sobota, 25 października 2014

208. Było sobie życie

Zlepy dni poprzednich,
Absurdy,
Abstrakcje,
Wracam z nocnej wizyty
Przywitać się
Z nowym dniem.

Było sobie życie.

Malujemy je,
Artyści
Na ulicznym bruku.
Obok pomnika,
Co wychwalają go pieśni,
Czekam cierpliwie,
Aż zmeni się

Krajobraz.
Nowy,
Nowomiejski.

Było sobie życie

Ciągiem ulic zawiniętych;
Znów mijam pomnik,
Znam na pamięć pieśni.

Było sobie życie

Krajobrazem
Starym,
Staromiejskim.

207. Ogień

Czujesz ten zapach?
Krztusi mnie dym,
Płuca chore;
Grzęzną gdzieś słowa.

Czy to my
Zatruwamy siebie?
Czy to mój oddech
Bezdźwięczny
Próbuje cię zranić?

To coś we mnie
Płonie;
Zasłaniam cię przed ogniem,
Delikatny,
Ulotny,
Odlecisz ponownie.

To coś we mnie
Zatruwamy siebie.

Czujesz ten zapach?
Tak pachnie uczucie.

206. Zlepy, pląsy

Zaśpiewaj mi,
Jak w kołysce
Dni bezmyślne,
Zaśpiewaj mi.

Znajdź dla mnie miejsce;
W domku z kart
Dmucham w ściany,
Znajdź dla mnie miejsce.

Bezmyślna
Kolejny raz mijam przepaść,
A tam myśl,
Myśl od ciebie wolna;
Bezmyślna,
Leżę w liściach,
Jesień ucieka nam
A godzina cofa.

Czekamy w samotności
Po dwóch stronach ulicy;
Na kogoś,
Kto nie przyjdzie
Czekamy w samotności.

A ty się budzisz,
Budzisz po latach;
To na ciebie czekałam.

Budzę się po latach;
Ty wciąż czekasz.

niedziela, 19 października 2014

205. Prowincje

Martwe krzyki zagłuszają
Studnię siegającą głupoty.
W ustach słodki smak
Czekolady,
Przelewa się przez gorzkie.

Płyną ulice,
Szare masy powietrza
Na wydechu tłumy.
Cisza
Schowana za zakrętem;
Granica miasta.

Zaplecze;
Wyobcowana
Leżę u siebie
I myślę,
Jak wygląda
Świat za zakrętem.
Ulice napuchnięte
Pękają
Na światło zielone.

Uwięziona w błędzie,
W celi własnej
Jedynym więźniem jestem;
Wolnym.
Świadomi konsekwencji
Trzymają was na uwięzi;
Nazywają wolnymi.

Tam,
Gdzie kończy się moje zaplecze,
Cisza
Schowana za zakrętem;

Granica miasta.
Prowincje.

niedziela, 12 października 2014

204. Mój Miły

Czy znajdziesz się,
Mój Miły?

Choć po jednej stronie
Inny dobór wartości.
Jakby jeden cel dzielił nas na troje,
Jakbyście byli obcy.

Co bliskie,
Co chronić miało przed obcym,
Nie ufam decyzjom,
Nawet swoim
Już.
Jakby nikt nie mógł potwierdzić,
Jakbym miała nigdy się nie zgodzić.
Gdzie znalezione,
Szukam kłamstwa u prawdy.

Czy znajdziesz się,
Mój Miły?
Czy zastąpisz wątpliwe?
Stos wciąż jeszcze niezadanych pytań.

Czy ktoś słucha mnie?
Czy zmierzać dalej?
Odpowiedzcie...

Czy ktoś mnie słyszy?
Wołam,
Milczę.
Gasnę
Parują zgromadzone siły.
Woda paruje,
Łzy.
Czy ktoś mnie słyszy?

Odpowiedz,
Mój Miły...

sobota, 11 października 2014

203. Kolejna jesień

Czuć
Martwy oddech,
Bez tchu.
Szum,
Chłodny wiatr;
Późna jesień
Bez pukania,
Wtargnęła
Najgłębiej we mnie.

Kończy się rok;
Ostatnie sekundy
Niczym miesiące;
Czekam na cud.
Aż opadną liście;
Nie widzę,
Nie przyglądam się
Jak ciemnieje południe.

Młoda godzina,
Pora nastoletnia.
Jesień wczesna,
Kolejna.

Deszcze spłukują mnie z łez;
Suche,
Oschłe wręcz,
Puste zbiorniki.
Szukanie leśnej ścieżki
W domyśle.
Pod dachem
Droga refleksji.
Choć zmęczona,
Nie zapadnę,
Nie mogę;
W zimowy sen.

Młoda godzina,
Pora nastoletnia.
Jesień wczesna,
Kolejna.

poniedziałek, 6 października 2014

202. 50 koralików

Pięćdziesiąt myśli
Układa się
W pięćdziesięciu koralikach.
Usypia mnie,
Gdy noc zmusza do czuwania;
Wyrzuca emocje,
Płacz miłości,
A potem ulga.
Zasypiam wyczerpana.

Pięćdziesiąt próśb
W pięćdziesięciu słowach;
Dziękuję za młodość,
Za szansę każdego dnia;

Każde kolejne
Pięćdziesiąt sekund;
Ma się stare do nowego życia.
By ta niespełna minuta,
Każda następna lepsza;
By tak szybko uwierzyć...

By choć
Tych pięćdziesiąt myśli
Ułożyło się
W pięćdziesięciu koralikach.

niedziela, 5 października 2014

201. Przestrzeń chwil

Co utraciłam
Na przestrzeni lat?
Na przestrzeni chwil,
Jakby wieczność.
Tych kilka chwil,
Tyle co żyję.

Wchodzimy w rozdział,
Przed którym to ostrzegano.
Rozdział,
W którym wątki rozchodzą się,
Niezwiązane ze sobą,
Przypadkowe,
Trudne.

Chcę napisać
Powieść,
Taką pełną wyobraźni.
Coś hamuje mnie,
Niemoc,
Strach,
Przyszłość;

Codzienność.

Czy tak teraz wyglądam?
Nie uchronię choć skrawka
Tej głupoty,
Tej nadziei naiwnej?
Ostatni płatek róży
Chwieje się,
A oni dmuchają,
Dmuchają wandale.

Aż opadnie,
Aż nie powstaną
Miasta,
Metropolie.
Gdzie ta łąka pełna rozkoszy?
Mdli mnie
Od tej słodyczy.

Przestrzeń chwil,
Jakby wieczność.
Tych kilka chwil,
Tyle co żyję.
A jednak mdli mnie,
Mdli od tej słodyczy...

piątek, 3 października 2014

200. Przebaczenia

Złość ustępuje
Przebaczeniom.
Białe chmury rozpływają się na niebie,
Słońce przebija swobodnie;
Wiem, że nie zgaśnie.

Ustąpiło coś;
Ciepły uśmiech stał się tłem
Dla zdarzeń pewnych.
Choć nie zmienił się,
Wydajesz się niższy;
Już nie górujesz,
Nie budujesz mi fundamentów.
Choć blisko wciąż,
Nie ogrzewasz
I nie świecisz.

Tylko słońce przebija swobodnie;
Wiem, że nie zgaśnie.

czwartek, 2 października 2014

199. Mój dzień

Ziemia zapada się
Pod moim ciężarem.
Czy dźwigam zbyt wiele?
Czy zbyt lekki
Bagaż zdarzeń?

Mijam kolejną znajomą ulicę;
Drogowskaz niepotrzebny,
Pozostał dla przyszłych.
Idę bez celu,
Bez powodu zaczynam biec.
Światła dziś gasną wcześniej.
Jednak dokąd,
Gdzie chcę dotrzeć?
Kto obiecał,
Że noc spędzę pod dachem?

Ziemia zapada się
Pod moim ciężarem.
Czy dźwigam zbyt wiele?
Czy zbyt lekki
Bagaż zdarzeń?

Okaże się wieczorem;
Tymczasem świt,
Młody ranek ma swój początek.
Ciemność chwilowa,
Dąży do rozświetlenia.
Coś podpowiada mi,
Owszem,
To będzie mój dzień.

Ziemia zapada się
Pod moim ciężarem.
Czy dźwigam zbyt wiele?
Czy zbyt lekki
Bagaż zdarzeń?

środa, 1 października 2014

198. Orkiestra miejska

Serce kruche
Obija się o ściany;
Kratowane.
Wystawiam rękę,
Chwytam je,
Ściskam,
Duszę niemal.

Dobiega mnie śpiew,
Gdzieś z sąsiedniej ulicy;
Tak, to miejscowi chórzyści
W błagalnym często rytmie
Wyśpiewują
Moje życie.

Jakby na zawołanie,
Wybitny skrzypek;
Pewnie zagraniczny.
Trąca smyczkiem
Za kratami serce.
By, choć zduszone,
Zamarło
Na dźwięki niemiejskie.

Cichnie;
Jak wszyscy.
Powołano damę,
Klasyczną Harmonię.
Usłuszne zazdrośnie,
Z miejskiej orkiestry
Tworzą
Koncert salonowy.

A serce kruche;
Wrażliwe na melodię.

197. Pomarańcze

Pamiętasz,
Jak zbierałyśmy kwiaty na łące?
Pomarańczowe.
Wszystkie nasze myśli,
Jakby od zawsze,
Nie pamiętam tej,
Kiedy ujrzałaś mnie po raz pierwszy.

Nauka życia,
Matczyna troska.
Nadmierna czasem,
Lecz bez wyrzutów;
Bez ograniczeń,
Często bez zasad;

A jednak ta właściwa,
Dopełniła mnie nieco,
Nadała kształtu
Gdzieś przedwcześnie.

Pomarańczowe kwiaty
Na pomarańczowej łące.
A za nią dom,
Ten dobrze mi znajomy.

Gdzie dałaś poznać mi
Kawałek świata w obrazkach.
Gdzie ożyła wiara,
Naiwna często,
Ta szczera, prawdziwa.

Gdzie sen przybierał inną treść,
Po choć krótkiej rozmowie.
Gdzie wczesnym rankiem
Zajadałyśmy
Pomarańcze.