mieszkam na przedmieściach
daleko mi do centrum epizodów
mimo to
docieram piechotą
rozciągam czas do cienkiej linii
żyję ubogo, lecz dłużej
mogłabym oszczędzić
narodzić się u źródeł
na wyciągnięcie ręki mieć
co marzy się prowincjonalnym
przeważyć już na starcie
egzystując w obcej mi skórze
lub w większy się uwikłać
niedostatek, z jednej miski jeść ochłapy
z przyjaciółmi nieszczęścia
po równo dzielić wikt i opierunek
płakać przy ich okazyjnych wizytach
przegrać już na starcie
egzystując w obcej mi skórze
szczypię się przy każdej
bezwstydnej kalkulacji, zażywam lek na
zazdrość, chowam się pod własnym kocem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz