Wystukujesz melodię,
wyuczoną na pamięć dyskusję
ze spróchniałym drzewem
lub głuchą imitacją,
dla ciebie bez różnicy
jesteś tylko monotonnym głosem,
słowa kaleczą porządek natury,
a bez nich tkwimy w szaleńczym łomocie
głowa o głowę
dla pobudzenia komórek mózgowych
usta o usta
wydzieramy sobie myśli
skryte na specjalne okazje
czułe wyznania zależności,
bezustannie wyśpiewujemy
żałobny rapsod
o sobie samych,
zachłannie pożądamy
lirycznych rozwiązań
jakby w rezygnacji,
jakby obciążeni nadmiarem
dopóki stuka Dzięcioł
tik tak, tak-nie-tak
obłąkany zew natury
tik tak, tak-nie-tak
co sekundę nowy błąd
nie-takt
nieporozumienie
dopóki stuka Dzięcioł
czemu służy ten koncert?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz