Milczeli, poróżnieni kolejną tego dnia solą w oku,
nieważne, skąd wziął się przecinający spojrzenia odłamek białej śmierci,
generuje łzy pozbawione ideologii,
frazesy, w razie gdyby ktoś patrzył,
a przybyli z każdej części miasta,
zebrali się, by kolejny raz zaznać codzienności,
niby tamtych dwojga, a jakby swojej,
na wizji prezentuje się to całkiem nieciekawie.
Wygląda, że nie mają już czym zabawić spragnionych rozrywki widzów,
grzebią nerwowo w szufladach
w poszukiwaniu najbardziej absurdalnych przypraw,
celują sobie w oczy,
nożem przecinają powietrze;
Nie ma żadnej publiczności.
Dla kogo więc to całe przedstawienie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz