niedziela, 17 lipca 2016

NieMa - historia zamknięta w nieskończoności



I. Choroba milczenia

Mówili, że urodziłam się chora,
nie pamiętam - chyba odebrali mi pamięć.
Może mi się przyśniło, 
zapomniałam po przebudzeniu. 

O, jak bolał pierwszy oddech,
jakby miały wybuchnąć mi płuca.
Kazali nie płakać,
myślałam, że zawsze wolno.

Czemu mówią do mnie?
Czemu nie słyszą moich myśli?
Nie tak miało być,
otwieram usta,
by wylewał się z nich jad.

O, jak nie chcę tego znać,
oni się kłócą,
pragnę milczenia,
nie rozumieją się nawzajem.

Mówili, że urodziłam się chora,
bo z gardła nie wydobył się głos.
Mówili, że nie-ma,
mówili

o, jak nie chcę tego słuchać.

II. Jestem zwierzę

Obserwuję, jak rozgrywa się życie,
obserwuję tylko,
nie-ma racji bytu.

Jest w tym coś ze zwierzęcia.
Zebry wylegują się na ulicach,
małpa udaje ludzkie dziecko,
hipopotam zawsze marzył, by zostać koniem,
muzykalne słonie
grają w rytm moich kroków.

Tak, one też pochodzą stamtąd,
wiem od nich wszystko, choć nie znają słów.
Chyba jestem jednym z nich

tylko jakby
pragnę czegoś więcej.

III. Listy

Przyzwyczajam się do nieobecności.
Szukam w sobie wspomnień,
tych, co mają zapełnić pustkę.

Odebrali mi tę cząstkę,
nie dają się skupić,
wciąż ktoś coś,
bez większego znaczenia.

Pragną kontaktu,
więc uczę się ich języka.
Zbyt ubogi, by wyrazić się w pełni.

Dostają ode mnie listy,
frazy zlepione w nieoczywistość.
Mówią, że tak pisze się wiersze,
a mimo to chcieliby banalniej.

Uproszczeniem są,
sprowadzeniem intencji do pojmowalnego.
Daleko im do doskonałości,
muszę ubierać je w fizyczność.

Nie wie nikt, co chcę przekazać,
tylko udają, by nie zakopać mnie przedwcześnie,
jakby ciało miało być wieczne.

Lepiej rozbić go o bruk.

IV. Bliskie spotkanie trzeciego stopnia                                 

Zdawało mi się, że usłyszałam.
Głos myśli,
próba porozumienia.

Widziałam go już,
wygląda jak oni,
jak ja wygląda,
lecz spogląda inaczej.

Dotyk przebija barierę,
jakby wiedział, że pociąga mnie milczenie.
Szuka nowych rozwiązań,
jakby rozumiał bez wyjaśnień.
Chce zaśpiewać mi piosenkę,
czuję, że jest w stanie mnie uwolnić.

Pytam, jak?
Bliskość nie daje mi dojść do głosu,
zaślepił mnie nieznanym,
dusza może opuścić ciało.
Skąd zna sposób na spełnienie?

Ludzie są dziwni, gdy jesteś inny.
Twarze są wstrętne, gdy jesteś sam.

Mówi, że jest nas więcej,
że tacy, jak Jim, również pisali wierszem.
Muzyką rozebrał mnie ze zniewolenia,
chcę, by był ze mną zawsze.

Chcę, by kiedyś wrócił ze mną,
lecz nie pamięta, gdzie żył przed narodzeniem.
Czy tylko mi nie odebrano wiedzy?

Opowiedz,
prosi przy kolejnej filiżance namiętności.

V. Moja utopia

- Opowiedz, jak było kiedyś.
Opowiem.
To taki mały kraj pośrodku nieskończonych wód.

- Wyspa?
Unosi się na grzbiecie morskiego potwora,
nieustannie przemieszcza się,
jakby wciąż daleko od celu.

- Co jest celem?
Wędrówka,
nieustanna morska podróż.
Nie myśl czasoprzestrzennie.

- Jak wygląda?
Tam współgrają ze sobą łąka i lód,
a każdy mówi językiem zwierząt.
Ciałem jest samo w sobie uduchowienie.

- Można go dotknąć?
Można odczuć abstrakcyjnie,
to silniejsze niż zmysłowość.
Nie trzeba słów, by wiedzieć wszystko,
każda śmiałość jest próbą powodzenia.

- Dlaczego musieliśmy odejść?
Kraj jest okrętem pośród wzburzonych fal.
Chwila nieuwagi sprawia, że upadasz.
Nim utoniesz, budzisz się w objęciach matki.

- A potwór? 
Nikt nie wie, jak wygląda.
Nikt się nie dowie.

- Widziałaś mnie tam?
Widziałam, jak toniesz.
Tutaj ledwie byłam w stanie cię rozpoznać.

- Czy wrócimy tam?
...

VI. Sen o grubej rybie           

Miałam straszny sen,
tego kraju już nie ma.

Morze nabrało bordowej barwy
od łez potwora.
Chowa się pod powierzchnią,
kładzie na dnie,
ustaje,
wraca czasoprzestrzeń.

Tafla wody skuta w lód,
nad nią zaś zastygła północ.
Starzejemy się,
potwór ma już kilkaset lat.
Czuję, jak jego serce zwalnia rytm,
kraj przestaje tętnić życiem.

Tylko ja,
gruba ryba o kilku skrzelach,
pożeram potwora,
choć nie cierpię głodu.

Czuję się bardziej ludzka.

Buduję nowe królestwo
jednogłośnie moje,
na własność posiadłam
nieograniczenie.

Jesteś wciąż tym jedynym,
jedynym - kochasz bezgranicznie,
jedynym - na każde zawołanie,
jedynym - obopólne zaufanie,

jedynym, który dał się oszukać.

To chyba nie sen.
Widzę, jak umierasz.

VII. Papierowa szyba

To chyba nie sen.
Widzę, jak umierasz.

Jak dotąd nie wiedziałam, czym jest chłód,
dusza pływa, póki nie zakrzepnie.
Znalazłeś się za papierową szybą,
już nie słyszę nawet myśli.

Chciałam powiedzieć coś jeszcze,
wręczyć ci mój najlepszy list.
Mówią, że nieuniknione są rozstaje dróg,
papierowe drogowskazy
chwiejące się na wietrze.

Pamiętam cię jako świecę,
jedyny blask w całkowitej ciemności.
Nietrudno było cię rozpoznać,
dostrzeżony ten, kto jest w stanie rozniecić w sobie żar.

Ocieram o siebie nadgarstki,
by wykrzesać iskrę.
Wrzący język oplata papierową szybę,
później drogowskaz,
papierową ścieżkę,
papierowe konstrukcje

papierowe tonie,
papierowe płonie,
nieodporne,
niestabilne,
chwilowe,
papierowe były listy,
niespełnione obietnice,
ulotne były,
bo papierowe.

Płonie ocean,
grube ryby toną w podwodnym królestwie.

Gdzie jesteś?
Gdzie ja?
Może to jest ten sen?
No bo kto by pomyślał,
żeby jednym muśnięciem
zlizać cały wszechświat?

VIII.

Chciałam, by spłonęła tylko szyba.
Czy wypaliłam ci dziurę w sercu?

Czuję kołysanie,
melodia oddechu potwora.
Jesteśmy tu sami?
Czy zniszczyłam wszystko, co istniało?

Noe nie zbudował arki,
papierowej arki.
Nie wziął rodziny ani zwierząt.

- Więc gdzie się podziewa?
Na jednej z tysiąca wysp,
a każda na grzbiecie jedynego potwora.
Rodzi się ich coraz więcej,
lżejsze od powietrza,
krople wypełniające ocean

wszystkie płyną w jednym kierunku.

- Dokąd?
A czy to ważne?
Równie dobrze możemy dryfować w miejscu.

- Jesteś?
- Jestem.
- Zaśpiewaj.

Usłyszeli go na każdej z wysp,
zamilkli, by zaraz po tym dołożyć swój rytm.

Przez to podróż upłynęła nam szybciej,
choć nikt nie uronił słowa.

Podróż do krainy, gdzie NIE-MA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz