środa, 26 października 2016

637. Rozmowa mistrzyni z (ledwie) żywą śmiercią

Topnieją pozostałości zeszłej wizyty
puk! puk! żywej śmierci,
herbata była za gorzka,
bez cukru.
Od niego przybiera się na wadze.

Upomniała się o nasze przymierze,
zgodnie z którym
puk! puk! nawiedzę ją kiedyś,
napijemy się 
herbatki (tfu!) za słodkiej.
O mdłą wizytę ponownie się doprasza.

Zagramy kolejną partyjkę,
zagramy sobie na nosach,
która której
łeb odrąbie pierwsza.
Której z tym lepiej do twarzy,
której lepiej bez twarzy.

Pośpiewamy stare piosenki,
hej! która którą wybije z rytmu.
W marszu żałobnym 
nijak
doszukiwać się melodii.

A jak już osiągniemy
odpowiedni poziom upojenia
przejdziemy się nocą 
(tak, nocą!
żebyś wtopiła się w otoczenie),
romantyczny spacer
brzegiem jeziora

plum, plum
to mistrzyni
wepchnęła cię do wody

oj,
wygląda na to, że
sama sobie zaprzeczyłaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz