wtorek, 11 kwietnia 2017

768. Potomek

Ocieram z kącika ust ostatnią kroplę mleka,
żegnam się z raczkowaniem, nieśmiało stawiam stopę 
na twardej powierzchni, boso wyczuwam jeszcze
gryzącą podeszwy ściółkę starych brudów

dziadka pod wpływem,
ojca pod wpływem,
w żyłach mi płynie
wysokoprocentowy gen.
Noszę w sobie to błaganie o wyzwolenie
z kolejności dni i znaczeń,
logicznych pętli,
pielęgnuję tradycję
zgodnie z przykazaniem,
abyś długo żył na ziemi.

Karę wymierzę w odpowiednim czasie,
upust dam gniecionym w człekokształtną masę
pokładom skrajnych niezdecydowań,
tych próbujących jeszcze na kolanach
dogonić porządek, gaworzeniem wzniecić bunt.

Dziadziuś ściska prawą rączkę,
tatuś ściska lewą rączkę,
nie ma czym wytrzeć nosa,
więc w smarkulę mnie wikłają 
z ostatnim mlecznym zębem
czekającym na pieniążek,

choć przecież wiedzą, że pod poduszką nie ma już miejsca na zabawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz