Ściana buduje samotność,
mnożona ilością pomieszczeń,
podzielna przez cztery.
Wracasz o zmroku,
zapach przedziera się pod drzwiami,
obserwuję przez dziurkę od klucza
samotność.
Możesz milczeć,
a ja i tak usłyszę twój krzyk,
od tej ciszy drży mieszkanie,
już dłużej tu nie wytrzymam
Klucz połknęłam wraz z wczorajszym obiadem,
co nie wyklucza
wyważenia sobie wejścia
do obcego serca
pragnę więcej przestrzeni
Z pokoju wycieka łzawa powódź,
meble gniją od zakonserwowania,
trwania w starym porządku,
w myśl którego nie możesz wpuścić mnie do środka.
W rezydencji mieszkam tylko ja,
może więc
wyprowadźmy się
i dożyjmy
w starej szopie
ciasnej i przytulnej,
o nieskończonej przestrzeni odczuwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz