piątek, 27 marca 2015

301. Mniszek

Usycham.
Kwiat - wyrastają ze mnie ciernie.
Uśmiercać chcę.
Kto podniesie rękę, szybko upadnie.
Nie chciałam, by bano się, by unikano mnie.

Pamiętasz?
Byłam mniszkiem, lekko unosząc się w stronę niebios.
Utknął gdzieś we mnie, schowany za komorą serca.
Cicho szlocham, byle skrycie przed uczuciami,
Bo nie wzlecę, póki nie otrzymam skrzydeł.

Nie chciałam wzbudzać obojętności,
Bez wyrazu pozostał poeta.
Niepojęte, by użył już wszystkich możliwych słów.
Wielu nie zna, nie usłyszał ich nigdy;
Mniszek - schowany za komorą serca,
Zraniony cierniem, wyzwala się poprzez ból.
Nie uleci jednak, nie wzniesie mnie cierpienie.

Byle dotrwać, dotrzeć do uzdrowiska.
Ze źródła zaczerpnę życiodajny lek.
Ciepło rozleje się po moim ciele,
Przez komorę dotrze najgłębiej.
Usłyszę, nie przypadkiem, słowa brakujące.
Dopełnią dzieło, gotowy niemal wiersz.

Wzniesie się ponad niebiosa
Mniszek - słowo pierwsze i ostatnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz