poniedziałek, 26 grudnia 2016

697. Wychowanka

Po latach od prowadzenia rączek poprowadziłeś kolejne,
napęczniały w siłę powabne macki,
dziś czynią cuda.

Długopis w zaciśniętej piąstce,
jeszcze zanim nauczyłeś tabliczki mnożenia
wiedziałam, że starczą trzy opuszki.
Miękkie litery rozpływały się po papierze,
dmuchaliśmy je do siebie,
kropiłeś mi nimi oczy i usta,
bym już zawczasu zasmakowała ich widoku.

Równolegle ze mną podnosiłeś poziom trudności,
macki kroiły już bez skaleczenia,
wargi tańczyły z językiem obcym,
rozprawiały o istocie bycia
brzuch, uda i szyja,
najtrudniej było z oddechem serca.

Kiedyś poprowadzę kruche rączki,
spłaci dług uczciwa wychowanka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz