piątek, 31 marca 2017

759. Dytyramb wyzwoleńczy (głos młodych humanistów w sprawie wizji scenicznej Radosława Rychcika)

Zawrzało na widowni Teatru Słowackiego
Po przedstawieniu sztuki Wyspiańskiego
Powrócił Konrad Mickiewiczowski
Belfer z urojeniem o państwa wolności

Kiedyś romantyk, mesjasz narodowy
Dziś pedagog młodzieży ze współczesnej szkoły 
Wyzwalać chce słowem zaprzeszłej liryki
Choć raczy nas dziełem prosto z Ameryki

Zadaniem jego jest wystawić sztukę
O wyzwoleniu niosącą naukę
Uczniowie wyrywają mu się spod kontroli
Odstawiają szopkę, wbrew Konrada woli

Wiją się po scenie w rytmie powtarzalnym
Chaos z przekazem ledwie odczuwalnym
W tle nieznanego znaczenia monologi
W dawce nadmiernej - widza głowa boli

Ulgę przynosi hitlerowski kat
Przenosi spektakl do wojennych lat
Zgrozą miała przejąć jego interwencja
Brawami go przyjmuje zbłąkana audiencja 
  
Oczopląs do kwadratu w drugiej odsłonie 
Scena teatru od przesytu płonie
Zamknijcie oczy (prośba nie tylko do dzieci)
O czymś takim nie śnili nawet poeci

Młodzież pogrążona w szaleńczej orgii
Widzowie przeczuwają ciąg dalszy katorgi
Lubieżnie się bratają chłopcy z dziewczętami
Kobiety z kobietami, panowie z panami

Rozgląda się audiencja za znanym esesmanem
Chcą, by przerwał szopkę kolejnym wystrzałem
Czeka ich jeszcze frywolna piosenka
Po której niżej opada im szczęka

Huk się rozlega, Konrad upada
Publiczność końcowi spektaklu jest rada
Oklaski zwiastują prawdziwe wyzwolenie
Pozornie robią dobre wrażenie

Współczesna młodzież, panie Radosławie
Ma inne niż pan zdanie w tej sprawie
Nie chcemy, by nas w orgię wrzucano
I tym sposobem z błotem mieszano

Czy po to pragnęliśmy niepodległości
By dzisiaj sztukę pozbawiać polskości?
Wyspiański boleśnie się w grobie przewraca
Gdy widzi, jak kompleks polskości powraca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz