Na szybie rozmył się ostatni oddech,
deszczu dość,
zmierzam wiosennym orszakiem.
Bo znudziło mi się już
wiecznie niewieczne
powiększanie zapasów żywności
gromadzonych w magazynach pamięci,
zamykanych szczelnie
na, być może, przyszłe
niewiadome nadejście...
bębni mi w uszach nieobiecane pojęcie
Trzeba mi
tu i teraz
szybkie rozeznanie
bez przełknięcia śliny
próba przetrwania
wygrany zakład
szczęście w nieszczęściu
wielka
wyprzedaż
szpargałów
minionych
Miejsca brak,
bo w głowie przepych,
na taniec wiatru,
subtelny świst,
przestrzeń!
Ciało pokryte jedynie skórą,
bliżej źródła,
gdy nie rozprasza
próżny zbytek,
a karmią tylko tym
w stołówce publicznej,
w dodatku miejsca brak
na taniec wiatru,
subtelny świst
przestrzeni!
żądanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz