niedziela, 4 grudnia 2016

674. Czynne przesilenie

W okiennych framugach resztki zeszłorocznej zimy,
korozja skóry,
rdzawe nastroje.

Po deszczu nie rozpoznam pory roku,
szaruga jest złożonym procesem,
nagie drzewa nie przyoblekają się latami,
czekają na wątpliwej natury przesilenie,
wtapiają się w jednostajny krajobraz,

czekają.
Każdy wydany owoc został zerwany,
każdy liść zmieszał się z błotem,
po co więc ukwiecać się na krótki moment,
utkwić spragnione barw spojrzenie
w zaledwie szczątkowym zakwitaniu
na jedno mrugnięcie,
uzmysławiać sobie istnienie
zjawisk chwytających za serce?

Czekanie,
bierne pożądanie przykrywa białym uśpieniem,
a tu trzeba z impetem
uzbroić się w stabilne korzenie,
na przekór wypuszczać pąki,
bezczelnie porządkom cyklicznym
zdmuchiwać harmonogramy,
spłukiwać wraz z deszczem
suche pozostałości zastygłej jesieni;

umiar jest tu bynajmniej niewskazany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz