wtorek, 8 listopada 2016

647. Bez poważania

Tak dźwięczne szczęście życia przekleństwem się stało (...)

J. Tuwim "Kamienie raczej rąbać..."

Czas śmiało rozdać mogę w ramach akcji charytatywnej,
lepiej spożytkuje go architekt globu,
fachowiec bezrefleksyjny,
ale z głową na karku.

Stoję w kolejce po darmową terapię,
następny pakiet sentencji serwowany przez mecenasów prymatu,
majątkiem wypchane kieszenie,
majątkiem wypchane serca.
Codziennie skreślam plany na jutro,
by przypadkiem nie zobaczył ktoś,

że chcę
chcieć.
Tli się płomyk ostatniej zapałki,
mogę spożytkować go
do rozpalenia ogniska,
do rozniecenia pożaru,
pierwszego papierosa,
świeczki
na nie moim torcie urodzinowym.

To wieczna ucieczka przed przebaczeniem,
muska mi plecy
to, czego mieć nie mogę.
To pogoń za ofiarą sprzeniewierzenia
ciepłych obietnic,
nadzieję mających
głęboko
bez poważania.

One przychodzą tylko niechciane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz