piątek, 14 kwietnia 2017

770. Shinigami

Nie ma nic pewniejszego na świecie
nad twoje odwiedziny. Kiedyś o zmierzchu
zatańczysz mi życiorys, przypomnisz jak
w szóstej klasie deptałam mrówki na chodniku,
stopą uczyniłam apokalipsę. Potem tą samą
kopałam piłkę do kolegi - tak, by trafiła prosto w nos,
by płakał bardziej niż dzień wcześniej jego młodsza siostra
podczas zabawy w posłuszeństwo.

Tylko tobie mogę zaufać,
tylko ty nie zdradzisz, odmawiając umówionej wizyty
lub zapominając o nadchodzącym terminie.
Przyjdziesz, jak powinien ten, którego kiedyś kochałam,
z bukietem wspomnień - czarnych i białych róż,
a na każdej kolce. Jak przyjemnie boleć
w tak miłym towarzystwie, o tak późnej dla mnie porze
ostatni już raz.

Tylko ty nie kłamiesz,
uczciwie nie zdradzasz dnia naszego zjednoczenia,
pamiętasz - mówiłam, że lubię niespodzianki,
milczysz - wiesz, że pragnę pożegnać się w ciszy,
spowiadasz - potrzebuję wyznać wszystko,
co dusiłam jak dotąd w kruchym pudełeczku.
Ciało zbyt ciasne było, by zmieścić mnie z całym dobytkiem.

Ile to razy zamknęli ci przed nosem drzwi,
bluźnili wielbiciele niespełnionych obietnic,
że bezlitośnie się rozliczasz, nie przyjmujesz łapówek,
bierzesz tylko nieprzeliczalne,
ignorując talenty drzemiące głęboko pod ziemią.

Na wstępie ostrzegasz bez wyjątku każdego,
że nie zaistnieje nigdy lek na twoją miłość.
Kto nie zapomni, ten przywita cię z uśmiechem
jako przyjaciela, przewodnika od poczęcia,
twardą rękę w miękkim systemie wartości.

Kto weźmie cię za kolejnego z fałszywych proroków,
a radzi sobie świetnie, ten będzie próbował
u ś m i e r c i ć,
to jak włamać się do mieszkania bezdomnego.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz