poniedziałek, 30 marca 2015

304. Wygrana

Dziś chciałabym wygrać.
Wyzwanie zakończone sukcesem.
Pierwsza dotrę do sedna, cel otworzy się tylko przede mną.
Dziś chciałabym wygrać.

Choć potykam się, nie upadłam jak dotąd.
Przeskakując przez dziury, omijam długą drogę w głąb ziemi.
Komu sił brak, pada ofiarą ognia.
Dusza pożera nieszczęśnika,
W swym zapatrzeniu umknęła mu nadzieja.
Przez chwilę żal, przecież biegnę dalej,
O przetrwanie walka, byle nie doszedł mnie ich strzał.
Zapach klęski, wmieszany w kroplę potu,
Ściga mnie, im szybciej uciekam,
Byle właśnie dziś wygrać.

Choćby w chorobie,
Dziś chciałabym wygrać.
W nieszczęściu, choćby w rozsypce na miliony kawałków,
Pierwsza dotrę do sedna, cel otworzy się tylko przede mną.
Dziś chciałabym wygrać.

Nie oddycham już.
Życie zakończone sukcesem.

niedziela, 29 marca 2015

303. Chłopcze

Chłopcze,
Pójdź za głosem pieśni,
Szeptaj słowa mojej poezji.
Piszę o tobie niejednokrotnie,
Przez pióro przelewa się myśl,
Wierząca w twoje nadejście.

Posłuchaj,
Chciałabym zaśpiewać, jak te ptaki za oknem.
Towarzyszą ci co dnia,
Z dala od świata, w lesie znajdujesz azyl.
Tylko ja,
W ciszy jednak nie daję się zauważyć.
Kiedy zechcesz, zawołaj mnie.
Mieszkam tu, przyjść możesz w każdym momencie.

Gdy przekroczysz próg, wiedz, że ucieczka jest śmiercią.
Jedna decyzja, bez przymusu wybierasz.
Zawróć, jeśli nie kieruje cię pewność.

Chłopcze,
Pójdź za głosem pieśni,
Szeptaj słowa mojej poezji.
Piszę o tobie niejednokrotnie,
Przez pióro przelewa się myśl,
Wierząca w twoje nadejście.

sobota, 28 marca 2015

302. Krzywda

Boli mnie twoja krzywda.
Przeszywa mnie dreszcz twojego zimna,
Łzy spływają po moim policzku.
Krzycz głośniej, bym wsłuchała się w ten rytm.
Dokończ słowa zduszone jak dotąd,
Chcę usłyszeć je z twoich ust.

Milczysz, gdy brak słów krzywdzi najmocniej.
Kłamiesz, kiedy on czeka na prawdę.
Słyszysz szlochanie?
Nie mój to płacz, nie dojdzie do ciebie na odległość.
Nie widzisz śladów na jego twarzy?
To on woła o cud, o przebaczenie.
Szukasz błędu, nie widząc, jak przeprasza.

Nie ukryjesz się, nie zaczniesz od nowa.
Co cenne, naprawiasz, nie wymieniasz na lepsze.
Los dał ci szansę zrozumienia,
Choćby dosadnie, pokaż światu swoją krzywdę.
Wykrzyczę pierwsze słowo, dodaj następne.
Wypłaczę resztę łez, byle to z ciebie wypłynęło przebaczenie.

Dokończ słowa zduszone jak dotąd,
Chcę, by usłyszał je z twoich ust.

piątek, 27 marca 2015

301. Mniszek

Usycham.
Kwiat - wyrastają ze mnie ciernie.
Uśmiercać chcę.
Kto podniesie rękę, szybko upadnie.
Nie chciałam, by bano się, by unikano mnie.

Pamiętasz?
Byłam mniszkiem, lekko unosząc się w stronę niebios.
Utknął gdzieś we mnie, schowany za komorą serca.
Cicho szlocham, byle skrycie przed uczuciami,
Bo nie wzlecę, póki nie otrzymam skrzydeł.

Nie chciałam wzbudzać obojętności,
Bez wyrazu pozostał poeta.
Niepojęte, by użył już wszystkich możliwych słów.
Wielu nie zna, nie usłyszał ich nigdy;
Mniszek - schowany za komorą serca,
Zraniony cierniem, wyzwala się poprzez ból.
Nie uleci jednak, nie wzniesie mnie cierpienie.

Byle dotrwać, dotrzeć do uzdrowiska.
Ze źródła zaczerpnę życiodajny lek.
Ciepło rozleje się po moim ciele,
Przez komorę dotrze najgłębiej.
Usłyszę, nie przypadkiem, słowa brakujące.
Dopełnią dzieło, gotowy niemal wiersz.

Wzniesie się ponad niebiosa
Mniszek - słowo pierwsze i ostatnie.

czwartek, 26 marca 2015

300. Uwięziona

Pytam kilkakrotnie, który dzisiaj dzień?
Okręgiem toczy się kolejny wątek.
Jakby powtórnie - znam scenariusz miniony,
Odgrywa się ponownie.

Miłość ciągnięta nadmiernie, bez końca jednak,
Urywa się ciąg, gdy zdaje się, że jestem już u celu.
Siostra, której nikt poza mną nie kocha.
Choć w objęciach trzymam, życie przewraca się i powstaje na przemian.
Najtrudniejsze z najpiękniejszych,
Uwięziona - choć lekiem miała być wolność.

Docierając na koniec świata, wracasz do początku.
Godzina niezmiennie mieści się w sekundach.
Czy to klatka, podróż wieczna?
Prawda czeka, by powtórnie dać się poznać.
To wciąż ja, ta sama.
Chcąc pozostać w zapomnieniu, ciągnę przeszłość w stronę wybawienia.
A tam?
Zwabiona wpadam w pułapkę, zaczynam wędrówkę od nowa.

A może jednak?
Żadna z nich nie jest tą samą?
Może z boku gdzieś, zamykam się, gdy tylko zechcę?
Wolna.
Słucham swych decyzji wyłącznie.
Ufam jej - w sobie nie dopuszczam się zdrady.

Czy kochać?
Kto odnaleźć ma drogę do mojego królestwa?
Spoglądam na niego, mając ją w uścisku.
Łzy nad obecnym, byleby nazwać wzruszeniem.
Jak lecz?
Kiedy z oczu ich patrzy potrzeba, każda inna przecież.
Czego mi trzeba?
Kto opłynie ze mną świat, wracając wciąż do początku?

Kolejny dzień.
Kogo dziś pokocham na wieczność?

poniedziałek, 23 marca 2015

299. Choroba ciepła

Oddycham zimnym powietrzem.
Zdaje się, jakby dziś dopiero w pełni napłynęło we mnie życie.
Zapach bez skazy nieustannie wybija się zewsząd.
Najczystszy stan umysłu.
To Pan wybawił mnie z choroby.

Choć wciąż obecna,
Kiedy zechcę, uciec mogę w stronę ukojenia.
Zatwardziała, jakbyś zamroził mnie.
Odporna na krzywdy.
Radość tylko przepuszczona.
Ciepło, które rozpuszcza stwardniałe serce.

Stalowa zima czyni mnie swym rycerzem.
Lód jak tarcza osłania przed wyparowaniem.
Słońce nierzadko przyćmiewia świadomość myślenia.
Odpływasz w zapomnienie,
Obojętnieje świat na twoje istnienie chwilę wcześniej.
Choć ciemności wcześniej zaglądają do mego okna,
To Pan wybawił mnie z choroby.

Dla zdrowia warto czasem spoważnieć.

niedziela, 22 marca 2015

298. Traktat o odwadze

Przyszłe pokolenia napłyną pod znakiem zapytania.
Należymy jeszcze do zagadki, do nadziei sobie sprzecznych.
Nadchodzimy, posiłkowani starym światem;
Traktatem o odwadze.

Gdy boli, w bezradności wołam oszustów.
Byleby ulżyć,
Choćby matka miała wziąć na siebie wszelką krzywdę,
Bez sumienia, wdzięczność popada w zapomnienie.
Byleby ulżyć...

Gdy pragnienie, wbite jak gwóźdź w moją świadomość,
Gdy ośmielisz się tknąć mnie w najczulszy punkt,
Traktat głosi o poświęceniu.
W imię idei wystawiam sam siebie na próbę.
Sam siebie;
To dziecko bierze na siebie matczyną krzywdę.
Poświęcenie...

Strach skryty gdzieś za potężnym murem.
Ubrany w zbroję, wystawia miecz do walki.
W pocie czoła myśl odpuszcza wszelką wątpliwość,
Choćby zachęcali do ucieczki.
To ich wystawiam w pierwszej linii obrony.
Bronieni sloganem, sam brak wiary przepuszcza pocisk.
Zginą pierwsi...

Z traktatu o odwadze:
Nadchodzimy, posiłkowani starym światem.

sobota, 21 marca 2015

297. O krok od wyzwolenia

Człowiek słabnie w obliczu wyzwania.
Siły gromadzą się w jednym celu,
By opuścić do końca.
Byle czerpać ze źródła wiecznego życia.

Czego pragniesz?

Jeśli dach nad głową jest tylko fundamentem pod szansę,
Zbuduję dom choćby na pustkowiu.
Z dala od krzywdy powstanie nowa rzeczywistość.
Najgłębiej we mnie, kiedyś dojdę tam,
W następnym etapie istnienia.

Czego pragniesz?

Jeśli jej oczy naprowadzą cię w znajomym kierunku,
Jak rozeznać się w niepewnym?
W powietrzu unosi się zapach, z niedaleka dobiega głos
O krok jesteś od wyzwolenia.

Czego pragniesz?

Kiedyś uniesiesz się ponad ziemię.
Delikatny wiatr.
Natrafia na kroplę deszczu, z moich oczu wypływa prawda.
W moich rękach zdaje się być twoja decyzja.
Czekam na ciebie na szczycie.

Czego pragniesz?
Zrób krok w stronę wyzwolenia.

czwartek, 19 marca 2015

296. Początek

Kiedyś, gdy byliśmy jeszcze dziećmi,
Jednym ruchem ręki mogłeś zmienić rzeczywistość.
Jeden oddech był w stanie zmieść nas,
Mogliśmy odlecieć, wiedzieliśmy, że kraniec jest blisko,
Że dotkniemy szczytu, prześcigniemy najlepszych.
Z każdym dniem granica zdawała się sięgać dalej,
Przykuci do ziemi, podsyceni wyobraźnią zaledwie.
Słowa jedynym dowodem na prawdę.

Utwierdzeni w sumiennie skrywanym śnie.
Naszą istotą spełnienia - cierpliwość.
Pierwszy krok w stronę wyzwolenia,
Przewrotnie - kto nie wierzy, daje początek poprzez klęskę.
Niezrozumieniem karmieni pozorni zwycięzcy.
W spokoju czekamy do chwili rozwiązania.

Gdzieś z dala od nas - piętno,
Nieuleczalne sumienie walczy o samozniszczenie.
Niezależnie, na drodze staje bezduszny strażnik,
Rozwiewa wątpliwości, podejmuje za nas decyzje.

Z kilku stron dochodzi do mnie znajomy głos.
To stary przyjaciel domaga się sprawiedliwości
Wbrew zasadom - spisanych przecież własną ręką.
Krzyk złości zagłusza lament strachu,
Ostatnie sięgnięcie po więcej zakończone sukcesem
Ze strony niewalczących.

Ostatnia rana jako pamięć o przeszłym,
Zamyka w sobie krzywdę, brama bez ucieczki,
Za nią zaś nowe dzieje - upadek z honorem doprowadził do zwycięstwa.
Kto w niepewności oczekiwał - dziś wpuszczony jest do domu.
Brama, do której uciekać teraz chcą.

Kto nie zaznał cierpienia,
Dorównać chce bohaterom.
Brak fundamentu burzy mocarstwa,
Jak wiatr, jak burza bezduszna
Co rozpływa się prędko w zapomnienie.

Kiedyś, gdy znów będziemy dziećmi,
Jednym ruchem ręki zmienisz rzeczywistość.
W drugiej wciąż trzymać będziesz najcenniejsze.
Nie puszczę,
Póki spodziewać mogę się początku.

środa, 18 marca 2015

295. Wiadome

Czekam na dzień, w którym następne będzie wiadome.
Budzę się, spoglądając na znajome.
Uścisk dłoni powitaniem poranka.
Nieświadoma jednak wszystkiego, tak brzmi przecież ucieczka od rutyny.
Przez myśl przechodzi pewne,
Jakby zwiastowało, czego mnie nie wyzbędzie.

Kropla deszczu nie wyklucza ciepła,
Każda łza zmusza do współczucia.
Obraz przeszłości zmywa się z płótna,
Spływa bezbarwnie po moich dłoniach
Spłukanych już z przewinień.
Brak prowadzi do ochrony resztek wartości;
Wymalowano je na przekór poprzednim.

Szukam tych dni;
Zdają się być jednymi ze ścieżek ku objawieniu.
Jakby bez pytań umysł wodzi wzdłuż linii zrozumienia.
Oczy nie chcą oszukać dokonanego,
Bezdźwięcznie,
Półsłówkiem zrobiły krok w stronę oczekiwanego.

Bez względu na mnie,
Zbliża się dzień, w którym następne będzie wiadome.

poniedziałek, 16 marca 2015

294. Niegdysiejsze

Zamilcz.
Nie widzisz, że płacz nie jest sposobem na pokrzepienie?
Nie marnuj słów,
Nie bez powodu nie przypisano im znaczenia.
Wzrok powie o tobie więcej,
Choć, przyznam, tego spojrzenia nie jestem w stanie rozpoznać.
Czy przewinieniem jest chęć dostania odpowiedzi?
Może zbyt pożądliwie domagam się sprawiedliwości?
Z pozoru - czego nie odebrano mi, świadectwem jest moim.

Mówię, zamilcz,
Gdy tak naprawdę domagam się twego krzyku.
Choćbyś w złości przelać miał na mnie swe emocje.
Poczuję na sobie cząstkę ciebie.
Choćby to oblicze mroczniejsze,
Nieujawnione, skrywane przecież,
Choćbyś w ten sposób dał mi siebie poznać.

Niepojęty jest brak duszy nieznanej,
Tęsknota jakby za nieistniejącym.
Czy napisałam kolejną powieść, historię na potrzeby własne?
Wątki przeplatane tylko w mojej głowie,
Choćby i wątpliwie, śladem na papierze zostanie wizja przeszłości.
Choćby w pamięci przypadek, który nigdy nie miał miejsca.

A może na poważnie?
Przyjmuję prześmiewczo, bo nie dowierzam.
A może tylko ten jeden raz?
Jakby jeden z dni, ten jeden podarowany dla mnie
I żaden inny.
Nie teraz przynajmniej, nie w tej linii wydarzeń.

Niegdysiejsze okazać by mogło się prawdziwe.
Pozostało lecz.
Leży niepotrzebne, jak dotąd nieodkryte.

Czy dziś, pod przykryciem,
Stanie się do końca tajemniczym?

sobota, 14 marca 2015

293. Odmiennie

Czy prawdą jest,
Że mimo ryzyka chcesz podjąć się wyzwania?
Czas przyniósł niespodziewane,
Zbyt szybko, bym zdążyła rozeznać się,
Rozpoznać przypadek, który wydaje się jednym z tych właściwych.

Niełatwo uwolnić się z zobowiązań.
Co postanowiłam, wrócić może w każdym momencie.
Im bardziej pojmuję, tym więcej wątpliwości.
Rząd niezliczonych zdarzeń - co dzień wzbogaca się o nowe.

Czy przyjdzie mi, jak poprzednio, dopatrywać się zakończenia?
Czy też, gdzieś za horyzontem, los zawidnieje odmiennie?

292. Odejście

Wyobraź sobie czerwone łzy,
Ciało cierpiące niemal bardziej niż dusza.
Oślepiony zakrzepłą krwią,
Świadomy jednak celu swej wędrówki.

Na plecach twoich spoczywa najgorsze.
Dwa ramiona próbują przybić cię do ziemi.
Słyszysz krzyki?
To cierpiący pragną twojego przybycia.
Głosy ich zlewają się z obelgami oprawców,
Lament niewiast zmusza cię do wypowiedzenia słów pokrzepienia.
Przekraczasz granice wytrzymałości,
Trzykrotnie powstajesz, choć wiesz, że koniec jest bliski.

Nie odwracasz się.
Nie z własnej woli ktoś ulżył ci nieco w męce.
Ujrzałeś przed sobą drogę,
To kobieta odważyła się rozjaśnić ci widok.

Nim przez myśl przejdzie ci nadzieja w ludzkie dobro,
Uginasz się pod biczem w ich rękach.
Na usta ciśnie się słowo nienawiści.
Wypływa z ciebie, z każdej części twego ciała,
Niewypowiedziane do końca.

Wraz z ostatnim tchnieniem oddajesz duszę w Jego ręce.

piątek, 13 marca 2015

291. Zbłądzenie

Czy ty też czujesz,
Jak ulatuje ze mnie nadzieja?
W pamięci obraz sprzed chwili zaledwie
Zdaje się zwiastować nienaganną przyszłość.
Cóż lecz,
Jeśli sugestią jest zbłądzenie?

Próba odbierana jest jako błędna decyzja.
Lecz to ryzyko, o dwóch skrajnych końcach,
Niewykluczonych skutkach.
Czemu by nie móc mniej poważnie
Pojmować trochę więcej, bez zobowiązań jednak?

Cisza odbierana jest jako rozwaga,
W myślach zaś toczy się spór o nierozsądne.
Co przyśniło się, powracać może w ciągu dnia
Choćby niedosłownie, przyszłości jestem świadoma.
Krok poza znajome może zwiastować nadzwyczajne.

Cóż lecz,
Jeśli sugestią jest zbłądzenie?

środa, 11 marca 2015

290. Tajemnica

Gdzieś spod sterty słów wychodzi na jaw tajemnica.
Skryta przez pół życia, jak dotąd nieistniejąca.
Wciąż jakby pod przykrywką, zdaje się, że niezmiennie.
W ciszy, niezauważalnie, przedostaje się na szczyty.

Nie traciła sumienia,
Czerpiąc z otoczenia jakby.
Brnie do przodu, zostawia przewinienia gdzieś za sobą,
Tak ubogie w wyrazie,
Uboga w złe doświadczenia.

Śni o rzeczach skrajnych.
Gubi się w prawdzie, w świecie niepoznanym.
Gdyby zapytać ją, jak rozeznaje się w odpowiedziach,
Zagubiona nieco, doprowadzi cię do rozdroża.

Tam, jak i ona,
Wybrać możesz drogę nieoznaczoną.
Idzie najwłaściwszą, nie zna przecież zakończenia.
Tylko wznosząc się, czuje, że prowadzi do szczytu.

Nie odwraca się,
Nie pamiętając jakby dnia poprzedniego.
Brnie do przodu, zostawia przewinienia gdzieś za sobą,
Lżejsza o krzywdy, wznosić może się ku szczytom.

Wciąż jakby pod przykrywką, zdaje się, że niezmiennie.
Odnalazła sposób na udrękę, choć w ciszy tylko rozeznać się może.
Z jej głosu usłyszeć możesz nieśmiałe zawołanie,
Wciąż niepewnie, droga jej jednak skierowana na szczyty.

Na imię mi tajemnica.

poniedziałek, 9 marca 2015

289. Nie pytaj o jutro

Nie pytaj mnie o jutro,
Kiedy wieczór jest początkiem do wieczności niemal.
Niezliczone godziny odmienią mnie nieodwracalnie,
Nie poznasz już osoby, którą się stanę.

Świt?
Wciąż zbyt wczesna pora, by oceniać.
Powrót z sennego letargu kosztuje większość mojego dnia
Lub bezcennie pozostaje.

Potrzeba, byś dotarł do mnie nocą.
Gdy niezliczone myśli układają się w jedną całość,
Będąc podstawą do życia przed kolejnym snem.
Potrzeba, byś wtedy dał się poznać,
Zagubiona część wizji nieświadomej,
Którą namacalnie wyczuwam już po przebudzeniu.

Nie pytaj mnie o jutro,
Jeśli sam jeszcze nie wybudziłeś się z letargu.
Czy będę tam jeszcze?
Czy tylko dziś, może i wieczorem?

Wiedz, że marzeń sennych poszukuje się za dnia.

niedziela, 8 marca 2015

288. Czas pokory

Nadszedł czas, czas pokory.
Czekał, by w pełni dać się poznać.
Czuję już, czuję ciężar przewinienia,
Wybrałam drogę Zbawiciela.

Przytłoczona własnym tylko dobytkiem grzechu.
Jak dorównać Niewinnemu?

Daleko za Nim.
Już z pierwszego upadku nie jestem w stanie się podnieść.

287. Samotny wędrowiec

Roztapiam się,
Zdeptana kałuża w wieczornym deszczu.
Rozpływam się, podsycana łzami,
Kilka kropel na tysiące identycznych.

Gdyby tak samotny wędrowiec zatrzymał się,
Ujrzał człowieka, jednego na tysiące,
Ujrzał choć odrobinę siebie.
Odbicie najpełniejsze.

Jeśli wypowiedziałby moje imię,
Przywołał jak cząstkę, której pragnie,
W słońcu zarysowany kontur mojej twarzy,
Usta ułożone w odpowiedź.
Jedno słowo uwolnić by mogło z otchłani,
Z braku tchu ocalić jego oddech.

Ciepło lekko unosi mnie ponad wodę.
Wiosna jest właściwą porą, by powrócić.
Pod przykryciem błękitnym czekałam na zawołanie
Samotnego wędrowca.

wtorek, 3 marca 2015

353. Natura człowieka

Urodziłeś się w dniu wojny.
A może rok później?
Niepojęte, że wciąż żyjesz.
Wiedz, że nikt nigdy nie narodził się błędnie.

Umarł, nigdy nie będąc człowiekiem.
Umarł w pełni człowieczeństwa.
Jak liczony jest nasz czas?
Ile sekund kosztuje minuta życia?

Jak mocno kochali cię,
Tak mocno pokochasz innych.
Ile zależy od ciebie,
Skoro emocje tak bardzo podatne są na wpływy?
Szukasz pocieszenia,
Bo nikt nigdy nie ulżył ci w smutku.
Jak poskładać się z potłuczonych odłamków?
Strach, że wymienią na lepszy model.
Strach kruszy cię na mniejsze.

Jak rozeznać się w naturze człowieka?
Układ złożony, wymyka się ze schematów.
Niewolnik własnych myśli,
Morderca uczuć,
Siewca nienawiści.
Szuka ukojenia, gdy brak mu miejsca na miłość.
Dziwny, lecz urzeka w nim niejednoznaczność.

Człowiek z natury swojej dobry jest.
Lecz od samego narodzenia podatny na wpływy ludzi doświadczonych złem.

286. Katharsis

Światem rządzi decyzja przesądzona od dawna,
Gdzieś z dala od nas zaplanowano nam życie.

Przez łzy staram się przemówić do dnia kolejnego.
Obiecaj, niech to będzie decyzja jedna na całe życie.
Nie chcę mieć cię jedynie jako wspomnienie.

Człowiek słabnie w obliczu utraty cząstki silniejszej,
Połówki, co odpowiada za wytrwałość.
Przeskakuje nadzieję,
Doszukując się skutków nieosiągalnych.

Jeśli nawet więcej niż krótkiej odpowiedzi
Nie będziesz w stanie mi wyszeptać,
Nic więcej nie potrzeba.
Obiecaj jednak,
Niech to będzie decyzja jedna na całe życie

Niespożyte pokłady uczuć,
Dzielę ze światem cząstkę udręczenia.
W myśl dawną wylewam z siebie miliony cząstek,
Zamknięte, każda w jednej z oczu kropelce.

Niespożyte pokłady uczuć,
Bezgłośnie oczyszczam się z dala nawet od ciebie.
Zwłaszcza z dala od wybranych, podobnych tobie,
Wypłukałam się z ich wspomnień.

Światem zarządziła twoja decyzja.
Pierwsza i ostatnia na całe życie.
To ta, co pociągnęła już ryzyko,
W myśl której mogę stać się wspomnieniem.
Lecz czy ulotnię się,
Odpłynę, wyschnę, wyparuję?
Co jeśli w niewidzialności się zatracę?

Przez łzy staram się przemówić do dnia kolejnego.
Byle zbyt nie wypłukać się,
Nie wypłukać o tobie wspomnienia.

poniedziałek, 2 marca 2015

285. Jestem tylko człowiekiem

Jestem tylko człowiekiem.
Zbiorem organów pod przykrywką piękna.
Feniksem z popiołu,
Jak narodziłam się, tak też umrę będąc prochem.

Jestem tylko początkiem i końcem,
Cząstka wyłącznie wykracza poza te granice.
Istnieje w mojej wierze,
Jako wyznacznik człowieczeństwa,
Wyznacznik wyższości nad wszechobecnym.

Jestem tylko stworzeniem.
Wolnym będąc, uwikłanym w zniewolenie.
Wyróżnionym ze względu na ułomności.
Działającym na niekorzyść.

Zanim zrzucisz na mnie nieudolność życia,
Wspomnij na blizny,
Niczym wizytówki na twojej twarzy.
Podpowiedzą, kim jesteś.
Choć w zagubieniu wierzysz w ukrytą pod obliczem osobę,
Płaczesz, widząc w jaki sposób uzewnętrznia się,
Jak najgłębsze nawet pozostawia znamiona.

Zanim pożałujesz słów obrazy,
Czynów, co pozostawiły te ślady.
Rozważ, że uwikłani w to jesteśmy razem.

Przecież jestem tylko człowiekiem.

284. Zmysłowość

Czujesz się, jakbyś nie wiedział,
Czy faktycznie czekałeś na ten moment.
W pamięci pozostała tęsknota.
Choć przepaść miała,
Jak odłamki przeszłości wykruszona,
Nieistniejąca.

Kiedy przełamiemy dawną krzywdę,
Brak zrozumienia chcący zaistnieć w nowym życiu?
Naznaczeni piętnem własnych pośrednio błędów,
Szukamy sposobu, by wyzwolić się, zaistnieć w końcu.

Bliscy chwili, nim wejdziemy w kolejny etap,
Po raz pierwszy, którego istotą jest zmysłowość.
Wkraczamy na nową drogę porozumienia,
Oczywistą bardziej.
Przenośnia wyrażona najdosłowniej.

Jeden był, przyjął mnie za wyzwanie,
Lecz zakończył odkrywanie w nieistotnym punkcie.
Czego nie widział, nie chciał udoskonalić,
Zostawiając mnie w samym tylko pojęciu.

Tymczasem, z ostrożności rodzi się chęć zbliżenia.
Czego nie dasz mi, zmuszona będę odnaleźć na własną rękę.
Nie bój się wspomnieć,
Wiedz, że wbrew wszystkiemu pragnę nawet bardziej.

Istotą naszą jest zmysłowość,
Nowa droga porozumienia.
Nie bój się pamiętać,
Co obiecałam za trud odkrywania.

niedziela, 1 marca 2015

283. Gotów jesteś rozerwać mi duszę?

Gotów jesteś rozerwać mi duszę
W poszukiwaniu odpowiedzi?

Nazwij to, czego ja wciąż nie umiem nazwać.
Naucz mnie uzewnętrznić, co we mnie najlepsze.
Czego nie znam, pomóż mi wydobyć gdzieś z głębi.
Niezbyt gwałtownie,
Chcę byś uczynił ze mnie człowieka.

Nie jestem w stanie pomieścić tego w sobie.
Daj mi podzielić się tym, co przepełnia mnie,
Co niezwrócone przechodzi w ciemne zakamarki.
Chęci przerodzić mogą się w niepokój,
Miłość poprzez zazdrość porównam do nienawiści.
Śpiew przerodzi się w krzyk,
W słowach pociechy skryje się obelga.

Jak przekazać ci siebie w jednym kawałku?
Czy ujrzysz we mnie, co nie jest bytem materialnym?
Łzy skrywać mogą tysiące znaczeń,
Brak słów obojętnością nazwiesz,
Gdy słowa nie opiszą ogromu wrażeń.

Jedyną odpowiedź ukrywam między przenośnią.
Cierpliwości wymagam,
Z czym sumienie stacza walkę.
Bo jak wymagać tak wiele?
Jak odwdzięczyć się?

Potrzebuję, byś pokazał mi człowieka.
Skrywa przed światem wszystkie odpowiedzi.

Gotów jesteś rozerwać mi duszę?

282. Labirynt ludzkich umysłów

Labirynt ludzkich umysłów.
Gdyby tak chcieć pojąć wszystkie na raz
Lub każdy z osobna,
Nieskończona to droga,
Rozwidlona, bez rozwiązania.

Za każdą kolejną ścieżką czai się niepewność,
Czy w pełni znasz intencje najbliższego.
W wątpliwość uwikłana miłość.
Czy gotowa jesteś zrezygnować,
Czy też najtrudniejszy przypadek wystawia cię na próbę?

Skryte pragnienia pod osłoną czynów.
Słowa najszczersze, których nigdy nie usłyszysz od niego.
Wierzysz?
Jeśli sama labiryntem jesteś,
W nim dane jest ci pobłądzić.
Odnajdując go znajdziesz też siebie,
Wysnujesz wniosek jeden na wszystkie przypadki.

Wniosek jeden -
Uwikłani jesteśmy w labiryncie ludzkich umysłów.
Złożeni z tych samych części
W innym układzie stworzono nas,
Na jedno podobieństwo jednak
I to jedno stanowi dla nas wspólne.

Uwikłani jesteśmy
W jednym tylko labiryncie.