sobota, 20 maja 2017

795. Z uwięzi

świta już
mama przy garach
tata na wysokościach
szuka Boga
proch ziemi wdarł mu się
do nosa
łzy wysmarkał przy kichaniu

lek na alergię stłumił na moment pragnienie
o suchym pysku wrócił wieczorem
zeżarł co mu podano
matce odszczekał
że w piecu nienapalone
potem się odegrał
pod przykrywką prokreacji
nocą modlili się wspólnie

dopiero przez sen
oddychał absolutem
chrapaniem zbudził
zmroczoną samoświadomość
znał każdą odpowiedź
co z tego, skoro
rankiem na powrót się rozmywał

nie wiedział, że ja słyszę
ja już słyszę, schowana pod tą samą
pościelą, tato, zbieram twój bełkot
zrobię z tego coś, jak tylko
wyjdę z tego domu, nie chcę w ten sposób
zarażać się niemożnością

jak tylko wyjdę
mamo, jak tylko wypuścisz
choćbym miała się udusić
nie wrócę, jak dorosnę
obiady będę jadać na mieście

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz