od listonosza w białej obwolucie,
wiadomość pod pieczęcią
bez adresu zwrotnego,
gdy spytałam,
kto domaga się mojego głosu
w sprawach, które mnie nie dotyczą,
listonosz rozpłynął się, mogłam jedynie dociekać
mglistego śladu nieoczywistości.
Szukałam go,
z początku w wahaniach pogodowych
doszukując się prawidłowości,
wszak nastroje mam sinusoidalne,
wzorem wyznaczam plany na dzień następny.
Potem włączyłam się do międzyludzkiej zabawy,
nie do wiary, patrzeć jak
osobliwi wiążą się z osobliwymi,
jak gdyby nie starczało im dziwactwa
w obrębie siebie samych.
W końcu otworzyłam list,
jednym słowem pchnął mnie na powrót
w ciąg wiecznych nienazwań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz