Potrącił mnie
rozpędzony motto-cykl,
pijany kierowca
śmierdzący obłudą
ma wieźć mnie ku wieczności.
Krąży wokół ego,
sącząc z butli jęczmienny brud.
Zgubił głowę schowaną w kasku,
złamał kark,
a mimo to nie umiera
utkwiony w obłąkańczej pętli
nienazwanej kategorią bytu.
Zapomniałam, który to dzień,
w jego myślach zostały moje wspomnienia,
wrócą jednak,
gdy wskazówka znów dojdzie do dwunastej.
Motto na dwóch kołach,
ginę już któryś raz,
tracę głowę,
roztrzaskuję czaszkę,
próbuję bez-myślowo,
by narazić się
na wyjście z obiegu.
Kiedyś znów potrąci mnie,
wyjedzie zza zakrętu,
modlę się, by choć raz ominął,
pozwalając
w spokoju odejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz