niedziela, 24 kwietnia 2016

Licentia poetica (historia w 12-tu wierszach)

01. Bóg (nie) wysłuchał

Tęskno im do Ciebie,
potrzebują dosłownie.
Zanurzeni w tłustej mgle
zanieczyszczeń mowy
proszą o ciągłe przebaczenie.

Tęskno im do absolutu,
nie pojmują metafory
początków i zakończeń,
nieskończoności,
braku przestrzeni,
nieodczuwania dosłownie.

A mnie również tęskno,
choć na wyciągnięcie ręki.
Wysłuchaj pierwszej prośby
Twego cienia, jak dotąd bez zastrzeżeń.
Jedynym dowodem na byt
jest tożsamość Samuela,
któremu Bóg obiecał,
którego miał wysłuchać.

Ja nie anioł ani człowiek,
zatraciłeś mnie gdzieś pomiędzy,
wypadek przy pracy
nad dziełem ponad wszystkie dzieła.
Ja jedyny, który powstał, lecz nie zginie
odczuwając bolesne ukłucia
lub nadejście starości.

Ja pięć, piętnaście, pięćdziesiąt, pięćset lat
lub trzy piąte dnia,
a wszystko to jakby sekunda,
złośliwa chwila
wybijająca z rytmu.

Mam na imię Samuel,
czyli ten, którego wysłuchałeś.
Dlaczego wyrzuciłeś mnie w przestrzeń
bez punktu zaczepienia?
Pragnę rozróżniania zmysłów,

dotyku kobiety,
smaku łez,
zapachu świątecznych potraw,
słyszenia słodkich komplementów,
widzenia odbicia w lustrze.

Tęskno mi do nich, Panie.

02. Deus Creator

Słowo staje się istnieniem,
a pieśń tworzy malowniczy obraz.
Pracowałem do ósmego dnia,
by nadać ci w pełni kształt.

Szczypta egoizmu
wmieszana w nieskalane,
byś znał swoją wartość,
ziarenko słodyczy
na gorzkiej pustyni.

Dowolność poetycka,
swoboda kreowania.
Bez względu na decyzje
nie masz udziału w procesie powstawania.

Ja, twój Mistrz, nieśmiertelność tworzę,
cóż ty większego mogłeś zrobić...
Morze
w dowolnej chwili zaleje lądy,
tworząc cmentarzysko cywilizacji.

Ja, Mistrz,
Stwórca,
Kreator bytu.
Zabrałem cię przedwcześnie,
byś nie pamiętał,
nie wyjrzał poza matczyny azyl.

03. Vox

Widzę,
choć nie dano mi oczu.
Słyszę,
choć nie dano mi uszu.
Zdaję się odczuwać
nawet mocniej.

Nie potrzebuję namacalnie,
wystarczy, że nie wpisano mnie w schemat,
kategorię człowieka,
rodzaj niezrównoważenia.

Jestem tylko obserwatorem,
komentuję dowolnie
nierozsądne potknięcia.
Zanoszę się śmiechem,
zakrywam usta, by nie usłyszano kpiny.

Cisza.
Dlaczego obojętni są na moje słowa?
Wiecznie milczący okazałem się być,
oddzielony szybą,
chmurą kłębiastą
wyrastającą z wnętrza ziemi.

Czy i Ty
nie słyszysz mojego wołania?

04. Beata

Zwyczajna jest,
podobna do tysiąca podobnych.
Jakby nieidealna,
usta nieco za wąskie,
nos zakrzywiony,
oczy zbyt duże.

A kocha ją, mimo wad,
szereg dżentelmenów
bynajmniej nie kulturalnych.
Nie mówią językiem wierszy,
by nie pozostać niezrozumiałymi.

Miła jest, otwarta na znajomość
nierzadko przelotną
sytuację niezręczną
zbytniego przyciągania.

Beata
szczęśliwa jest,
bogata jest,
a mimo to rozmyśla
o wrażliwym obrońcy,
którym żaden z dżentelmenów
nigdy nie będzie.

Wyśniła go,
wygląd zgodny z kaprysem.
Zamieszkał w jej umyśle
bezdomny ideał,
esencja pragnień
samotnej marzycielki.

Przedstawił się
jako ten, którego sam Bóg wysłuchał,
dając szansę na więź
z cząsteczką profanum.

05. Mater

Droga moja
królowo życia,
kochająca bez względu
na ostateczne rozliczenia,

czy zechcesz ponownie?
Dano nam szansę, by zacząć od nowa.
Będę lepszy, niż byłbym wówczas,
znajdę sposób na troski,
sprawię, że kwiaty nabiorą żywszej barwy,
zakwitając jeszcze zimą.

Naucz mnie, jak kochać.
Pierwsza osoba, którą poznam.
Powiedz, jak poradzić sobie,
w jakim języku zwracać się
do tych kolorowych twarzy
o fizjonomii skrajnej,
nierzadko nierozstrzygalnej.

Droga moja
królowo życia,
kochająca bez względu
na ostateczne rozliczenia.

06. Życie pełnią życia

Staję się coraz cięższy,
opadam,
dotykam stopami podłoża.

Czuję już,
jakbym tak od lat
trwał w objęciach tkanek,
w wiecznym pośpiechu
procesów życiowych.

Mówią, że jestem obcy,
chyba wyglądam nieco inaczej.
Nie wpisuję się w przyjęty przez nich
katalog gatunkowy.

Mówią, że to nawet lepiej,
że twarzą zwycięzcy
obdarzyła mnie natura.

Szybko na piedestale
nagrodzony za sam jedynie uśmiech
będący tu walutą,
którą obracają elity.

W tym całym tłumie,
w szale zaledwie krótkotrwałym
zapomniałem niemalże
o Beacie.

07. Odkrywanie

Nie bój się,
to tylko twoje marzenie.
Uważaj, czego pragniesz.

Pozwól podejść,
zaledwie dotknąć
skrytych słabości,
musnąć powiekami
drżącej ponętności,
drzemiącej w tobie
tajemnicy.

Jak delikatnie
potrafisz wywołać gwałtowność.
Na wpół przytomnie
delektuję się bliskością.
Oczyma duszy przejrzałaś moją wątpliwość
w tematach omijanych,
w tematach niewygodnych.

Rozszyfrowałem cię,
wcale nie bogata,
wcale nie szczęśliwa.
Samotna, z tylko
lub , wartością,
niebędącą na sprzedaż.

Tymczasem noc
chce utulić nas do snu,
jak parę niemowląt,
niepozornych dzieciaków.

Tymczasem noc,
w twoich myślach ciemność.
Nie daliśmy sobie
wystarczająco.

08. Mój przyjaciel St(r)ach

Wyszedłem o zmroku,
odziany w zimny dreszcz
bynajmniej nie z powodu chłodu.

Światła latarni odsłaniają bladą twarz,
pozbawiony krążenia
wizerunek człowieka.
Uścisnął mi rękę.
Lodowata dłoń
jegomościa Stanisława.

Szepnął kilka słów
o beznadziejności świata.
Zniknął na moment,
pojawił się
i tak kilka razy,
migająca żarówka.

Spytałem go.
Coś, o czym wiedziałem kiedyś,
jeszcze za życia nie w pełni,
uleciało jakby
wraz z pragnieniem rozeznania
w znaczeniach zjawisk
niepojmowalnych.

Szepnął kilka słów
o beznadziejności świata.
Zniknął na moment,
pojawił się
i tak kilka razy,
migająca żarówka.

Zrobiło się nieco chłodniej...

09. Czasoprzestrzeń

Spróbuję
w przestrzeni czasu
odpowiedzieć sobie na wątpliwość.

Kraina zwana przeszłością.
Ocieranie się o siebie stali,
spiski przeciw spiskom,
wojny przeciw wojnom,
zło przeciw złu
walczy w imię gorszego.

Kraina zwana teraźniejszością.
Huk wystrzałów,
spiski przeciw spiskom,
wojny przeciw wojnom,
zło przeciw złu
walczy w imię gorszego.

Kraina zwana przyszłością.
Eksplozja pożera spiski,
pożera wojny przeciw wojnom,
zło przeciw złu,
walczące w imię gorszego.

Chyba najbliżej mi
poza czasoprzestrzenią.

10. Milczenie

Milczenie jest błotem.
Brak dialogu
prowadzi do upadku.

Czemuś mnie opuścił?
Powtarzam z uporem
słowa dobrze Ci znane.
A może sam
powołałem się do życia,
zmuszając
do chęci zaistnienia?

Hipokryta
hipokryzuje
hipokryzyjnie.
Za pieniądze chce kupić wieczność
grubas o wypchanych kieszeniach
papierkami z cukierków.

Komu sprzedał porządek?
Wartość stracona w przybytkach rozkoszy
lub zamknięta w trumnie,
pochowana wśród niezasłużonych.

Milczeniem na powrót się stałem.
To ja odsprzedałem wieczność

za smród,
brud
i paskudę.
  
11. Samuelu

Widzę łzy gniewu
spływające po bladym policzku.
Zaciśnięte pięści
już nie dosięgną najwyższego szczebla.

Skłoniłeś mnie
do świadomego błędu.
Zbliżony do ludzi
i upadłych aniołów
stoisz pod znakiem zapytania.

Czy dostrzegasz beznadziejność?
Wojna z miłością
przekreśla szansę na ocalenie
choćby cząstki pojednania.

Jak wielki ból,
Samuelu,
jak wiele słów nienawistnych
biorę na swoje barki
w ramach zadośćuczynienia.

Kończy się pierwszy i ostatni dzień
zabawy w życie.

12. Spektakl o końcu świata

Cisza drga w receptorach dźwięku,
trzęsie się z zimna
zamrożona obojętność.

Nastoletni starzec
skończył powieść na rozdziale pierwszym.
Ostatni sakrament.
Poddaje się wyzwaniom młodości,
osaczony wyzwaniem
tylko zwanym przekleństwem.

Kropla paruje,
gdy słońce oświeca umysł.
Poznałem sekret sensu istnienia,
gdy oddałem życie,
bez wartości życie.

Za kurtyną rozgrywa się przedstawienie,
a ja zawsze marzyłem o tym, by zostać aktorem.
Przesłuchanie prowadzi dobrotliwy Starzec
o oczach wielkości dwóch wszechświatów
wpatrzonych w to, co niedostrzegalne.

Miast dziewięćdziesięciu dziewięciu profesjonalistów
wybrał jednego amatora,
marzyciela bez talentu,
człowieka wędrowca.
Obsadził mnie w głównej roli
na przekór elitom
ukazał piękno w niepięknym,
wykreował mnie
na nowo.

Gdy kurtyna rozsunie się,
będzie za późno na rozgrzeszenia.

13. ?

   Tracę oddech,
   Rozkładam się na części.
   Zachowane w pamięci
snY o lepszym świecie.
   Marność nad marnościami,
   A jedyna warta poświęcenia
   Miłość uleciała poza osiągalne.

Siedzę w oczekiwaniu na osądzenie
        I uświadamiam sobie, że przecież myślę,
                                     tak wiĘc jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz