Późną jesienią czasów wciąż zbierają żniwo
wczorajszych i wiosennych, ci kwitną na nowo,
pętlą owijają wieczność (skąd się bierze
choroba magiczna, od której rodzi się dziś
więcej niż powinno czarodziejów słowa?)
Było się
za późno jest się i będzie
nowym sekretem, podejrzanym o powielenie,
bezkarną kradzież form doskonałych.
Jednym z wielu trzeba się nazwać,
stanąć w kolejce, jak litera w alfabecie.
Mogę okazać się przypadkiem
lub kraksą - dziurą w asfalcie
i samobójczym po niej kroczycielem,
we własnej głębokości utopić potencjał.
Idę poboczem,
drogą okrężną, tą z dala od zgiełku
maszyn osobowych o głowach pełnych
lęku przed staromodną formą poruszania się pieszo.
Podróżuję samotnie
z tobołkiem wersów, dobrych na każdą okazję,
by sklecić z nich sobie świetlaną przyszłość,
na wzór przeszłości,
lecz niepodobną do tu i teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz