miłość
na drzewie ptasim trelem
i za ścianą
kwitnącym uniesieniem
przypomina mi
idzie odrodzenie
majowa żarówka
Edisona natury
przesyła pozdrowienia
ultrafioletem
skarży się skóra
na ból przeobrażenia
odciążam uśpienie
porzucając wylinkę
naga kreatura
gładka jak tafla powietrza
wrażliwa na dotyk
palców wtykanych w niejedno
wraz z pierwszym tchnieniem
współistnieje
w kolarzu barw i dźwięków
maluje krągłości
na nich wiesza oczy
przyłapanych obserwatorów
dzieli świeżość po równo
niby klepsydra zjada pierwsze ziarna
w żołądku sieje przeszłość
kiełkującą we wspomnienia
staje na głowie
gdy przychodzi czas powtórzeń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz