wtorek, 31 października 2017

861. Boske ta arnia mou

powiedział czteropalczasty Sasza Pogrobowiec
uprawiając na modłę Demeter rzadką odmianę pszenicy
do podstarzałej wdowy po zdobywcy wysp południowych:

(paś owce moje...)

jak za wiosny zbieraliśmy z tatą jagody
było cię starczało do późnych godzin nocnych
na karmienie w zaciszu izby najmłodszej Aleksandry

(paś owce moje...)

teraz nawet nie nagotujesz kaszy
za babci była z pieczystym wszystko było
przyciąganiem sklepień niebieskich zamykaniem przestrzeni śródziemnych

(paś owce moje...)

płaczem to posól żeby chociaż smakowało
koniuszkiem palca szczyptą wygórowanej zapłaty
za światło słoneczne i wodę u źródeł Nilu w odcieniach czerwonych

paś owce moje

jak nakazał mi to we śnie uwarunkowany 
ludzkim przekonaniem Sasza Pogrobowiec 

sobota, 28 października 2017

860. Awa szykuje się na spotkanie

nie każdą femme chłopcy bratają fatalnie
się złożyło że jesteś jedyną zrodzoną poza łonem

koniczyną nieparzyście fortunną kołem toczoną
piątym za dużo powiedzianym
na wieczorze kawalerskim ktoś pozaplatał warkocze

z twoich trzech listków ułożył sobie senność
na melatoninne podróże podszyte skrupulatną
analizą botaniczną przygotował białe noce

mleczne szlaki skupione w mikrokosmiczne
lustro wroga brzydkich genów nie zawstydzaj
komplementem do którego się nie przyznasz

przy następnym zetknięciu czule obróć w proch
łąki na niebie się kończące niech kiełkują w pokolenie

sobota, 21 października 2017

859. Alfabet delfina

Gdy nie jesteś pierwszym Vincentem, nadrabiasz tym, co do ciebie
niepodobne - karmisz płuca palonym plastikiem,
inicjujesz graffiti na zeszycie w kratkę

podczas godziny wychowawczej, gdy trzeba było
obsmarować ławkę, dać się poznać w odcieniach
tęczowych. Edukacja w zakresie gry na nerwach

lubi być tłumaczona nową kategorią diagnozy
zjawisk szargających struny głosowe: pańskie dziecko
odbiera komunikat wyrażony wyłącznie alfabetem delfina,

co nie mieści się w krzywiznach. Lecz zanim przekonasz się,
czy jego Słoneczniki wpiszą się w kanon, przypomnij sobie
niedoszłą Spartankę, słabowitą matkę
aktorki teatru antycznego.

piątek, 20 października 2017

858. Ubezdźwięcznienie

On - w miękkiej oprawie
kostiumu ciała wyznacza mi krzywiznę
nieodwidzeń. Malował go lewą ręką
chłopiec w oknie, mógł być nasz
portret w portfelu sąsiada.

Ona - prześwietla skórę, by dostrzec
detal kości ponętnie układającej się pod
palcem serdecznym. Giętka łodyga kłuje
komarzycą - im młodszy tym starszy
rezonans pod lewą piersią.

Pociąg o trzeciej nad ranem podyktował mi bezsenność.

piątek, 13 października 2017

857. W piątek trzynastego potknęłam się o kalendarz,

z tygodniowym wyprzedzeniem połamałam padlinę terminu,
by nie zleciał się rój obiektywnych owocówek
canonicznie przyporządkowanych do pięciokresek spod tynku

wydrapanych paznokciem, nim obgryzłam narzędzie oczekiwań
na szczęk kluczy, zatopienie w dziurce zgodnie z przeznaczeniem,
fatum ateisty, tymczasem wierzę

w Eden dnia piątego, gdy pod makijażem nie mieszkał
młodociany przestępca, nie czynił sobie ziemi poddanej

niedziela, 8 października 2017

856. Cóżeś ty za pani

przedwczesne krwawienie przeźroczysto wypłukuje łupież
okupantów myśli farbowany blond

zbyt świadomych na stereotyp, co uwalnia reakcję
nieopancerzonych żółwi ślimaczych tankowców
podatnych na ostrzał następców Krzysztofa Kamila

z głową pod parasolem, a utonął Pałacyk Michlera
gdzie chowałam kobietę, świeżą
wiązankę gałązek, gotową na obowiązek

wysiadywania przyszłości - taką się szanuje
lecz zanim wyda z siebie gatunek
będzie machać, aż nie odleci
odnajdzie w sobie kurę, której daleko do korony

ślepej pień wznosi się ponad Wieżę Babel