środa, 30 sierpnia 2017

842. Że cię nie opuszczę do jutra

karmi mnie natchnieniem
łyżeczka melodramatu ma w sobie nutkę goryczy
tuż przy zwężeniu, gdzie pierwszy dociera koniuszek języka

z niego słodkie słówko zawróciło i blokuje mi przełyk
próbuję przetkać wskazującym, szarpię spust pod kciukiem
mimo braku naboju, dłubię z chirurgiczną fantazją

już wiem, gdzie podziewały się te dawno zapomniane
listy bez znaczka, bo kosztował reputację
kroplę sentymentu więżę w oku dla świętego spokoju

w razie czego nie jem nie oddycham
niedrożność wytłumaczę zgagą piekącym niewysłowieniem
niech od środka grzeje próchno narzędzie nierządu

nierzędzie narządu zardzewiałe od potu
jak długo grzebałam, tak do dziś nie natknęłam się
na złośnika piromana, tego co szepce namiętność

przyjemną, bo ciepłą, tyle że co dzień inną

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz