niedziela, 19 czerwca 2016

516. Intruz

Dawno dawno temu
byłem człowiekiem wędrowcem,
zakopałem pytania pod ziemię,
by wydały plon,
źródło wyjaśnień.

Mieszkam w sadzie
na łonie natury
żywię się owocem
rozpoznania złego i dobrego.
Mieszkam w drewnianym domku na drzewie,
obserwuję nieswoją codzienność
niedostrzegany przez nią
odłamek spójnej całości,
złodziej tlenu
o zbyt szybkim oddechu.

Nie zgadzam się,
wokół ogrodu powstaje metropolia.
Wyjdź!, woła innowacja,
nie przyzwala na anonimowość,
cenzuruje mi twarz,
by grymas nie znaczył zbyt dużo.

Przydzielony do kategorii
z imieniem intruza na obroży
chciałbym tak bezkarnie
powrócić do sadu,
zasadzić nowe drzewo,
zakryć słońce,
otulić się ciemnością,
umrzeć w ciszy.

Nie odróżniam nocy od dnia,
do świadomości wdziera się obelga.
Uciekam z ogrodu,
płonie drewniany azyl,
ostatni na tej ziemi
organizm niezatruty.

Daleko daleko w przyszłości
będę człowiekiem wędrowcem.
Bez bagażu pytań
przemierzę stepy,
nieznane światu pustkowia.

Tylko tam jeszcze
usłyszę własne myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz