wtorek, 24 maja 2016

497. Ostatnia strofa

Słońce leniwie wdziera się
przez dziurę w starej firance.
Oświecenie myśli,
natchnienie twórcy,
w zaciszu bajkopisarz.

Historia niebanalna
znana pod wieloma nazwami,
a każda z nich nie w pełni.
Sens niemieszczący się
w alfabecie ludzkim,
wykraczająca poza rozum
refleksja o nieistniejącym.

Refleksja starca,
ostatni manifest
na dowód istnienia.
Ostatni rękopis
dla potomnych list
o treści schowanej za metaforą.

Nagły wstrząs,
utrata oddechu,
uśpienie myśli.
Urwana ostatnia strofa,
odpowiedź na wątpliwości,
rozwiązanie tajemnicy.
Niedopisana nigdy,
niedokończony utwór,
bez morału życie,
otwarte wrota nieskończoności.

Dzieło wzniesione na piedestał,
jakby wiadomość od samego Stwórcy,
ucząca, jak osiągnąć doskonałość,
dopowiadająca niewyjaśnione.
Tymczasem brak ostatniej strofy,
jak niedokończone zdanie
o intencjach niewiadomych
poszerza zakres rozumienia,
rozrasta się przestrzeń
dopuszczalnych dociekań.

I tak do dziś
brak rozróżnienia metafor,
śmierć dosłowna,
bez rozważań szaleństwa,
do bólu szczerość
zafałszowana
w imię wyższej idei.

Wieszcz moralnego upadku,
nazwany degradującym społeczeństwa,
ogłupiający głupich,
zabijający martwych.

Zza światów rozpacza
o niemożności powrotu.
W pamięci ostatnia strofa, której nigdy nikt
nie usłyszał nawet,
by uzdrowić chory organizm.

Zza światów wykrzykuje odpowiedź,
oczekiwany wniosek,
tymczasem wołanie zagłuszone przez działanie,
któremu konkluzji brak,
charakteru zbawczego.

Czy dopisze ktoś,
usłyszawszy głos rozsądku,
czy dopisze utwór do końca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz