Czarne plamy na przezroczystym płótnie,
widzę lepiej,
widzę więcej,
co nie sprawia, że pewniej.
Niebo płacze nad nami.
Za daleko, żeby dosięgnąć,
zbyt wcześnie, by zacząć
leczyć się z urojeń.
Krople muskają ciało
niezależnie od nastroju,
bo, gdy tylko wiara pozwala,
gdy deszcz orzeźwieniem
po upalnych niepowodzeniach,
świecących pustkach,
w których odbija się żywy dzień,
potrzeba cienia,
przyjemnie chłodzący.
Lód przestaje topnieć,
zbiera się w spójną całość,
twardnieje
na przykrości nieodporny.
Promienie tylko pozornie
zwiastują lepszy początek.
Potrzeba cienia - choćby lekkiego powiewu
świeżości uczuć,
trzeźwości myślenia.
Potrzeba, by niebo,
by wypłakało się
do kolejnej wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz