Przędzie mnie z cienkich włókien
tkacz o zręcznych palcach,
obchodzi się nad wyraz delikatnie,
jakby po raz pierwszy oporządzał człowieka.
Za to zbyt szybko przepuszcza przez kołowrotek
nienauczoną, by w takim tempie zmieniać strukturę,
chudnąć nienaturalnie, przymierzać się
do służby na rzecz znegliżowanych,
stawać się udziałem
wyszywania szykownych łachów,
prowizorki na wypadek kontroli jakości.
Nim zdążyłam poprosić o spowolnienie
byłam już gotowa na wydanie,
dziecięca rękawiczka, tkana zbyt pochopnie
z dziurą zamiast kciuka,
nie mówiąc o braku czapki i szalika.
Wrobiono mnie w matkę bez przygotowania,
lecz podobno to najlepszy wyrób -
ten, co braki nadrabia zaradnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz