W gorzką chcę wdawać się przyjaźń
z miłośniczką refleksji, matką odosobnienia,
wieczorami wysłuchiwać jej rzewnych pieśni
o tym, jak niebezpiecznie poruszać się
w tłumie mniej lub bardziej znajomym.
Skarżę się jej na każde przerwanie ciszy,
czułe przeprosiny, choć wyrazem są grzeczności,
zbywam milczeniem, nie wdaję się w tak dalece
zaangażowane wymiany słowne.
Jeszcze zarażę się chorobliwym przywiązaniem,
ulotnym jak pory roku,
wracającym cyklicznie, lecz
niekonsekwentnym w oddziaływaniu,
uwodzącym, gdy walczę o trzeźwość.
Spowiadam się jej z każdego grzechu,
przerażona myślą,
że ciało obce parzy tylko na początku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz