sobota, 1 kwietnia 2017

761. Wiecznie żywe

zawiało starym wiatrem
odgarnęło kosmyk z oczu
odfrunęło mi zaślepienie
obnażając nagość widzenia

szwendam się jak kot
ocieram tylko o znaną dzielnicę
w tym dusznym półświatku czułam się bezpiecznie
do chwili, gdy przekroczył granicę
przeciął mi oddech
tępym ostrzem śmiechu
nie ze mnie, lecz
nie dla mnie też

musnął zaledwie
dłonią bez czucia
frazą bez tkanki
wykopaną spod ziemi
do dziś nie dała plonu
skostniała tylko
pod wpływem zobojętnienia

jedynie kwietne było pożegnanie
zasiane prywatnie, w ciszy pod poduszką
zdążyło jednak uschnąć
schować się pod zimą
papierowe jak listy gończe
łatwopalne
i nieodnawialne
choć lubi się czasem przypomnieć
zaglądać z pierwszych stron gazet

dobre na podpałkę
gdy samotność ziębi zbyt dotkliwie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz