poniedziałek, 31 października 2016

641. Sprzężenie zwrotne

Mam dostęp do tych starych ksiąg,
w których płakałeś jeszcze
pocieszany przez rogatego starca.
Kilka nudnych stron
splamionych nie moim grzechem
doprasza się
o wyzwolenie.

To moje krwawienie,
tchu nabieram przy każdej wymianie
rozgrzanych impulsów.
Nie oszczędzam na przyszłe,
moje w tym
carpe diem,
życie w kosmosie
bez oparcia
o twardy grunt.

Poranki już nie należą do mnie,
przedłużeniem są
snu o przestrzeni bez niedopowiedzeń,
myślą przewodnią
piosenki o człowieku rozsądnym,
któremu wypadło po drodze
z kieszeni za uchem
proste rozeznanie.

Z natręctwami postępuje się brutalnie,
wkłada się je choćby
do rakiety,
wysyła w przestrzeń
wolną od przyciągania.

Tak powstają
spadające gwiazdy,
zabobony,
zwarcie
w systemie wartości.

Do wyzbycia się resztki
objawów wegetacji
będę leżeć w kałuży,
pod twoimi stopami
wiązać ci sznurówki

tak, żebyś się potknął
w momencie przełomowym,
a uderzając o bruk
wybił z głowy
światy równoległe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz