Konstrukcja czterech ścian chroni przed przeziębieniem,
apokalipsa tak czy siak wdziera się przez wirtualne okno,
słyszę, że przedziera się już przez uszy,
siejąc spustoszenie nawet w tym małym świecie.
Burzy metropolię poglądów,
odsłaniając zubożenie mieszkańców.
Uciekają w głąb umysłu, nie kryjąc już swej słabości
z całym dobytkiem intelektualnym
chowanym po kieszeniach
duchowym emblematem,
rozmawiają szeptem
w języku nieistniejącym
o tym, jak przywrócić świeżość,
zrodzić nowe życie
wolne od zagrożeń.
z szansą na przyszłość,
bez obawy o uzewnętrznienie.
Miasto wiernie trzyma się starych tradycji,
na zgubę prowadzi je sentymentalność,
nijak się odnajduje
w państwie przybytku
cmentarzysko wartości.
Izoluje się, odbierając zmysłom ich właściwości.
Ledwie oddycha, pozbawione dopływu powietrza,
uchyla się, jak może,
szuka sposobów na przetrwanie.
Nijak zrównać z ziemią tak silny fundament.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz