Pstryknięcie,
pobudka z letargu,
chwilowy zastój,
powrót myśli z zaświatów.
Przypominam sobie,
że jestem,
będąc.
Przypominam trudy,
próby odnalezienia się
w nowej skórze.
Cmentarzysko moich upadków.
Przestępuję przez ciała,
porzucone wcielenia,
choć prawdziwe
trochę udawane
próby odnalezienia się
w nowej skórze.
Wdziera się,
wycieka z ust
gorzka substancja,
smak i zapach śmierci.
Byle nie przełknąć,
nie udławić się słowem
wypowiedzianym zbyt pospiesznie,
zbyt pochopnie nazwaną
oceną rzeczywistości.
Pająk
zrzuca skórę węża,
stając się nowym,
równie odrażającym
produktem naturalnym.
Z (nie)swojej skóry
w (nie)swój azyl
uciekam,
nieskryta w pełni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz