piątek, 10 marca 2017

741. Merridew

Nie bój się otwartej dłoni,
póki zajęta jest pomnikowaniem jutra,
zadośćuczynieniem za grzech,
ten dziedziczony, jeszcze po pradziadku,
do dziś zaniedbany.
Nie bój, póki żywi się aktem skruchy,

bo nie znasz przyjaciela w wydaniu pierwotnym,
czysta karta ma dziurę pośrodku i zagięte rogi,
głód wzywa cię imieniem posiłku,
to cena za brak ograniczeń.

Kocha, nim uwierzy, że granica horyzontu nie jest krańcem,
a morze łez oczyszcza z czystości,
obnaża z szaty szytej sumiennie
na miarę człowieczeństwa.
Ubiór godny jedynie zwierzęcia.

Nie chciej przekonać się, co leży na dnie,
bo tylko czeka na tragiczną prowokację,
by zerwać więzy konwenansu,
stoczyć się poniżej,
gdzie za lepszych dni nie miał odwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz