piątek, 25 listopada 2016

664. Na włosku

Miał być nasz dom,
konstrukcja z kart
nie wytrzyma zbyt szybkich oddechów.

Na ważne pytania odpowiadam milczeniem.
Na jedno kopyto
utykam,
cwałem próbując prześcignąć przyszłość.
Osiodłana przez czarną chmurę,
ciężka głowa przed burzą
niech opróżni się deszczem.

Po kolana w błocie,
pływam w nim całkiem swobodnie.
To tylko kwestia oswojenia
z glinianym sumieniem
na mulistym dnie komory sercowej.

Nie wypada,
by taką ci podać rękę.
Umywam ją,
a potem brudzę
w basenie morza śródlęku.
Nie rozumiem naszego w tym powinowactwa,
wisi na moim włosku
kropla pary z twoich ust.
Czuję ją aż przy skroniach,
gdzie pulsuje ciągłą obecnością.

Ta drobna inscenizacja
zburzyła nam,
zbyt gwałtowna,
konstrukcję z kart,
dom bez fundamentu,
próba przecięcia zakrętu

nie mogła skończyć się
znalezieniem wiatru w polu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz