Grymasisz przy każdym spotkaniu,
wymuszam uśmiech, nieprzyjemnie patrzeć,
jak przypominasz, utrwalając palcem na parowym płótnie
dziurawe serce, zaszyte prowizorycznie,
załatane kształtem, bronię się kobietą
przed dziecięcym marzeniem o dojrzałości bez grzechu.
Pierwszą plamę stworzyła zaledwie
naiwna kropla, wstyd mi za tę świętość,
odpadłam w przedbiegach, trzeba mi nadrobić
galopem w podskokach
przez restrykcyjny tor przeszkód.
Mam już kondycję,
na koncie kilometry przez pustkowia,
niedobór kalorii zatarł sporadyczne
spotkania trzeciego stopnia,
metabolizm ukrócił ich potencjał.
Czekam na twój ruch,
wyjdź zza lustra, zacznij w końcu
zabezpieczać się na przyszłość,
gromadź detale, wyławiaj je z ognia,
uczyń mnie godną naśladowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz