zabrał tylko przezornych,
jak ktoś, kto kiedyś mnie opuścił
obiecał, że jutro również będzie dzień.
Na własność posiadłam noc,
choć nie wiem, jak wykorzystać ten odłamek,
pozbawiony pędu fragment myślobrazu,
obfity we wszelkiego rodzaju rozliczenia
ze słów lub ich niewypowiedzenia,
ze śmiałości lub zgubnego skrycia,
z uczuć lub pozy obojętności
z życia,
z pragnienia niebytu.
To mój pejzaż - jego plan wynotowany na chodniku
zbyt późną porą, by świadomie się w nim rozeznać.
Nie wypada dzielić się intymną sztuką,
liczę więc na to, że rozmyje się do rana.
Pierwszy autobus najwyraźniej się spóźnia,
nieobciążony presją przezornych,
jak ktoś, kto kiedyś mnie opuścił,
obiecał, że przyjedzie,
tyle że niezgodnie z rozkładem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz