poniedziałek, 23 stycznia 2017

717. Oddech

Ocieram się o powietrze,
ścianę milczenia tchniętą przez nos i usta,
ciepłą bez względu na pogodę.
To twój jedyny dowód na istnienie.

Kaleczysz go językiem
jak krwawiące dziąsła
lub sine usta, od nieprzemyślanych wypowiedzeń.
Karmisz niezdrowo
wczoRajem, utkwionym między zębami.
Nie smakował tak jak powinien,
zaledwie połaskotał
ściany spiżarni spod serca.

Dmuchasz pod prąd,
nie znam intencji, więc
trudno wyznaczyć granicę
ryzyka
nierozsądku
zabawy z głową
lub po wizycie kata.

Grunt, że tak, bym wyraźnie czuła,
policzek głaskany parą wodną,
skraplającą się w słowa.
Zrób wdech, jeśli wciąż będą niewłaściwe.

Sukces tkwi w koordynacji płuc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz