy jeść niedojrzałych owoców. - odpowiedział Andrzej.
- Ale takie są właśnie najlepsze! Zawiodłeś mnie...

Na szczęście poziomki wyszły idealne. Mimo, że nie uwielbiam ich, to zjadłam kilka. Były wyjątkowo
smaczne.
- Jednak będzie z ciebie dobry ogrodnik. - stwierdził Kuba.

     * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Wieczorem rozmawiałam z Pawłem:
- Chyba Kasia niezbyt się do mnie przekonała.
- Też to zauważyłeś??
- Nie dało się tego nie dostrzec. Coś jej we mnie nie pasuje...
- Nawet wiem, co.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Jak się dowiedziała, że palisz, zaczęła inaczej na ciebie patrzeć...
Paweł zamyślił się chwilę.
- Ma powód. Nie każdemu się to może podoba.
- Ale powinna cię zaakceptować.
- Nie wszyscy lubią towarzystwo takich ludzi.
- Mogła, mimo to, być dla ciebie uprzejma.
- Nie okazywała też żadnej złośliwości. Nie mam jej tego za złe.
Nie kontynuowałam już tego tematu. Ja i tak uważam, że powinna zachować się inaczej. Podziwiam ten stoicki
spokój, z jakim Paweł podchodzi do tego typu spraw!
- Wiesz, gdybym mógł, rzuciłbym to. - stwierdził.

Rozmowę przerwało pukanie do pokoju.
- Śpicie już? Bo mi się nudzi, nie mam z kim pogadać. - to był Kuba.

Posiedzieliśmy razem z nim jeszcze pół godziny, a potem poszliśmy spać.

Ciekawa jestem, czy Paweł ma jakiś konkretny powód, żeby palić???

8 sierpnia

Wczoraj spędziliśmy prawie cały dzień u Mai. Nie jest z nią tak, jak powinno być - nie je tyle, ile
trzeba, nie wychodzi codziennie z domu... Ale, na szczęście, ostatnio nie robiła sobie krzywdy.

Z nami uwielbia spędzać czas, dlatego chciała, żebyśmy znów gdzieś ją zabrali. Bardzo podobało jej się
zoo, więc prosiła, żebyśmy poszli tam jeszcze raz. Właściwie, to nie będzie nudne, zwierzęta
codziennie inaczej się zachowują. I codziennie są śmieszne.

Do zoo pójdziemy jutro, a dziś mieliśmy pomóc Monice się pakować - jutro wyjeżdża na 2 tygodnie na
obóz sportowy. Chciała, żebyśmy poszli z nią na zakupy - "musi mieć wszystko nowe". A zakupy z Moniką
trwają cały dzień, o czym miałam okazję się już kiedyś przekonać. Dostała stypendium za naukę, więc miała co
wydawać. Oczywiście Andrzej też musiał się dołożyć, za dużo tego wszystkiego jest. Potrzebowała buty
sportowe, kask rowerowy ( będą tam jeździć na wypożyczonych rowerach ) i cały sprzęt do pływania.
Kuba z Pawłem stwierdzili, że to nie zabawa dla nich, więc pochodzą sobie po mieście. Dlatego zostałam
sama z Moniką!
Zanim wybrała rozmiar i kolor butów, przymierzyła je tysięczny raz, zawiązała i rozwiązała, minęły
chyba ze 2 godziny! A to dopiero początek - tyle samo czasu zajęło kupowanie kasku! Następnie przyszła
kolej na wybór czepka, okularków i stroju kąpielowego. Miałam ochotę zostawić tam Monikę samą i jak
najszybciej opuścić ten sklep. Ale nie mogłam! Tyle rodzajów, tyle kolorów, rozmiarów, kształtów...
zwariować można!

Po około 6 ( !!! ) godzinach wyszłyśmy z tego sklepu! Już myślałam, że zostanę tam na zawsze!
Kuba i Paweł czekali pod sklepem. Byli w wyśmienitych humorach!
- I jak, fajnie było? - spytał Paweł, gdy wracaliśmy do domu.
- Nawet nie pytaj. Nigdy więcej nie idę z nią do sklepu!
- Dziwne, zazwyczaj dziewczyny uwielbiają zakupy.
- Ale ja nie. Strasznie mnie to męczy.
Paweł tylko się uśmiechnął. Chyba nigdy nie znudzi mi się ten śmieszny, ale równocześnie miły i łagodny
uśmiech...
- Ja wiem. Zawsze byłaś inna, niż wszyscy...

9 sierpnia

Rano odprowadziliśmy Monikę pod podstawówkę, gdzie była zbiórka uczestników obozu. Były tam te same
wysokie dziewczyny, których wzrost zadziwił mnie na ostatnim meczu piłki ręcznej.
Monika pobiegła przywitać się ze swoimi przyjaciółkami. Niektóre z nich patrzyły w naszą stronę.
- Ej, ej,  a kto to jest? - szeptały i pokazywały w naszą stronę.
- Ania i jej kumple. - odparła Monika, zdziwiona zaskoczeniem koleżanek.
Małolaty zawsze interesują się starszymi. W dodatku zazdroszczą tym, którzy się z nimi przyjaźnią.

Przyszła do nas się pożegnać. W moim przypadku nie było to wylewne pożegnanie, "w końcu koleżanki na nią
patrzyły, nie może się skompromitować", wręcz przeciwnie z chłopakami ( chciała pokazać innym, że
to faktycznie są jej bliscy kumple ). Jej koleżanki wciąż patrzyły w naszą stronę.
- Ty już się tak nie popisuj, młoda. - zaśmiałam się.
- Trzymaj się, stara. - dogryzła mi żartobliwie.
Pomachała nam jeszcze z okna autobusu. Kilka koleżanek już zajęło dla niej miejsce, żeby siedziała koło
nich. Dobrze, że jest lubiana, nie muszę się o nią martwić.

          * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Jak wcześniej obiecaliśmy Ajce, zabraliśmy ją do zoo. Właściwie to cieszyła się tak bardzo, jak gdyby
była tu pierwszy raz.
Znów chciało mi się śmiać na widok małpy, z którą ostatnio Paweł "rozmawiał". Dziś chyba była nie w
humorze, bo siedziała z poważną miną i pożerała banana. Jak widać, nawet małpa może mieć gorszy
dzień.

Gdy Maja biegła w kierunku klatki z innymi zwierzętami, zauważyłam wystający z jej kieszeni różaniec.
Dostrzegła to i szybko schowała go z powrotem. A więc nie rozstaje się z nim na krok...

          * * * * * * * * * * * * * * * *

Postanowiłam powiedzieć o tym później chłopakom.
- Ona nie może się dowiedzieć, że jej ojciec nie żyje. - powiedział poważnie Kuba.
- No pewnie, że nie. Ale z drugiej strony, po dłuższym czasie zorientuje się, że coś jest nie tak. Nie
będzie czekać na niego wieczność.
- Nie myślmy o tym na razie. Trzeba dbać o to, żeby było z nią coraz lepiej. - stwierdził Kuba.

W tym momencie do Drzewa zadzwonił jego ojciec! A tak wyglądała rozmowa:
"- Co tam u was, dobrze się bawicie?
- No, fajnie jest. - odparł krótko Kuba.
- Dzwonili z tej waszej szkoły, że 31 sierpnia rano macie już tam być. Chodzi o sprawy organizacyjne,
czyli internat...
- Dobra, ok, wiem, o co chodzi. - przerwał mu.
- Synku, rozumiem, że ci trudno z powodu Aleksandry, ale myślę, że dojrzejesz do tego...
- Tato, niczego mi nie musisz wyjaśniać. Nie będę się wtrącał w te wasze sprawy. Po prostu nie chcę mieć z tą
kobietą nic wspólnego.
- Może jak bardziej się poznacie, to znajdziecie wspólny język...
- Nie wiem, jak będzie, nie mów mi o tym teraz. Jeżeli chcesz z nią być, to nie ma sprawy, ja w to nie
wnikam.
- Wolałbym, żebyście się tak ciągle nie kłócili...
- To powiedz jej, żeby nie traktowała nas, jak pięciolatków, to może będzie lepiej! - poniosły go emocje.
- Wierz mi, że ona chce dla was jak najlepiej...
- Skoro tak, to niech się do nas nie odzywa, wtedy będzie dobrze. Przepraszam, tato, muszę kończyć.
I nie dręcz mnie już rozmową na ten temat. Cześć!"
I się rozłączył.

- Sumienie go ugryzło. - powiedział z przekąsem.
- Na pewno widzi, że ta cała Mora się źle zachowuje. Głupio mu jest. - stwierdziłam.
- Nie chcę tej kobiety znać, a tym bardziej z nią mieszkać. - powiedział stanowczo Kuba.
- Dobra, nie nakręcaj się, bo nie ma po co. Nie będziesz musiał jej widywać. - uspokoił go Paweł.
- I tego mamisynka też! - dodał Kuba.
- A właśnie, co tam u niego? - spytałam z ciekawości.
- To, co zwykle - podlizuje się mamusi. - odpowiedział złośliwie Drzewo.
- Niech sobie robi, co chce, nas to już teraz nie obchodzi. - dodał Paweł.
Kubie wreszcie opadły emocje. Nie dziwię się, że go to wkurza, mi Łukasz również działał na nerwy. No i
Pawłowi przecież też.
- Mam nadzieję, że Piotrek i Michał go nie spotkają... - powiedział Bilbo.
- A co, oni są groźni?
- Może nie groźni, ale wiedzą, że go nienawidzimy. Na pewno nie przeszliby obok Łukasza obojętnie.
- Oni też są z Bielska, prawda?
- Tak, chodziliśmy razem do klasy. Nie będziesz ich kojarzyć, bo doszli do nas dopiero w drugim
semestrze trzeciej klasy. Wcześniej chodzili do innej szkoły, ale też w Bielsku. Znamy się z
podstawówki i z harcerstwa.
- Nie chcieliby też przyjechać do Bielska?
- Wątpię. Oni nie przepadają za wyjazdami, zwłaszcza do kogoś, kogo nie znają. Czują się dobrze w
"swoim środowisku".
- Rozumiem. Czyli nie będę miała okazji ich poznać?
- Jedynie mogłabyś przyjechać do nas, do Bielska. Tylko nie wiem, gdzie byś mogła spać.
- Właśnie, z tym jest kiepsko. To powiedz mi chociaż, jacy oni są.
- Piotrek to taki wariat - wszyscy go lubią, ma poczucie humoru, lubi sport. Nie należy do biednych, dlatego
też nosi zawsze jakieś firmowe ciuchy. Z nim zawsze jest wesoło.
- To fajny musi być. A ten drugi?
- Piotrka na pewno od razu byś polubiła. A z Michałem to jest trochę inaczej. On też potrafi być miły i
sympatyczny, ale dla tych osób, które dobrze zna i lubi. Wobec innych jest zdystansowany.
- Taki zamknięty w sobie?
- Można tak powiedzieć. Ubiera się na czarno, słucha ciężkiej muzyki. I, jak każdy "metal", ma długie,
czarne włosy.
- Musi wyglądać przerażająco. I on idzie do wojska?
- Może nie przerażająco, ale raczej jego wizerunek pokazuje wyraźnie, czego słucha. A interesuje go wojsko, bo jest
człowiekiem, który nie boi się wyzwań, czy wojny. Może i jest trochę zamknięty w sobie, ale na pewno
nie jest tchórzem.
- Ciekawy gość. - stwierdziłam.
- Nawet bardzo. Wiem, że jemu na pewno można zaufać. On nigdy nikogo nie obgaduje, nie obraża. Szanuje
innych.
- To dobrze, to jest ważniejsze niż na przykład muzyka, której słucha. Może go nie znam, ale, mimo
wszystko, już go szanuję.
- Jak my wszyscy. Dlatego się z nim przyjaźnimy, on jest w porządku.
- A Piotrek czego słucha? Też metalu?
- Fan Linkin Parku. Może nie metal, ale dobra muzyka.
- No tak, ja też ich nawet lubię.

Ile ciekawych rzeczy się dowiedziałam! Bardzo interesujący ludzie!

Swoją drogą, o muzyce, jakiej słucha, Paweł również mi nic wcześniej nie wspominał. Ale już się zdążyłam
przyzwyczaić do tego, że on nie wszystko od razu mówi. Nie będę się już z nim o to kłócić.

10 sierpnia

Dzisiaj mamy się spotkać z Dominikiem i Kasią - chcieli iść na spacer po Pergoli, wokół fontanny. Jest to
całkiem ładne miejsce, więc nie zaszkodzi tam pójść. Byliśmy tam wprawdzie przy okazji zwiedzania
Ogrodów Japońskich, ale nie spacerowaliśmy tamtędy dookoła i nie oglądaliśmy fontanny.

Dominik bardzo się ucieszył na widok chłopaków, w przeciwieństwie do Kasi. Przywitała się wprawdzie, ale
bez przekonania.
Kiedy chłopcy szli przodem i o czymś rozmawiali, zagadałam do niej.
- Nie polubiłaś Pawła, co? Powiedz szczerze, nie będę miała ci tego za złe, on zresztą też nie.
- Po prostu przeszkadza mi to, że on pali, że ich szkoła niewiele obchodzi. Nie lubię takich ludzi.
- Ale ja nie jestem kujonem, Dominik tak samo, a jednak nas lubisz.
- Głównie przeszkadza mi to palenie. On to robi na pokaz?
- Nie, nie chodzi o to. Po prostu on tak się odstresowuje. Nie powiem, że mi się to podoba, ale staram
się go rozumieć.
- Ale jednak zaczął palić. Ja bym nawet nie chciała próbować.
- Widzisz, jak to jest. Ja też nie zamierzam, a on, niestety, dał się w to wciągnąć.
- Może zachorować na raka płuc. I co wtedy?
- Będzie miał pretensje tylko do samego siebie.
Nagle wyobraziłam sobie, co by było, gdyby faktycznie Bilbo zachorował. Nie przeżyłabym tego!
- Masz rację, to poważna sprawa. - przyznałam trochę wystraszona.
- Nie musisz się tak bać, nie zakładam, że akurat jemu się coś stanie. Jako przyszły lekarz staram się
przewidywać skutki używek. - uśmiechnęła się.
- Miło, że się troszczysz. Myślisz, że dałoby się go od tego odciągnąć?
- Zależy, co jest powodem palenia. Jeżeli się stresuje, to niech znajdzie inną metodę uspokajającą.
- Spróbuję z nim o tym pogadać.
- I taka postawa mi się podoba. Po prostu wkurzało mnie to, że nie traktujecie tego poważnie. W końcu
on ma dopiero 16 lat!
- Prawda. Ale możesz spróbować się z nim zakumplować, on nie jest złym człowiekiem.
- W porządku. Trochę mi głupio, że od razu tak negatywnie się nastawiłam do niego. Możesz mu powiedzieć,
że nie jestem na niego urażona.
- On na pewno to zrozumie. - uśmiechnęłam się.
Dołączyłyśmy do chłopaków. Kiedy my rozmawiałyśmy, oni uczyli się geografii!
- Są wakacje, wyluzujcie! - stwierdziłam żartobliwie.
- Trochę nauki nie zaszkodzi. Tobie też by się przydało. - Paweł się ze mnie śmiał.
Udawałam tylko obrażoną. Ale z ciekawością słuchałam, czego dokładnie się uczą.
- I właśnie tak powstają góry! - zakończył Bilbo.
- No jak, powiedz! - prosiłam.
- Trzeba było słuchać wcześniej. Nie chce mi się na nowo tego tłumaczyć. - zaśmiał się.
- Teraz już wszystko rozumiem! Dzięki, stary, jesteś wielki! - Dominik był bardzo wdzięczny i
usatysfakcjonowany zdobyciem nowej wiedzy.
- Powinieneś być korepetytorem. - stwierdził.
- Tak myślisz?
- No pewnie! Jak pójdziesz do tego liceum, to możesz się zainteresować, kto ma problemy z geografią.
Wyrobisz sobie dobrą opinię.
- Spróbuję. Może mi coś z tego wyjdzie. - uśmiechnął się.

Później już nie rozmawialiśmy o niczym konkretnym - śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Kasi wrócił dobry
humor, więc była miła atmosfera. Jeden z lepszych wakacyjnych dni!

W pewnym momencie Pawłowi zadzwonił telefon. To był Piotrek. Mówił tak głośno, że słyszeliśmy całą
rozmowę:
- Szykuj się, stary, przyjeżdżamy tam do was jutro!
- Jak to???
- A tak to! Wujek załatwił nam pracę przy roznoszeniu ulotek, będziemy spać u niego we Wrocławiu.
- To super! Będziecie mieli okazję poznać Anię i innych...
- A ładna jest?
- Nieważne, nie interesuj się. Zresztą sam zobaczysz - zaśmiał się Paweł. Mnie również chciało się
śmiać, jak to usłyszałam.
- Możesz ją pozdrowić. To czekajcie jutro o 12 na dworcu.
- Ok, to na razie!
- Nara!

11 sierpnia

Przed południem wybraliśmy się w trójkę na dworzec - Dominik i Kasia mieli dziś coś innego do roboty.
Szczerze mówiąc, miałam małe obawy, czy oni mnie w ogóle polubią, zaakceptują? Ważne, że Paweł i Kuba
się mnie nie wstydzą. To znaczy, że chyba nie jestem zła.

Kilka minut po dwunastej nadjechał pociąg. Nie dało się nie zauważyć dwóch wyróżniających się nastolatków:
jeden ubrany cały na czarno, ciemne włosy, poważna mina, ogólnie trochę "demoniczny" wizerunek; drugi
całkiem niebrzydki, blondyn, szeroki uśmiech i markowe ubrania. Wyglądali dość zabawnie, idąc razem.
Totalne przeciwieństwa!
Uściskali się z Pawłem i Kubą.
- Przedstawiam wam Anię "Kalinę" - powiedział Kuba.
Piotrek uśmiechnął się bardzo sympatycznie i podał rękę. Michał też, ale jego uśmiech był raczej
"nienachalny".
- Siedzimy tylko w tym Bielsku, nic się tam nie dzieje... Ej, stary, gdzie tu można zapalić?
- Tam, za budynkiem. - Paweł pokazał Piotrkowi kierunek.
A więc on też pali! Ciekawe, który z nich pierwszy zaczął.
- Może później o tym porozmawiamy. - odparł Paweł, gdy go o to spytałam.
Michał stał zamyślony i wpatrywał się w jedną z reklam wiszących na budynku dworca.
- Co tam znalazłeś ciekawego? - zagadał do niego Kuba.
- A wiesz, nawet nie wiem, co to jest. - odparł, wyrwany z zamyślenia, spokojnym i cichym głosem.
- O czym ty tam znowu rozmyślasz?
- Zastanawiam się nad jednym tekstem piosenki...
- O, to o takich rzeczach możesz spokojnie z Anią dyskutować. Ona też lubi rozkminiać.
Popatrzył na mnie, więc się uśmiechnęłam. On też.
- A jaki to tekst? - spytałam zainteresowana.
Nie znałam ani tej piosenki, ani nawet zespołu. Nie pamiętam już tych słów, ale wiem, że mówiły coś o
samotności i oczekiwaniu na śmierć. Trochę mnie to przeraziło.
- Ale ty chyba nie czekasz na to, aż umrzesz? - spytałam niepewnie.
- Nie, nie, to nie o to chodzi. Cały tekst jest poruszający, ale niedokładnie się z nim utożsamiam.

Przez cały czas mówił do mnie, jakby mnie już długo znał, był miły i sympatyczny. A myślałam,
że będzie z nim gorzej!
- A czytasz czasami poezję?
- Nawet często. A zwłaszcza wiersze Szymborskiej i Mickiewicza.
- To masz ciekawe zainteresowania. - odparłam.
Nie odezwał się już, aż do przyjścia Piotrka. Mimo wszystko, pozostaje cichym, zamkniętym w sobie
człowiekiem.
- Sorki, że tak długo, musiałem odpalać z zapałki. - odparł zadowolony.
- A ty nie jarasz? - zwrócił się do mnie.
- Ja nie. Nie jest mi to do niczego potrzebne. - odparłam.
- Nie wiesz, co tracisz.
- Zyskuję zdrowie. - uśmiechnęłam się.
Na szczęście Piotrek nie odebrał tego negatywnie - wręcz chwilę się nad tym zamyślił.

Z tego, co zaobserwowałam, to Michał nie pali. Przynajmniej jeden porządny. No, i jest jeszcze Kuba.

Chłopcy chcieli jechać do wujka, rozpakować się i zorientować w tej pracy, więc pożegnaliśmy się i
poszliśmy na chwilę do Mai.

- Wiecie, ostatnio znów widziałam w internecie, że żołnierze mają wracać, tym razem z Afganistanu.
Może teraz tata wróci. - mówiła zadowolona, a nam serca ściskało z bólu.
- A co tam u Maksia, wszystko z nim w porządku? - chciałam zmienić temat.
- Tak, czuje się dobrze. Ostatnio byłam z nim na spacerze i wywęszył trop jakiegoś psa. Możliwe, że to
Azorek chce do mnie wrócić...

Nie, nie, tylko nie to!!! Dlaczego ona znów myśli o tym psie??? Przecież już było z nią coraz lepiej, a
teraz znowu widzi jakieś dziwne rzeczy!
- Słyszałam jakby jakieś szepty. Myślę, że chciał mi coś przekazać...

Jak tylko opuściliśmy jej dom, momentalnie się rozpłakałam. To wszystko jest okropne! Nie potrafię tego
przyjąć do wiadomości, że z nią znowu jest źle. Już nie widziała tego psa, nie słyszała żadnych głosów...

Pawłowi i Kubie też serce pękało.

      * * * * * * * * * * * * * * *

Wieczorem chciałam porozmawiać sama z Pawłem na pewien temat:
- Palisz z powodu Piotrka? - spytałam.
Nie spodziewał się, że o to zapytam. Siedział przez chwilę w milczeniu, jednak postanowił odpowiedzieć.
- Szczerze, tak, zaczęło się od Piotrka. Próbował namówić do tego Michała, ale on się brzydzi
papierosami. Z kolei mnie zachęcił tym, że działają uspokajająco.
- Ale po co ci to w ogóle było? Miałeś jakieś kompleksy?
Znów zamilkł na chwilę. Jak zeszłym razem o tym rozmawialiśmy, nie powiedział mi. Teraz jednak się
zdecydował:
- W drugiej klasie miałem natłok kłopotów - kilka zagrożeń na koniec roku szkolnego, częstsze kłótnie
z wujkiem, pogorszenie się stanu babci... w dodatku mieliśmy z Kubą na pieńku z takimi dwoma
cwaniakami. Na szczęście potem zmienili szkołę. A do tego jeszcze doszedł konflikt z kuzynem dotyczący
Mai.
- Pamiętasz, o co się ostatnio kłóciliśmy. Właśnie o to, że nie mówisz mi o wielu sprawach, które są
ważne. Jak na przykład te.
Nie odpowiedział, ale czułam, że w duchu przyznał mi rację.
- Teraz nie masz tego problemu, nie musisz palić.
- Uzależniłem się i nie potrafię przestać tego robić. Piotrek tym bardziej, wypala dwa razy więcej,
niż ja.
- Nawet nie próbowałeś?
- Nie dałbym rady. Chyba, że jakimś dziwnym cudem coś by mnie od tego odciągnęło.

Smutne to wszystko. Z jednej strony Ajka, z drugiej chłopcy...

12 sierpnia

Piotrek i Michał roznoszą te ulotki w innej dzielnicy Wrocławia, więc nie będziemy ich spotykać na ulicy.
Dziś przyjechali tylko na godzinę, więc posiedzieliśmy u mnie w domu. Oczywiście Andrzej musiał
"wyskoczyć" ze swoimi poziomkami.
- Jedzcie, chłopcy, są naprawdę smaczne!
I się nie mylił - Piotrek i Michał zjadali je garściami. W przypadku poziomek Andrzej osiągnął już chyba
mistrzostwo!
- Pan jest zawodowym ogrodnikiem? - spytał grzecznie Michał.
W odpowiedzi Andrzej roześmiał się.
- No co ty, amator ze mnie! Ale dziękuję, że doceniasz moje starania.
- Oczywiście, że doceniamy, te poziomki są genialne! - powiedział Piotrek.

Siedzieliśmy tak chwilę, aż ktoś zadzwonił do drzwi.
- Hej, Ania, nie chce wam się gdzieś iść? Bo nam się potwornie nudzi! - powiedział Dominik.
- Cześć! Wiesz, akurat przyjechali dwaj kumple od Pawła i Kuby, zapoznam was z nimi. - zaproponowałam.
Zaprosiłam ich do salonu, gdzie wszyscy siedzieli. Przedstawiłam ich Piotrkowi i Michałowi. Byli nieco
zaskoczeni wizytą niespodziewanych gości, jednak z uśmiechem przywitali nowe towarzystwo.
- Całkiem duża grupa się nas zbiera! - stwierdził Kuba.
Rzeczywiście, coraz nas więcej! Oprócz 7 osób, które w tym momencie siedziały w salonie, jest jeszcze
Asia z Marcinem.
- Musicie jeszcze poznać Marcina i jego dziewczynę. - Kuba zwrócił się do Dominiki i Kasi.
- Jeśli będzie okazja, to z chęcią. - odparł chłopak.
- Słuchajcie, mam taką propozycję, myślę, że się zgodzicie. Wujek chętnie załatwiłby jeszcze kilku
osobom pracę w roznoszeniu ulotek. Jeżeli chcecie, możemy to z nim uzgodnić, podzielilibyśmy się po kilka osób
i każdy by chodził po innej dzielnicy. Co wy na to? - nagle Piotrka natchnął taki pomysł.
- Dobra myśl! Ktoś się nie zgadza? - spytał Kuba.
Nikt się nie sprzeciwiał. Nudne te wakacje, a przy chociaż tak prostej pracy można coś zarobić.
- Ale my jesteśmy młodsi od was o rok. Nie przeszkadza to w niczym? - spytała Kasia.
- Nie, spokojnie! Przy takiej pracy to nie ma znaczenia. - odpowiedział Piotrek.
Cenię go właśnie za pomysłowość i pewność siebie. Można na niego liczyć.
- W takim razie jedźcie z nami, zaczniemy od dzisiaj! - oznajmił Piotrek.

Na szczęście autobus nie spóźnił się, jak to w zimie było rzeczą normalną. Jechaliśmy około 25 minut,
aż dotarliśmy na podmiejską ulicę . Nigdy tu jeszcze nie byłam!
Mieści się tam budynek Kolportażu ulotek. Piotrek zadzwonił do swojego wujka, żeby go poinformować, że
przyjechali większą grupą.
- Czekajcie pod budynkiem, zaraz tam do was przyjdę!
Za moment wyszedł z budynku. Wyglądał zupełnie jak biznesmen - krawat, marynarka, eleganckie buty i
spodnie.
Każdemu z nas pokazał mapę i dzielnicę, na której mamy roznosić ulotki. Były to dwa obszary, dlatego
też podzieliliśmy się na dwie grupki. W jednej szedł Piotrek z Dominikiem i Kasią, a w drugiej ja z
Pawłem, Kubą i Michałem. Miało nam to wszystko zająć jakieś 2,5 godziny - oprócz zanoszenia ulotek pod
domy, mieliśmy również rozdawać przechodniom, a w następnych dniach będziemy je również dawać za
wycieraczki samochodów. Pewnie ludzi będą wkurzać reklamy przyczepione im do aut, ale cóż - taka praca.

Więc wyruszyliśmy! Oprócz tego, że takie chodzenie było męczące dla nóg, to całkiem przyjemnie się
spacerowało. Czasem na chwilę się rozdzielaliśmy, żeby szybciej wykonać pracę.
Nawet nam to przeleciało, chociaż minęły niecałe 3 godziny!
- Dobra robota, dzięki! A tu wasza wypłata. - podał każdemu z nas po 30zł. Moje pierwsze zarobione
pieniądze!
- Płacę wam 10zł za godzinę. Gdyby was było mniej, dawałbym 15zł.
- W porządku, wujek, myślę, że i tak wszyscy są usatysfakcjonowani. - odparł Piotrek.
Ja na pewno byłam! I tak wydaje mi się, że to za dużo.
- Wujek ma dobrą firmę, nie brakuje mu kasy. Dlatego ponad 200zł poszło dzisiaj na nas. - powiedział
zadowolony Piotrek.
- Dzięki, że nam to załatwiłeś! - powiedziała wesoło Kasia, a Piotrek uśmiechnął się serdecznie.
- No, dzięki. - odparł też Dominik, jednak bez entuzjazmu.
- Spoko, fajnie się z wami gadało! Lubię was! - powiedział im Piotrek i mrugnął do Kasi.

I znów tylko ja wyczułam jakąś dziwną sytuację...

13 sierpnia

W weekendy nie pracujemy, a że dzisiaj jest piątek, to będziemy mieli dwa dni wolnego. Chłopcy ustalili,
że będą tu jeszcze przez cały nadchodzący tydzień, a potem dopiero wyjadą. Cieszę się, że jeszcze te
kilka dni będę mogła z nimi spędzać czas. Potem wróci Monika, więc codziennie posłuchamy opowieści o rowerach
i basenach.
Dziś podzieliliśmy się w pracy inaczej - Kuba szedł z Piotrkiem, Pawłem i Kasią, a ja z Dominikiem i
Michałem.
Dominik nie był w dobrym humorze. Postanowiłam z nim o tym pogadać ( Michałowi można zaufać, nie
przeszkadzało mi w ogóle w tym momencie jego towarzystwo ).
- Coś taki smutny? Stało się coś? - spytałam.
- Nic takiego. - odburknął.
- Jak nie, jak tak. Widzę, że coś jest nie w porządku.
Dominik nagle się zamyślił i powiedział do Michała:
- Słuchaj, może się rozdzielimy na chwilę. Pójdziesz w tamtą uliczkę.
- Dobra, ok. - odparł Michał, któremu samotność nie sprawia żadnego problemu.
Kiedy się oddalił, Dominik zaczął mówić:
- Chodzi o tego Piotrka, nie chcę o nim mówić przy Michale. Widziałaś co on wczoraj robił?
- Zależy, o co ci chodzi.
- No jak to o co? Jak się uśmiechał i mrugał do Kasi...
- A to tak, zwróciłam uwagę. Ale co w tym złego?
- Cały czas coś do niej gadał, śmiali się i wygłupiali...
- To chyba dobrze, co nie? Polubili się.
Zirytowało to Dominika jeszcze bardziej.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- Prawie nie zwracali na mnie uwagi. Czasem tylko się odezwali.
- Przecież mogłeś z nimi gadać.
- Z Piotrkiem? Jakoś nie miałem ochoty.
- Dalej nie rozumiem. Jesteś zazdrosny o Kasię?
- Ja??? Czemu miałbym być zazdrosny? - czułam, że mówi to nieszczerze.
- To w takim razie w czym ci to przeszkadza? - specjalnie się dopytywałam.
- Bo on może na nią źle wpłynąć. Jeszcze zacznie palić... - wymyślił.
- Taa, akurat, Kasia się tym brzydzi przecież. O to się nie bój, Piotrek jest miły i sympatyczny.
- I przemądrzały... - dodał złośliwie.
- Jeżeli jesteś zazdrosny, to po prostu powiedz.
- Mówiłem ci, że nie jestem. - powiedział stanowczo.
- W takim razie nie masz powodu, żeby się wkurzać. - uśmiechnęłam się.
Już się nie odezwał na ten temat. Co go nagle ugryzło? Wydawało mi się, że traktuje Kasię tylko jak
przyjaciółkę...

Po pracy poszliśmy przejść się po tym osiedlu, gdzie mieści się budynek Kolportażu ulotek. Wprawdzie
tam też je roznosimy, ale nigdy nie zwracamy uwagi na to, co tam jest oprócz domów. A warto było
przejść się ścieżką i mostem wokół jeziora. Obok zaś stała mała kawiarenka. Wprawdzie była pora obiadowa,
ale jednego loda nie zaszkodziło zjeść.
Widząc to miejsce, od razu pomyślałam o Mai - na pewno by jej się spodobało. Musimy ją tu następnym razem
zabrać. Choćby jutro!
Pospacerowaliśmy, pogadaliśmy, powygłupialiśmy się... Tylko Dominik wciąż był rozdrażniony.
- Ej, co jest? Głowa do góry, wszystko jest ok! - pocieszyła go Kasia. Od razu się do niej uśmiechnął.
Jednak wciąż patrzył dziwnie na Piotrka. Widziałam, jak zazdrość go pożera. Faktycznie, Kasia i Piotrek
chyba się bardzo polubili. Głównie rozmawiali między sobą.

14 sierpnia

Do południa siedzieliśmy w domu. Piotrek i Michał pojechali z wujkiem do babci Piotrka, która mieszka
kilkadziesiąt kilometrów od Wrocławia.
Chciałam porozmawiać z chłopakami o Kaśce i Piotrku.
- Od razu się polubili. - stwierdził Paweł.
- Ale Dominikowi się to niezbyt podoba.
- Dlaczego? - spytał Kuba.
- Zazdrosny jest. Tylko nie wiem, dlaczego.
- Tak myślisz??? Przecież jego nic z Kasią nie łączy.
- Może my to tak widzimy, a on nie. Zauważ, zawsze spotykali się z nami razem, nigdy osobno.
- No tak, coś w tym jest.
- O czym w ogóle Kasia z Piotrkiem gadają? Wydaje mi się, że oni są swoimi totalnymi przeciwieństwami!
- Rozmawiali na przykład o sporcie. Piotrka fascynuje zwłaszcza piłka nożna. Jak widać, ją to
zainteresowało.
- On jej nie irytuje?
- W ogóle! No, może na początku nie odzywała się w ogóle do niego, ale potem coś zaskoczyło i zaczęli
rozmawiać.
- Gdyby nie Dominik, pomyślałabym, że to dobrze.
- Bo nic w tym złego. Jak jest taki zazdrosny, to ma problem. Kolejny taki, jak Łukasz. -Kuba stracił
cierpliwość.
- Trzeba z nim o tym pogadać. - stwierdził Paweł.
On nigdy się nie wkurzał ani nie podnosił głosu. Tylko podziwiać...

              * * * * * * * * * * * * *

Po południu poszliśmy do Mai. Najpierw porozmawialiśmy chwilę z jej mamą.
- Na szczęście nie przestała jeść i wychodzić z domu, nawet się nie cięła. Ale znowu widzi tego zmyślonego psa.
Jak nas zobaczy, to na pewno będzie chciała wyjść na świeże powietrze.
Weszliśmy do jej pokoju. Jak zwykle, bardzo się ucieszyła na nasz widok, podobnie Max. Znów dostrzegłam
na biurku różaniec.
Gdy się dowiedziała, gdzie ją chcemy zabrać, od razu podskoczyła z radości i wybiegła z pokoju. Jednak nie
zapomniała schować różańca do kieszeni.

Trochę się obawialiśmy jej jazdy autobusem, ale Ajka nie ma choroby lokomocyjnej, więc nie było z niczym
problemu. Aż krzyknęła z zachwytu, gdy zobaczyła ścieżkę, kwiaty i jezioro.
- To jest cudowne!!! Szkoda, że Azorek nie mógł z nami jechać...
- Chciałaś powiedzieć Max? - powiedziałam.
Była zmieszana. Chyba nie uświadamiała sobie nigdy, że ma dwa psy. Teraz także się nad tym nie
zastanawiała.
Zbierała kwiaty, kładła się na trawie, próbowała wchodzić na drzewo... była pełna energii!  Po chwili
Kuba zaczął jej towarzyszyć ( w końcu to z nim czuła się najlepiej ). Opowiadał jej coś o każdym
rodzaju kwiatków, a ona uważnie słuchała.
- Myślisz, że znów będzie z nią źle? - powiedziałam do Pawła.
- Nie wiem. Ale wątpię, żeby miało być cały czas dobrze. - odparł smutno.
- Nie zmieniłeś zdania co do szkoły? - zmieniłam temat.
- Nie żałuję, że wybrałem ten kierunek. A ty, wymyśliłaś już coś?
- Jeszcze nie. Zupełnie nie wiem, co ze sobą zrobić.
- Masz na to czas.
- Wiem, ale nie chcę w ostatniej chwili być w tym samym punkcie, co teraz.
- Ja zdecydowałem dość późno, więc nie musisz się tym przejmować.
- A ty jak myślisz, na kogo ja się nadaję?
- Podobno jesteś dobra z angielskiego.
- No tak, ale nie wiem, czy na tyle, żeby iść w tym kierunku.
- Nie musisz być geniuszem, wystarczy, że ci to dobrze idzie. - uśmiechnął się.
Z nikim tak dobrze mi się nie rozmawia o poważnych rzeczach, jak z Pawłem. On wszystko rozumie, zawsze
mogę liczyć na jego wsparcie. A niedługo go zabraknie...
Wyrwał mnie z zamyślenia:
- Coś się stało? - spytał.
- Szkoda, że niedługo wyjeżdżacie. Długo się nie zobaczymy.
- No tak. Będą przecież weekendy, możemy tu kiedyś przyjechać.
- Ale trudno wam będzie. Na pewno będziecie mieć dużo innych zajęć, ja zresztą też.
- Niestety. Ale nie żegnamy się na zawsze, głowa do góry! - próbował mnie pocieszyć.
Spojrzał mi prosto w oczy. Ładne, niebieskie oczy...
Tylko co z tego? Gapimy się na siebie, nie wiadomo, po co. Ale jest w tym jednak coś wyjątkowego...

Maja zawołała nas, żebyśmy przyszli zobaczyć jakieś kwiatki. Kuba uśmiechał się do Pawła.
- Co się śmiejesz? - Paweł też się uśmiechnął.
- Z was. - odparł zadowolony.
Paweł tylko spojrzał na niego, jak na głupka. Nie dziwię się Kubie, sama bym się z siebie śmiała.
Nie wiadomo w ogóle, o co w tych naszych relacjach chodzi. To wszystko jest śmieszne!

16 sierpnia

Znów praca. Tylko co to za praca, 3 godziny w ciągu dnia!
Wczoraj zaprosiliśmy do siebie Maję na obiad. Jej mama musiała wyjechać na cały dzień gdzieś z pracy i
poprosiła nas, żebyśmy przygarnęli Ajkę też na noc - żeby się, biedactwo, nie bała.
Bardzo spodobał jej się domek Andrzeja. "Jakie piękne obrazy!", "jakie ładne schody!", "jaki śliczny
stolik!" - i taka reakcja na wszystko.
- Spróbuj moich poziomek, powinny ci zasmakować. - a ten znowu z tymi poziomkami!
Trochę niepewnie, ale skosztowała. Jej również zasmakowały.
- Przepyszne są! Takie malutkie i czerwone! - zachwycała się.
- Cieszę się bardzo! Niedługo też będą jabłka, pomidory i truskawki.
- Truskawki??? To cudownie! Będę mogła spróbować?
- Oczywiście, nawet musisz! - zaśmiał się Andrzej.
Pokazałam jej pokój mój i Moniki, łazienkę i kuchnię. Wszystko jej się podobało! Zainteresowała ją
najbardziej półka z książkami.
- Czytasz coś teraz? - spytałam.
- Nie, ale chciałabym. Podobają mi się fantastyczne książki.
- A czytałaś może "Hobbita"?
Zamyśliła się chwilę.
- Wydaje mi się, że gdzieś już tą nazwę słyszałam...
- W takim razie poczytaj. Będzie w sam raz dla ciebie!
Dałam jej książkę do ręki. Nawet nie zdziwiła mnie już jej fascynacja okładką i obrazkami w środku.
- Wierz mi, treść książki jest piękniejsza, niż obrazki. - powiedziałam, żeby ją zachęcić.
Podziękowała mi bardzo serdecznie. Paweł, widząc książkę w jej rękach, uśmiechnął się do mnie. W końcu
to on mnie przekonał do hobbitów!

                   * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

A dzisiaj praca. Znów zmieniliśmy skład grupy - ja z Piotrkiem i Kasią, a pozostali razem. Chciałam
przyjrzeć się ich zachowaniu razem.
Rzeczywiście - rozmawiali ze sobą, jakby znali się od zawsze. Normalnie z nimi gadałam, ale nie byłam
im jakoś bardzo potrzebna.
- Widzę, że fajnie wam się rozmawia. - powiedziałam miło.
- Widzisz, tak to jakoś wyszło. - zaśmiał się Piotrek.
I dalej śmiali się i wygłupiali. Nie przeszkadzałam im. Nie rozumiem więc, czemu Dominik robił z tego
taki problem.
- Dominik już ma dobry humor? - spytałam.
- No właśnie nie za bardzo. Nie wiesz, co mu się stało? - odparła Kasia.
Miałam wątpliwości, czy jej to powiedzieć. Postanowiłam "pójść na około":
- Coś wspominał, że ostatnio nie gadaliście z nim za dużo.
- Gdyby chciał, to byśmy go nie odrzucali. Z tobą przecież rozmawiamy. - odpowiedziała.
- Może ma z czymś problem? - spytał Piotrek.
Postanowiłam, że nie będę milczeć w tej sprawie.
- Dobra, powiem wam, ale jakby co, to nie wiecie. On się zachowuje, jakby był o ciebie zazdrosny.
- Co, on??? Chyba żartujesz!
- Serio ci mówię. Ale nie rozumiem, dlaczego? Przecież was nic nie łączy.
- Może pogadaj z nim, co? Powiedz mu, że ja mu nie chcę na złość robić i żeby się nie obrażał. - powiedział
Piotrek.
- Dobra, tak zrobię. Dzięki, Ania, że mi to mówisz. - uśmiechnęła się.

       * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Gdy wróciliśmy do domu, do Kuby zadzwonił jego ojciec:
- Jak się macie?
- Naprawdę cię to interesuje, czy ONA każe ci dzwonić?
- Nawet tak nie mów. Dzwonię, bo się martwię o was.
- No, super. - odparł obojętnie Kuba.
- Łukasz będzie mieszkał z wami w pokoju, mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza...
- Obojętne, i tak nie będziemy tam przebywać.
- Wrócicie na weekendy.
- Pewnie nie zawsze. Czasem zostaniemy, jak będzie dużo pracy.
- Ale pamiętajcie, że nie musicie obawiać się powrotu. Nikt was stąd nie wyrzuci.
- Dobra, już się nie tłumacz. Muszę kończyć, na razie!
Zawsze ta rozmowa wyglądała tak samo. Ojciec przekonuje zbuntowanego syna, że go "jednak" kocha. Zupełnie
jak w telenoweli, załamać się można!

17 sierpnia

Ustaliliśmy, że Dominik z Kasią pójdą dzisiaj sami - niech porozmawiają na spokojnie. Tymczasem my w
piątkę byliśmy drugą grupą.
Nie umieliśmy znaleźć tematów do rozmów, więc Piotrek zaczął opowiadać o piłce nożnej - a to o treningach,
zasadach gry, mistrzostwach Europy - więc wszyscy słuchali. Było w tym tyle pasji, tyle
emocji... Lubię ludzi, którzy mają jakieś zainteresowania, którym się poświęcają. Zazdroszczę im.
Ja z kolei wspomniałam o tym, że Monika gra w piłkę ręczną. Piotrka bardzo to zainteresowało, więc
musiałam mu o tym trochę poopowiadać. Zresztą o samej Monice też.
- Szkoda, że nie jest starsza. Fajna dziewczyna!
Rozśmieszył mnie. Wystarczyło mu powiedzieć, że uprawia sport i lubi być uparta, a on się już interesuje.
Taki właśnie jest Piotrek.

         * * * * * * * * * * * * * * * *

Po skończeniu pracy chcieliśmy jak najszybciej się dowiedzieć, co tam u naszej "drugiej grupy"? Oboje
mieli poważne, trochę smutne miny. Postanowiliśmy nie dopytywać się od razu.
Jak to zwykle w takich sytuacjach się robiło, szłam razem z Kasią z tyłu, żeby porozmawiać "na osobności".
- I jak?
Odpowiedziała dopiero za chwilę.
- To była trudna rozmowa. Ja w ogóle nie wiedziałam, że on mnie w ten sposób traktuje!
- I co ty na to?
- Musiałam mu delikatnie wytłumaczyć, że ja go traktuję tylko jak przyjaciela. Rozmawialiśmy spokojnie,
ale i tak go to bolało.
- Zamiast ci od razu powiedzieć, to on się z tym krył. Niech się teraz nie dziwi!
- No właśnie, chyba nie powinnam czuć się winna?
- Oczywiście, że nie. Przecież nie zmienisz swoich uczuć.
- Obawiam się tylko, że on nie będzie chciał ciągnąć tej przyjaźni.
- Nie myśl tak, może musi to sobie przemyśleć.

Dołączyłyśmy do grupy. Dominik miał okropną minę! Wydaje mi się, że trochę przesadza. Zachowuje się jak Łukasz.
Co dziewczyny robią z chłopakami!

Wieczorem znów o tym rozmawialiśmy. Chłopcy również podzielili moje zdanie - Dominik może obwiniać tylko
i wyłącznie siebie. A już na pewno Kasia nie jest niczemu winna.
Mam nadzieję, że Dominik nie stanie się taką ofiarą, jak Łukasz. Fajny z niego gość, szkoda by go było.

19 sierpnia

Wczoraj Dominik oznajmił, że wyjeżdża z rodziną i nie będzie już pracował. Wszyscy od razu stwierdzili,
że po prostu nie chce przebywać w naszym towarzystwie. Damy mu czas, niech sobie przemyśli te sprawy.
Tymczasem dziś wieczorem chłopcy muszą się pakować, bo jutro wyjeżdżają. Wprawdzie byli tu aż 2 tygodnie,
ale dla mnie to i tak za krótko. I co ja będę robić?!
Niedługo rok szkolny się zacznie, więc nie będzie nudno. Tylko czy Dominik będzie chciał z nami
rozmawiać?
Odwiedziliśmy Maję. Chłopcy chcieli się z nią pożegnać.
- Jak tam książka? - zapytałam.
- Super, najlepsza, jaką czytałam!!! Domek hobbita jest śliczny, chciałabym go kiedyś zobaczyć.

I to jest główna wada czytania przez Ajkę książek fantastycznych - ona w to wszystko jest w stanie uwierzyć!
Ale nie możemy jej tego zabronić - musiałaby siedzieć pod kloszem i się nie ruszać. Zawsze świat będzie na nią
w jakiś sposób wpływał. A zwłaszcza świat fantastyczny.
- Kiedy znów nas odwiedzicie? - zapytała chłopaków.
- Jeszcze nie wiemy, ale na pewno niedługo. - odparł Kuba.
- Ja zostanę, więc jeżeli będziesz mnie potrzebować, pomogę ci. - powiedziałam.
Uśmiechnęła się. W tym momencie wspomniałam wszystkie te lata, w których byłyśmy dla siebe, jak siostry.
I nagle wszystko to zniknęło, Maja nie pamięta tej przyjaźni. Gdyby nie chłopcy i Dominik z Kasią, byłabym
zupełnie sama, zdana tylko na siebie.

Będąc w pokoju Ajki, dostrzegłam różaniec na biurku, ale, na całe szczęście, nie widziałam nigdzie noża.
Uspokoiło mnie to, cięcie się to najgorsze, co może w jej przypadku być.

Pożegnała się wylewnie z chłopakami. Pogłaskaliśmy jeszcze Maksia i wyszliśmy. Za godzinę pojechaliśmy
do pracy - już ostatni raz. Cieszę się, że udało mi się coś zarobić - czuję się dumna, sama na te pieniądze
zapracowałam.
Jak już wcześniej wspomniałam, Dominik się nie pojawi, dlatego podzieliliśmy się po trzy osoby. Piotrek
i Michał poszli z Kasią.
Czas nam szybko minął - był to ostatni dzień spędzony razem, chcieliśmy więc o wszystkim jeszcze
porozmawiać.
Zaraz po skończonej pracy Piotrek z Michałem pojechali do wujka - rodzina chciała jeszcze spędzić czas
z Piotrkiem i jego przyjacielem. Zaprosiliśmy więc Kasię do nas, żeby nie czuła się sama. Skoro Dominik
postanowił się nie odzywać...
Oprócz pakowania się chłopaków, nic nadzwyczajnego się nie stało. Gdy już wiem, że się rozstaniemy, nie
potrafię mieć dobrego nastroju.

20 sierpnia

Wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie. Chłopcy spakowali jeszcze ostatnie rzeczy i przyszedł czas na pożegnanie
z Andrzejem. Zanim jednak to się odbyło, pobiegł do kuchni i przyniósł duże pudełko:
- Macie tu zapas poziomek. Jedzcie na zdrowie! Albo poczęstujcie tą waszą macochę.
- Dzięki wielkie. Ona to zje, nawet, jeśli nie będzie chciała. - odparł zadowolony Kuba.
Nawet mnie ten podarunek nie zdziwił. Andrzej nie potrafiłby się powstrzymać.

Poczekaliśmy na Kasię i poszliśmy na dworzec. Tam już czekali na nas Piotrek i Michał. A tak właściwie
to Piotrek poszedł zapalić. Nie pamiętam, kiedy jego albo Pawła widziałam ostatnio, żeby palili! Czyli,
że jednak da się tego uniknąć, trzeba tylko chcieć!
Ale jednak się zawiodłam. Paweł, gdy zobaczył Piotrka z papierosem, też musiał iść zapalić za budynek
dworca - "tradycyjne miejsce". Mimo, że zwróciłam uwagę na fakt, że jakoś przez ten czas palenie nie było
mu potrzebne, on stwierdził, że musi i koniec.
Chłopcy mieli iść kupić bilety, jednak ja nie poszłam z nimi - nie mogłam się powstrzymać, musiałam iść
wygarnąć Pawłowi.

Pobiegłam do niego. Gdy wyjrzałam za budynek, on akurat odpalał. Nie zastanawiając się, podeszłam
szybko:
- Zostaw to! - powiedziałam stanowczo i wyrzuciłam mu papierosa z rąk. W tym momencie on chwycił moją
rękę.
- Po co to robisz? Nie rozumiesz, że to ci szkodzi? Czemu akurat przez ten cały czas nie miałeś takiej
potrzeby?
- Bo tutaj jest ktoś, kogo nie mam w Bielsku. - odparł krótko.
Popatrzył mi prosto w oczy i uśmiechnął się. To był ten moment, w którym musiało się to stać. Nie mógł
wyjechać, nie zrobiwszy tego. Oboje byliśmy przekonani, że chcemy w to brnąć, że nie mamy co do siebie
żadnych wątpliwości. Po prostu: pocałował mnie. Nic więcej nie potrzeba, żadnych słów ani gestów.

Potem pomyślałam sobie, że w porę go powstrzymałam od zapalenia - nie chciałabym, żeby wcześniej miał
fajkę w ustach.

Pociąg przyjechał prawie punktualnie - akurat teraz wolałabym, żeby się spóźnił. Pożegnaliśmy się
wszyscy bardzo wylewnie.
Może nie będziemy się z Pawłem długo widzieć, ale cieszę się, że zdecydował się na ten gest. I cenię to, że
był cierpliwy, czekał, aż ja będę gotowa. Zresztą od zawsze był z niego równy gość.

Nawet nie płakałam - czułam się szczęśliwa. Chłopcy jeszcze pomachali nam przez okno.

I trudno, trzeba wrócić do rzeczywistości. Nawet cieszę się, że rok szkolny niedługo się zacznie.
Zanudziłabym się, gdyby wakacje były dłuższe!

Oczywiście, wracając z Kasią do domu, opowiedziałam jej o mnie i Pawle. Skomentowała krótko:
- No nareszcie!!!

23 sierpnia

Dziś wraca Monika - będą dłuuuugie opowieści. Ale przynajmniej nie będzie nudno.
Przyszłam po nią pod podstawówkę. Dzieciaki wysiadające z autobusu znów badawczo mi się przyglądały.
Monika wysiadła i, o dziwo, wyściskała mnie z całych sił! Takie wylewne powitanie było do niej
niepodobne:
- Jak ja się cieszę, że cię widzę! - zawołała.
- Aż tak się stęskniłaś?
- Nie, to znaczy, no... Tak, bardzo tęskniłam! - nie wiedziała, co powiedzieć.
- Choć do domu, może jeszcze się załapiesz na poziomki.
Podczas powrotu do domu opowiadała mi o tym, jak wyglądał jej pokój, co tam miała ciekawego i z kim
mieszkała. Tyle było do mówienia, że właściwie tylko o tym zdążyła powiedzieć.
Za Andrzejem również tęskniła, więc przywitała go tak, jak mnie. Usiedliśmy wszyscy razem i słuchaliśmy
jej opowieści. Dowiedziałam się, że raz dziennie chodzili na basen, na boisko i na salę gimnastyczną,
a cztery razy jechali na wycieczkę rowerową; co jedli, co robili w wolnym czasie - dosłownie o
wszystkim mówiła. Opowiadała tak cały dzień, aż do wieczora. Na szczęście była zmęczona, więc wcześnie
poszła spać.
Oznajmiła, że chce spędzić ze mną ostatnie dni wakacji! Żebyśmy poszły na basen, na rolki, na lody i
na coś jeszcze, już nawet nie wiem, co. Nie mam żadnych planów, więc dobrze się składa, że nie będę
sama.

30 sierpnia

Jutro Paweł i reszta wyjeżdżają do szkoły. A dzisiaj zadzwonił:
- Mora coś kombinuje. Prawie cały czas siedzi z Łukaszem przy laptopie i coś robią, nie chcą powiedzieć,
co. Jeszcze powiedziała nam z promiennym uśmiechem "To niespodzianka. Myślę, że będziecie zadowoleni".
- Oj, to radzę wam się uzbroić.
- Dokładnie, w miecz i w zbroję. Wyczuwam coś złego.
- Dacie radę, nie przejmuj się.
- Musimy. A co tam u was, Dominik się już nie obraża?
- Nie wiem, dzisiaj dopiero się zobaczę z Kasią. Ale gdyby już nie miał focha, to by się odezwał. Przecież on
się nawet z wami nie pożegnał!
- No widzisz, to już jego problem.
- A jak tam Marcin?
- Świetnie się miewa. Z Asią są dosłownie cały czas razem. Nierozłączni!
- Nie to, co my... - wtrąciłam trochę głupio.
- Widzisz, nie zawsze jest łatwo. Czasem trzeba być bardziej wytrwałym. Ale zobaczysz, kiedyś nam
się to odpłaci. Nie będzie źle.
- Mam taką nadzieję. Łukasz już mieszka z wami w pokoju?
- Niestety. Staram się go tolerować, ale gdybym się nie powstrzymywał, oberwałby już z dziesięć razy.
- Ale nie bijcie się tam, nic ci to nie da.
- Satysfakcję. O to w tym chodzi.
- Obojętne, ale postarajcie się żyć w zgodzie.
- Nie muszę się do niego przyzwyczajać, bo jutro wyjeżdżamy.
- To zadzwońcie, jak dotrzecie. Pa!
- Ok, pa!

Tymczasem ja idę spotkać się z Kasią. Jestem ciekawa, co też Dominik wyprawia.
Jak przyszłam do kawiarni na rynku, ona już czekała.
- I co z tym Dominikiem? - spytałam, gdy usiadłyśmy przy stoliku.
- Nie odzywał się przez cały czas. Postanowiłam więc, że ja zadzwonię do niego. Wprawdzie odebrał, ale
chyba nie bardzo chciał ze mną rozmawiać.
- A co powiedział?
- Że on musi się ogarnąć, przemyśleć kilka spraw i jeszcze jakieś teksty w tym stylu. Co tu do myślenia?!
Co on, całe życie już sobie zaplanował?
- Nie ma jakiś kompleksów?
- Z tego co wiem, to nie. Skoro nie chce z nami gadać, bo ma "swoje problemy" to znaczy, że chyba nie
jesteśmy dla niego aż tak ważni.
- Sama nie wiem, nie rozumiem, o co mu chodzi. Czy on coś sobie wymyślił?
- Chyba. A okazało się, że jednak rzeczywistość jest inna.
Nie chciałyśmy się wzajemnie nakręcać, więc zmieniłyśmy temat. Nie wracałyśmy już do Dominika. Pojutrze
i tak go zobaczymy w szkole. No, chyba, że nie zamierza przyjść.

31 sierpnia

Dopiero wieczorem zadzwonił Paweł:
- Nie wiem, czy będziesz chciała ze mną gadać. - był mocno wkurzony.
- Rozumiem, że coś się stało.
- No, i to dużo. Niech lepiej Łukasz uważa na swój nosek, bo go może niedługo nie mieć.
- Co ty jesteś, chirurg jakiś? Nie mów mi takich rzeczy. Co się stało?
- Przepraszam, ale uwierz, też byś się wkurzyła i to jeszcze bardziej. Wczoraj wieczorem Łukasz też się
pakował, ale nie chciał powiedzieć, gdzie wyjeżdża. Dopiero Mora rano przywitała nas uroczym uśmieszkiem
i "radosną" informacją: "Chłopcy, mam wam coś do powiedzenia, na pewno się ucieszycie. Nie chciałam, żeby
Łukasz został tu sam bez kolegów, więc postanowiłam, że pójdzie do szkoły razem z wami! Udało mi się to
załatwić niedawno.". Myślałem, że wybuchnę, a Kuba to już w ogóle nie myślał, tylko powiedział na głos,
co o tym myśli. Wujek był już wtedy w szkole, więc zarówno Kuba, jak i Mora pozwolili sobie na ostre
docinki. To wredne babsko doskonale wie, że nienawidzimy Łukasza, więc specjalnie go tam wysłała.

Nie umiałam się powstrzymać od przekleństwa. Wstrętna baba!
- Dobra, nie będę cię nakręcał, bo widzę, że się jeszcze bardziej wkurzasz. - próbował mnie uspokoić.
Rzeczywiście, ja zawsze jestem bardziej nerwowa, niż on.
- I co z tym zrobicie?
- Nic, zaciśniemy zęby i wytrwamy. Nie musimy przecież z nim gadać.
- Może nie będzie tak źle?
- Zobaczymy. A wujek pewnie był równie zadowolony z tego pomysłu.
- Ale przecież Łukasz tam nie pasuje!
- I o to też chodzi! Krzywdę robi swojemu synusiowi.
- Wielką krzywdę. No cóż, to mogę wam jedynie życzyć powodzenia. Trzymajcie się!
- Ty się tym tak nie przejmuj. Nie myśl o tym. Cześć!
Jak mam o tym nie myśleć i się nie przejmować?!

1 września

Dominik się nie pojawił. Wychowawczyni nie wspominała nic o tym, żeby miał zmieniać szkołę. Trochę mnie
to wszystko zaczyna niepokoić...
Paweł znów dzwonił. Chciał mi przekazać, że, jak usłyszał, "w tej szkole nie wypada palić, ba, na terenie liceum
w ogóle nie wolno, nawet nauczycielom". Mówił też, że od przyjazdu palił tylko po jednym dziennie.
"Czyżby jednak to nie było takie trudne?", spytałam. Skoro tak, to chyba nie był uzależniony jakoś
szczególnie. On to sobie tylko wmawiał, żeby mieć jakiś pretekst. Wygarnęłam mu to i przyznał mi
niechętnie rację. Przy takim układzie nie dochodzi przynajmniej do kłótni!

14 września

O Dominiku wciąż nic nie wiadomo. Gdy pytaliśmy o niego nauczycieli, twierdzili, że chyba jednak zmienił
szkołę. Właściwie to sami nie byli pewni. Wkurza mnie takie podejście do poważnych spraw!

Wreszcie nadszedł upragniony przez Andrzeja czas zbiorów. Pomidory, truskawy i jabłka - o ile znów czegoś
nie zepsuł...

A jednak nie wszystko było idealnie - jeden mały krzaczek z truskawkami był jakiś niedorośnięty. Jak
widać, zawsze musi się trafić jakaś wpadka.
Zaprosiłam Kasię, żeby również skosztowała. Pomidory użyłyśmy do kanapek, a truskawki i jabłka były
przeznaczone na deser.

Przepyszne! Chyba nigdy jeszcze nie jadłam takich świeżutkich pomidorów, prosto z sadu. Andrzej
był wręcz wzruszony naszym zadowoleniem. Kasia, dla której ostatnie jedzenie agrestu nie zakończyło się
fortunnie, dziś była w pełni usatysfakcjonowana smakiem pomidorów. A truskawki i jabłka wyszły chyba
jeszcze lepsze! Nie mam wątpliwości, ten człowiek ma talent, i to niemały.

Dodatkowo poprawiły mi humor wieści od chłopaków. Kuba opowiadał mi o tym, jak to nastąpiło spotkanie
Łukasza i Piotrka z Michałem. Jak ich zobaczył, to myśleli, że ucieknie z przerażenia! Michał się
niewiele odzywał, ale Piotrek, który doskonale wiedział, kim jest Łukasz, specjalnie go zagadywał,
wygłupiał się i robił inne wariactwa. Podobno Łukasz zadzwonił później wieczorem do mamusi, że "chłopcy
są dla niego niemili." Wprawdzie musieli wysłuchać wykładu od dyrektora, że "nie powinni w ten
sposób traktować swojego towarzysza", ale warto było, dla samej satysfakcji. Prędzej Łukaszowi będzie
ciężko z nimi, niż im z Łukaszem. Coś czuję, że oni go tam wykończą...

Atmosfera jak we wojsku. Skoro Łukasz tam poszedł, musi się nauczyć wytrwałości i bycia twardym. Sam się
w to wpakował, mógłby się sprzeciwić mamusi, ale tego nie zrobił. To jest jednak dla niego idealna szkoła!


18 września

O Dominiku słuch zaginął - nikt nie wie i się nie interesuje, co z nim jest. Mam tylko nadzieję, że nie
stało mu się nic złego.

Podobno Łukasz zaczął bać się Piotrka. W ogóle śmieją się z niego w tej szkole, że jest ofiarą losu i
nieudacznikiem. Przyznam szczerze, że to prawda - może więc to towarzystwo go zmieni.

Stan Mai znów trochę się polepszył - zapomniała, póki co, o Azorku. Ale wciąż nie rozstaje się z
różańcem...
Martwię się o nią, o Dominika... On w ogóle nie odbiera telefonu, nie mamy z nim żadnego kontaktu.
I to wszystko przez jakąś głupią zazdrość!

11 listopada

Czas leci całkiem szybko - właściwie to teraz najważniejsze w szkole są przygotowania do egzaminów
gimnazjalnych, na niczym innym się nie skupiamy.

Chłopcy, z okazji Święta Niepodległości, mieli iść całą szkołą na cmentarz. Chciałabym ich zobaczyć w
tym stroju wojskowym - nawet nie wiem, jak wyglądają.

No i, nareszcie, odezwał się Dominik:
- Żyjesz w ogóle???
- Jeszcze tak.
- Co to znaczy jeszcze??? - zestresowałam się.
- Spoko, nic mi nie jest, tylko miałem operację wyrostka, dość kłopotliwą.
- Ale czemu się wcześniej nie odzywałeś???
- Zgubiłem telefon. Przepraszam was, jestem trochę rozkojarzony.
- Ale przyjdziesz do szkoły?
- Tak, od przyszłego tygodnia. A co tam u Kasi?
- Wszystko w porządku, oprócz tego, że się martwiłyśmy o ciebie. Musisz nas informować o takich sprawach.
Już myślałyśmy, że się obraziłeś...
- Ja??? Nie no, co ty, nie będę przecież focha strzelał. Przepraszam was, że się tak dziwnie zachowałem,
ale, wiesz, głupio to wszystko wyszło...
- Rozumiem. Lepiej zadzwoń do Kasi, na pewno będzie chciała pogadać.
- No dobra. To cześć, do zobaczenia!
- Cześć!

Całe szczęście, już myślałam, że nie żyje! No i przynajmniej nie jest obrażony.

Wieczorem usłyszałam od Pawła "sprawozdanie" z dzisiejszego dnia Niepodległości:
- Nie uwierzysz, co zobaczyliśmy, przechodząc obok grobów.
- No co?
- Wiesz, tam był grób kogoś, kogo chyba miałaś okazję poznać... Kojarzysz ojca Łukasza, byłego męża
Mory?
Zatkało mnie.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że...
- Niestety. Jak to Łukasz zobaczył, klęknął przed grobem i zaczął płakać, czy nawet szlochać. Beczał
dosłownie jak małe dziecko. Ale rozumiem go... Staliśmy w milczeniu w tym miejscu jakieś 15 minut.
Musieliśmy go stamtąd odciągać, bo sam nie chciał iść.
- Ale, czemu w Warszawie grób, czemu w ogóle grób??? - nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Łukasz mówił, że tam mieszka stary przyjaciel jego taty. Jest jedyną osobą, która mogła go pochować.
Bo nie wiem, czy Mora w ogóle się tym zainteresowała.
- Wolę nie komentować jej podejścia do niektórych spraw.
- Jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy z Łukaszem - stwierdził, że musi być twardy i wytrwały, bo nie chce
skończyć podobnie, jak ojciec. Ogromnie go ta śmierć poruszyła.
- Ale dlaczego nie żyje, upił się?
- A jak myślisz? Za bardzo innej możliwości nie ma.

Co się dzieje z tym światem?! Jedni umierają, inni płaczą... Całe szczęście, że przynajmniej z Dominikiem
i z Mają jest wszystko w porządku.
Odczułam to samo, co na pogrzebie babci Gabrieli - w końcu miałam okazję poznać tego człowieka, rozmawiać
z nim, a nawet dać mu pieniądze. Te marne kilka złotych też przyczyniło się do tej śmierci. Chciałam
dobrze, a teraz mam wyrzuty sumienia, że to zrobiłam. Straszne to jest!

15 listopada

Dominik wrócił do szkoły. Gdy się z nim przywitałyśmy, zaczął od razu od rozmowy z Kasią:
- Przepraszam cię, że tak to wyszło. Bądźmy dalej przyjaciółmi. - wyciągnął do niej rękę.
- W porządku, nie zrobiłeś niczego złego. - podała mu dłoń.
Musiałam im obu opowiedzieć o tacie Łukasza. Chyba byli jeszcze bardziej zszokowani, niż ja. W końcu
oni znają Łukasza o wiele dłużej.

Odwiedziłam Maję - nie była w dobrym humorze, nic dzisiaj nie jadła. Gdy spytałam ją, o co chodzi,
powiedziała, jakby do siebie:
- Wiem, że jesteś ze mną, tato. Już niedługo cię zobaczę.
A więc wciąż wierzy, wciąż o tym rozmyśla. Ile ja bym dała, żeby jej pomóc!

          * * * * * * * * * * * * *

Paweł zadzwonił - z kolejną zaskakującą informacją:
- Poszliśmy z Łukaszem do tego grobu, żeby mógł się w spokoju pomodlić. I wtedy zobaczyliśmy samochód -
- mercedes wujka! Wysiadł z niego i pobiegł w naszym kierunku. Przywitał się bardzo wylewnie, zaczął
mówić coś, że się stęsknił za nami i przyjechał od razu, gdy dowiedział się o śmierci pana Mory. Ale nie
było z nim matematyczki - powiedziała, że ona nie ma już nic wspólnego z tym człowiekiem i nie będzie
specjalnie z tej okazji wyjeżdżać. Doszło do kłótni i, w rezultacie, wujek przyjechał sam. Był mocno
wkurzony na Morę.
- Może to im wyjdzie na dobre. - stwierdziłam.
- Najlepsze jest to, że Łukasz nie bronił swojej mamusi - sam powiedział, że zachowała się bardzo nie w
porządku i jest mu bardzo przykro.
- Czyli chyba jednak potrafi być normalny.
- Całe szczęście. W ogóle ostatnio normalnie można z nim pogadać, o wszystkim. Zrobił się z niego całkiem
w porządku gość.
- To super. Wrócił mu rozum.

Czasem czyjaś śmierć może się przyczynić do czegoś dobrego, jeśli można w ten sposób o tym mówić. Pan
Mora zmarł, żeby Łukasz mógł stać się lepszym człowiekiem. Widocznie tak miało być, chociaż to
potwornie dołujące.
 25 listopada

Wreszcie się to zakończyło! Od początku to nie miało sensu i dopiero teraz się o tym przekonali.
- Mora spakowała walizki i, z grobową miną, opuściła mieszkanie. - Paweł zrelacjonował opowieść
dyrektora.
- A co z Łukaszem?
- Nic, Mora się wynosi z powrotem do Wrocławia, więc będzie miał trochę bliżej ze szkoły do domu.
- No to świetnie! Lepiej być nie mogło!
- Dokładnie. Wprawdzie wujkowi jest przykro, że tak to się skończyło, ale prędzej, czy później by to
nastąpiło. Pożali się przez kilka dni i wszystko wróci do normy.

Co za kobieta! Na całe szczęście, nie widziałam jej na oczy. I możliwe, że nie zobaczę.

27 listopada

Paweł mówił, że dyrektor zaczął się nimi interesować - zamierza im opłacać wszystkie koszty związane ze
szkołą! Oczywiście oni, chcąc "wykazać się odpowiedzialnością", za niektóre rzeczy będą płacić własnymi,
uzbieranymi pieniędzmi. Oprócz tego, pochwalił mi się, że wypala już tylko jednego papierosa na dwa dni!
Czyli, że jak dobrze pójdzie, to z tym skończy. Jak sam powiedział, "To też twoja zasługa.". Zależy mu
na mnie, więc zrobił to, o co go już od dawna prosiłam. Jak chce, to potrafi!

4 grudnia

Oto, kogo zobaczyłam dzisiejszego dnia na ulicy, gdy sobotnim popołudniem spacerowałam z Dominikiem i Kasią -
- Łukasz i Aneta idą za rękę! Kiedy nas zobaczyli, od razu podeszli.
- Cześć, miło was widzieć! - powiedział radośnie Łukasz i każdemu z nas podał rękę.
- To wy znowu razem??? - zapytała Kasia.
- Można tak powiedzieć. Zaczynamy od nowa. - uśmiechnęła się Aneta.
- W takim razie powodzenia wam życzymy! - powiedziałam sympatycznie.
- Dzięki, tobie i Pawłowi też. - Łukasz uśmiechnął się do mnie.
No tak, zupełnie w ten sposób o tym nie myślę. Paweł zawsze był przyjacielem i nim pozostanie. Tylko,
że takim najbliższym.
- Już wszystko w porządku u ciebie? - spytałam Łukasza.
- No wiesz, smutek pozostanie, ale już się pozbierałem. Chłopaki ze szkoły bardzo mnie wspierają.

Najpierw dali mu kosza, a teraz mu pomagają - bardzo dobre szkolenie. Z ofiary losu i mamisynka stał
się normalnym chłopakiem. Może teraz faktycznie coś im wyjdzie z Anetą?

                     * * * * * * * * * * * * *

Nie wspominam nic ostatnio o mojej kochanej rodzince. A to dlatego, że oboje są zajęci - Andrzej w
ogrodzie, a Monika na boisku. Żyją w swoich światach!

A Marcin z Asią mają się świetnie - pasują do siebie idealnie. Nareszcie wszystko zaczyna się dobrze
układać...

5 grudnia

...chociaż, tak naprawdę, najgorsze dopiero było przed nami. Nigdy nie zapomnę tego dnia.

Przechadzałam się spokojnie ulicą, gdy nagle zadzwonił telefon:
- Aniu, nie jesteś może z Mają? - to był przerażony głos pani Beaty.
- Nie, proszę pani.
- Słuchaj, kochana, dzwonię, bo nie ma jej w domu i nie wiem, gdzie jest!
- Nie wie pani, gdzie ona może być?
- Często chodziła ulicą 1 maja.
- To ja spróbuję jej poszukać.
Zaczęłam mieć czarne myśli. Co z nią?!
Zadzwoniłam do Dominika i Kasi, żeby przyszli mi pomóc. Jednak, zaraz po skończeniu rozmowy telefonicznej,
stanęłam przed wąskim przejściem, gdzie stały kosze na śmieci. I dostrzegłam leżącą w bezruchu
dziewczynę.
Podbiegłam szybko i oto zobaczyłam spoconą i brudną twarz Mai. Trzymała w ręku nóż, a z ręki lała się
krew.
- Maju, odezwij się, żyjesz?! - krzyczałam.
Otwarła powieki i spojrzała na mnie.
- Nie martw się o mnie, już za chwilę będę Tam, razem z tatusiem.
- Co ty wygadujesz?! - wyjęłam z kieszeni chusteczkę i starałam się zatrzymać krew wypływającą z jej żyły.
- Pisało... na komputerze... kto wtedy zginął... - traciła przytomność.
- Nie rób sobie tego, będzie dobrze! - zaczynałam płakać.
- Wiem, że będzie dobrze. Ale nie tutaj. Tam jest tatuś, prawdziwa mamusia z tatusiem i Azorek... Twoja
mama też...
- Proszę cię, Maja, przecież tutaj masz żyć! CO twoja mama zrobi, jeżeli ciebie zabraknie, a co Max,
Kuba, Paweł?! - mówiłam wszystko, co mi w przypływie emocji przychodziło do głowy.
- Kiedyś się spotkamy. Ale nie dziś. Proszę cię, przekaż to Kubie - podała mi różaniec, po czym
gwałtownie odrzuciła chusteczkę i przymknęła oczy.
- Błagam, nie rób tego!!! - krzyczałam, ale nie wiem, czy do niej to dotarło.
Zdążyła jeszcze wyszeptać: "Dziękuję za wszystko" i odeszła...

Siedziałam tak przy niej, zalana łzami, pogrążona w rozpaczy, której nigdy jeszcze nie odczuwałam. To
są emocje, których nie można sobie wyobrazić. Oto leżała na moich kolanach moja pierwsza prawdziwa
przyjaciółka, a właściwie to już nie jest ona - jej duch już jest po tamtej stronie...

Po chwili znaleźli mnie tam Dominik z Kasią oraz, ku mojemu zaskoczeniu, Paweł i Kuba!
Spojrzeli zszokowani. Ten widok i moje spojrzenie wyjaśniły im wszystko. Zadzwoniliśmy po pogotowie.
Chociaż właściwie lekarze nic tu nie pomogą, nic już nie pomoże.
Płakałam i nie umiałam przestać. Dlaczego akurat ona?! Miała całe życie przed sobą, a tymczasem jej
nie ma. Nie, nie potrafię w to uwierzyć, nie przyjmuję tego do wiadomości, niemożliwe!!!

Paweł objął mnie ramieniem. Jest jedyną osobą, która w tej chwili miała dla mnie znaczenie. Potrzebowałam
jego bliskości.

Nawet nie pamiętam, czy ta karetka przyjechała, czy nie - byłam w szoku. Ale chyba tak, skoro przeleciały
mi przed oczami sylwetki gości w białych kitlach...

             * * * * * * * * * * * * * * * * * *

"Czas jest wielkim nauczycielem, tyle tylko, że zabija swoich uczniów." - jak powiedział pewien mądry pan,
Hector Berlioz. Każdego z nas to czeka - ale czemu w tym wieku?!

Cóż, jej misja na tym świecie dobiegła końca... A życie toczy się dalej...