środa, 13 lipca 2016

535. Samożywna

Zgubiłam bagaż,
stertę ciężkich zbędności.
Wyjeżdżam z pustymi rękami,
pod kapeluszem zgromadziłam pamięć

o czasach niedowierzania
w wyjście z labiryntu.
Ściany stworzone z tkanek,
serce bije coraz wolniej,
wyznaczając granicę zakończenia.

O czasach nieskładności,
przyszywanych cząstek cienką nicią,
chwiejnych dłoniach,
niebędących w stanie unieść wszechświata,
sekundy pośród wieków.

O czasach niestrawności,
żywienia się nieświeżą diagnozą,
zgodnie z którą nie mam prawa istnieć.
Głód sprawiał, że mieściłam w sobie więcej
punktów postrzegania,
opcji do wyboru.

Potrzeba, by samożywnym być,
czerpać pokarm z pojemności abstrakcji,
niekończące się źródło
dające przetrwanie.

Źródłem jestem,
nieskończonością,
podróżnik bez bagażu,
podróżnik z bagażem,

nieprzeliczalna na jednostki masy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz