Rozbite ciało,
byle jak poskładano stłuczony wazon.
Na podłodze rozlana woda,
uschnięty kwiat,
podarunek od marzenia.
Znaczy tyle, co niepraktyczna ozdoba,
dla klientów mieszkania
o wybrednych gustach.
Żyje tak długo, jak instynkt opiekuńczy,
we mnie nie narodził się nigdy.
Nawet nie posprzątałam,
jakby nieporządek miał przynieść natchnienie.
Nie bywają u mnie,
jakby spodziewali się niepoprawności.
Oni lubią zrywać bukiety z bogatych łąk,
zapach pożądania,
przyciąga też rój wściekłych pszczół,
śmiercionośnych strażników porządku.
Mnie wystarczy ten uschnięty kwiat,
zatopiony w rozlanej wodzie,
chyba wierzę, że jeszcze kiedyś się napije.
Podobno takie podarunki nie mają terminu ważności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz