piątek, 2 grudnia 2016

671. Stop-klatka

Trącam łapą kłębek twoich myśli,
bawię się kakofonicznym milczeniem,
prowokowana lustrzanym odbiciem
ocieram się
o zdarty fragment ściany.

Celuję trafnie
w ognisko zaprzeczeń,
ciskam papierowym samolocikiem
prosto w twarz,
tak, by choć jedno oko uchwyciło
moment,
pierwsza fotografia.

Usta rozwarły się dostatecznie,
by wykrzyczeć alarm przeciwwłamaniowy,
stop-klatka,
źle interpretujesz model czterech ścian,
przestrzeń azylanta;

gasimy pragnienie w tej samej kałuży,
studni drobnych grzechów
uzupełnianej krachem atmosferycznym;
to twój przydział z moich skromnych zasobów
środków przetrwania
odurzających systemy wartości.

Pozwól się
upodobnić jeszcze bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz