sobota, 16 kwietnia 2016

477. Pewność bytu

Mgłą zachodzi mi widok
odcieni szarości.
Słowiki śpiewają w kółko tę samą melodię
jakby od niechcenia.

Nabieram kolorów,
gdy choć jedna cząstka pasuje do całości.
Za krótko, by wpasować się w pełni,
za długo, by trwać w odłączeniu.

Za mostem droga bez horyzontu,
nie rozumiem strachu.
Nad przepaścią unosi się powietrze,
beztroski powiew oddechu.

Nie boję się,
że dusza,
że nie ma w tym głębi.
Przez mikroskop niedostrzegalny byt
o przestrzeni wykraczającej poza wszechświat.

Jestem
wszędzie
mnie nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz