środa, 21 grudnia 2016

689. Przemijalnie

Ile jeszcze ze mnie
odłamków stłuczenia
będzie ranić bose stopy,
dotkliwie się ujawniać?
Przeźroczyste trudniej wychwycić.

Kłębię się w tym niepozmiatanym kalectwie,
dziura w głowie staje się coraz bardziej bolesna,
wpuszcza do myśli powietrze, którym oddychamy wszyscy;
psy
dzieci
i kominy.

Tracę przy każdym gwałtownym ruchu szyją,
wciąż niepotrzebnie ciekawa znamion na plecach,
dogoniło mnie
już nie odejdzie
już
przeminęło,

jak każdy moment, w którym formułuję nową sentencję
na dalsze przemijalnie,
przemiła to świadomość
życia w ciągłym pędzie

choćby i bezczynnym.
Wpatrzona, choćby i ślepym wzrokiem,
jedynie w następstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz